Jakie sa wasze propozycje na 5 najlepszych ról Toma Hanksa?
1. "Forrest Gump"
2. "Szeregowiec Ryan"
3. "Cast Away poza światem"
4. "Zielona mila"
5. "Kod da Vinci"
1. Forrest Gump
2. Zielona mila
3. Cast away
4. Masz wiadomość
5. Skarbonka - za jego powalający śmiech :)
Cóż wszystkie genialne ale zrobie tą piątke:
1. Forrest Gump
2. Zielona Mila
3.Szeregowiec Ryan
4. Złap mnie jeśli potrafisz
5. Cast away
jest tego rzeczywiście sporo, moje typy:
1. Forrest Gump
2. Zielona Mila
3. Szeregowiec Ryan
4. Masz wiadomość
5. Ich własna liga
Biorąc pod uwagę wasze głosy i mój i przyznając za pierwsze miejsce 5 punktów, a za ostatnie jeden, wyniki są następujące:
1. Forrest Gump
2. Zielona mila
3. Cast Away
4. Szeregowiec Ryan
5. Filadelfia
6. Apollo 13
7. Złap mnie, jeśli potrafisz
8. Masz wiadomość
9. Kod Da Vinci
10. Terminal
: )
1. Filadelfia
2. Apollo 13
3. Forrest Gump
4. Cast Away
5. Złap mnie, jeśli potrafisz.
Ról Tomek nie ma. Ale wymienię filmy w których najlepiej grał siebie.
1. Filadelfia.
2. Cast Away.
3. Forrest.
Twoja nienawiść (tak, to dobre słowo dla określenia tego przypadku) do niego zaczyna przybierać niepokojące rozmiary. Ok, nie lubisz go, twoje święte prawo, ale po co manifestować to na każdym kroku? Dałbyś już sobie spokój.
Skąd możesz wiedzieć, jaki on jest naprawdę? Oceniłeś go po wyglądzie i postaciach, w które się wcielał, po czym wmówiłeś sobie, że naprawdę jest taki, jak na szklanym ekranie. Jakie to dojrzałe...
Czasami mi się wydaje, że ty po prostu trollujesz. Niestety chyba tylko wydaje. I jeżeli naprawdę nic ci się nie odmieniło, lepiej mi nie odpisuj. Tak będzie lepiej.
On nie ważne czy gra strażnika, doktora historii, generała, niedorozwiniętego umysłowo, geja czy rozbitka gra wiecznie tak samo.
W wywiadach to też taka ciepła klucha.
To role dramatyczne (wyłączając może słaby moim zdaniem "Kod da Vinci" i jego kontynuację), więc siłą rzeczy występują jakieś podobieństwa. A że czasami zbyt duże, mi to nie przeszkadza - dla mnie Hanks jest świetny w swojej specjalności i nie uważam, że wszędzie gra identycznie. Nie zgadzam się też z określeniem Toma jako "ciepłej kluchy" (nie wiem, czy czasami nie mylisz pojęć) - był nią choćby Spacey w "American Beauty", który grał dodatek do żony.
Choć faktycznie żałuję, że Hanks nie zagrał nigdy postaci, którą zerwałby etykietę, którą mu się obecnie przypina i że nie jest tak wszechstronny jak niektórzy jego koledzy po fachu (szczerze mówiąc, nie zawsze miał na to okazję). Daleko nie szukając, w/w. Spacey miał dwie zupełnie różne role - w "American Beauty" i "Se7en".
Maniera to jedno, granie wiecznie tak samo drugie.
Nie szukając daleko rola w "Mili" i "Szeregowcu". Strasznie kluchowate i mało charyzmatycznie postaci, które oczywiście nie mają wrogów. Po co stworzyć postać wrednego dowódcy bądź strażnika, którego się boją podwładni, skoro można być ciepłą kluchą i zyskać uwielbienie wśród całej widowni? Jak takich osób nie lubić?
Ciepła klucha to jest powszechne sformułowanie oznaczające człowieka powolnego, niezaradnego, mało energicznego, pozbawionego charyzmy. Wykapany Tomek.
Masz rację że Lecter (przynajmniej na początku) jest właśnie taką postacią ciepłej kluchy/pantoflarza znudzonego życiem (całkowite przeciwieństwo Spaceya), aby dzięki zauroczeniu stać się prawdziwym panem domu. Wybitna metamorfoza i rola Kevina.
Może to że właśnie Kevin jest jednym z moich ulubionych aktorów sprawia, że tak bardzo Hanksa nie lubię.
To, że kapitan Miller nie był taką postacią, jaką byś go widział, to raczej nie wina Hanksa. Nie przypominam sobie, by pisał scenariusz do "Szeregowca Ryana". Zresztą, wrednych dowódców jest w kinematografii mnóstwo (vide stereotyp wrednego sierżanta). Pewna odmiana nikomu nie powinna zaszkodzić. Pardon, nikomu poza tobą.
Ciepłych kluch raczej ludzie nie lubią. Przeczysz sam sobie.
Ciężko powiedzieć, że Hanks w "Forreście Gumpie" nie jest energiczny, że w "Cast Away" jest niezaradny, a w "Filadelfii" nie jest "żywy" i charyzmatyczny (na początku - później z oczywistych przyczyn jego bohater przechodzi przemianę). Charyzmą wyróżnia się zresztą nawet w pewnym momencie "Gumpa". Zarzut o powolności wygląda jak żywcem wyjęty ze słownikowej definicji. Przypuszczam, że chodzi ci o archaiczne znaczenie tego słowa. Nie sądzę bowiem, że masz na myśli o wolne poruszanie się...
Nie mówię, że Spacey nie zagrał świetnie w "American Beauty". To jeden z moich ulubionych aktorów i jeden z moich ulubionych filmów.
Cóż, jesteś do niego uprzedzony i doskonale wiem, że żadną siłą nie przekonam cię do zmiany zdania o nim - wręcz nie chcę tego robić. Byłbym jedynie rad, gdybyś niechęć do niego wyrażał w bardziej "ludzki" i kulturalny sposób.
"Pewna odmiana nikomu nie powinna zaszkodzić."
Niektóre zmiany nie są zbyt dobre np. metroseksualizm. I jeśli chodzi o Szeregowca to nawet nie o to chodzi, że nie jest on wredny (nawet bym tego od niego nie oczekiwał), lecz bez jakiejkolwiek charyzmy (czyt. bez jaj).
Tzn. ciepła klucha też odnosi się do osoby ułożonej, bezkonfliktowej, miłej, sympatycznej, etc.
A takie są raczej bardzo lubiane (podobna sytuacja z Freemanem czy Duncanem).
Akurat te role co wymieniałeś uważam za jego najlepsze, i najbardziej pozbawione jego charakterystycznych cech. Gdyby grał takich więcej nic bym do niego nie miał. Ale rolami w Mili, Szeregowcu, Bezsenność w Sjatyl, Terminal, Kod, Anioły itd. mnie mocno zniesmaczył.
W każdym z tych filmów abo rycy jak beksa, albo ma minę jakby zaraz miał to zrobić. Litości.
Przecież jestem kulturalny i nie nadużywam łaciny. Czasami po prostu lubię sarkastycznie i żartobliwie (wiem, mało zabawnie) podejść do zakładanych tu tematów. Jak kogoś krytykuję to nie owijam w bawełnę tylko walę prostu z mostu, więc dla niektórych fanów Hanksa moje wypowiedzi mogą być "zbyt ostre".
Przecież nie o takie odmiany mi chodzi, a Hanks z całą pewnością nie jest metroseksualistą.
A, o to ci chodzi z tymi ciepłymi kluchami. Widocznie nie znam tej drugiej definicji. Przyjmuję tutaj, że jej nie zmyśliłeś po to, by wybrnąć z trudnej sytuacji.
Spróbowałeś kiedyś spojrzeć na grę Hanksa z innej strony? Pomyśleć, że to te role, które wymieniłeś (za większością sam nie bardzo przepadam - wyłączając właściwie tylko "Milę" i po części "Ryana") są pozbawione jego najbardziej charakterystycznych cech? Nawiasem, ciebie one denerwują, mnie niekoniecznie. Wydaje mi się, że to nas najbardziej różni w tym temacie.
Nie wiem, czy można nazwać mnie fanem Hanksa. Owszem, lubię go jako aktora i podoba mi się część filmów, w których występuje, ale sympatią darzę wielu jego kolegów po fachu. Muszę przyznać, że pewna część mnie cię rozumie, bo sam nie mogę ścierpieć Pacino i Nicholsona (choć wiem, że są świetni w tym, co robią).
Żeby nie było niedomówień nie chodziło mi o odmiany seksualne, tylko o same odmiany (akurat ten przykład mi się nawinął). Po prostu uważam, że zrobienie płaczliwego generała bez jaj było fatalnym posunięciem ze strony scenarzystów.
Po co mam zmyślać. Może to słowo nie figuruje dokładnie pod ta nawą w słowniku. Ale z tego co mi wiadomo kobiety np. często mówią o ciepłych kluchach w sensie takich bezkonfliktowych i uczynnych romantyków, takich pozytywnych osób, których nie sposób nie polubić. Takie przeciwieństwo macho.
Czemu mam patrzeć z innej strony skoro jej nie ma? Mam jeszcze co prawda do oglądnięcia "Drogę do zatracenia" gdzie ponoć świetnie zagrał "gangstera", ale jakoś mi się to nie widzi.
Rola w Mili to jedna gorszych ról jakie miałem okazję zobaczyć. Szczerze powiedziawszy wolę już tych statystów - Mroczków oglądać.
Dobrze że przywołałeś akurat tych aktorów, bo prezentują podobny styl to Tomka, taki teatralno-ekspresyjny styl. To nie metoda stanisławowskiego gdzie aktorzy (np. De Niro, Day-Lewis, Seymour Hoffman) całkowicie do danej roli się zmieniają, stapiają się z odgrywaną rolą, często też zmieniają swój wygląd fizyczny, takie "kameleony".
Natomiast Pacino, Nicholson czy Hanks należą do drugiej grupy, do grupy aktorów grających (wiem, dziwnie brzmi). Ich ekspresyjny styl sprawia, że są czasami powtarzalni (w szczególności Hanks), ale zawsze są tacy żywi i spontaniczni (za wyjątkiem Tomka).
Jacka i Al też jakoś kiedyś nie lubiłem, ale po oglądnięciu "Lotu" i "Dwóch gniewnych ludzi" w przypadku pierwszego, oraz "Serpico" i "Pieskiego popołudnia" w przypadku drugiego jestem ich ogromnym fanem. Pod względem filmografii, wszechstronności czy samej gry Tomek wypada przy nich bardzo blado.
Jedynaczkę ma za brak umiejętności aktorskich. Ale już takiego Arniego, Willisa czy Sylwka bardzo lubię. Stejtam przy nich mięknie w gaciach.
Też nie przepadam za nim. W szczególności jak dzisiaj przeczytałem artykuł z nim.
Ja od czasu do czasu zobaczę sobie jakąś walkę, nie żebym był jakimś wielkim fanatykiem. Już lepsze jest UFC. Ka-es-wu to komercja, gdzie trochę krwi poleci z nosa i już walkę przerywają. Ale co tam! WIELKI PUDZIANKOWSKi walczy, dobre sobie.
Lepiej gdy występował w zawodach siłaczy. Teraz się pcha gdzie się tylko da. KSW, Taniec z gwiazdami, Just The Two Of Us... co dalej? poczytaj mi tato?
1. Forrest Gump
2. Kod Da Vinci i Anioły i Demony
3. Filadelfia
4. Cast Away - poza światem
5. Zielona Mila