Najlepsza część cyklu moim zdaniem. To ze względu liczne elementy autoparodii. Parodia bondowskiej sekwencji lufowej zawsze za każdym razem rozkłada mnie na łopatki.
tak, w tym filmie było:
-bondowskie wejście Jasona
-dobrze wyważone elementy humorystyczne, tak dotyczące horrorów (Przykład: "Oglądałam wiele horrorów i wiem, że facet w masce nigdy nie wróży nic dobrego)
-dobra gra aktorska (rzadkość w slasherach)
-genialne kawałki Alice'a Coopera (dwa jako świetne ilustracje i jedno mocne uderzenie na koniec)
-modyfikacja motywu tzw. final girl i zakończenie
McLouchlinowi dobrze wyszedł jeszcze dobrze "Snajper w Waszyngtonie: 23 dni grozy". Wniósł też sporo do serialu "Bez śladu".