Tak sobie troszke poczytałem i sie nieco zdziwiłem.
Mysle sobie hmm:
Mamy strone.
www.filmweb.pl
Mamy na niej użytkowników
Ktoś kiedyś w związku z tym wpadł na pomysł że na ludzi i na filmy można głosować (skala od 1 do 10) i ci z najlepszymi ocenkami będę mieli taki swój ranking... wszystko fajnie i wszystko piękne..
Wcale nie
Otóż
Są ludzie którzy się burzą ze genialni aktorzy na czele z przedstawicielami Act Studio z NY od Eli Kazana nie są w czołówce?!
Jak to tak można!
Ojej!
Zróbmy akcje
Paris Hilton i W Miller - gwiazda Prison Break ni mogą byc wyżej od A. Pacino czy A. Hepburn
A właśnie ze może..
A dlaczego?
z prostego powodu..
Mentalność Polaków, populizm, popkultora oraz masa i pare innych bajerów
Otóż nie róbmy niczego na siłe !!!!!!!!!
Jeśli jest na filmwebie rzesza gorących nastolatek która pragnie Millera - to nic nie zrobimy. Wchodząc i zanizajac mu masowo notki zrobimy tylko to ze - one/oni wbiją i "naszych" faworytów strącą niżej (przypominam ze ich jest wiecej - i mają w dupie kto to jest Marlon Brando czy Frank Capra)
Jesli chcecie to załozcie sobie drugi ranking filmwebu - artystycvzno ambitny?!
No po co działać na siłe?!
TO jest Polska!
Popatrz cie mamy w tv? Jakie seriale, popatrzcie na poziom polskich filmów kinowych - komercyjnych rozrywkowych i popatrzcie na poziom muzyki (Mandaryna, BLog itd) - i zastanowcie sie dlaczego tego jest coraz wiecej? Jedni siętrzymaja - inni upadają a zaraz pojawiają sie podobni - nastepcy) - bo ludzie tego pragną.. bo w polsce jest wiecej takich ludzi!!
Gdyby ich nie było - to nie było by zapotrzebowania na taki tani, plastikowy bajerek.
No ale są.
I więcej osob ceni sobie Oscary niżPalmę w Cannes
i wiecej osob poogląda dzisiaj w tv o 20:00 prison break niz o 23:55 jeden z najlepszych filmów mistrza Viscontiego!
A dlaczego? no chyba znacie odpowiedz na to pytanie
Ja też jestem niepocieszony ze u szcztu listy TOP FILMY nie ma mojej ukochanej La Strady i ukochanego Cinema Paradiso a jesli chodzi o osoby to - Kieslowskiego i Polańskiego a zaraz obok Almodovara i Bunuela. Itd Itp
No ale po co mamy robic jakies akcje zanizania ocen i td.. jesli jest wiekszosc ktora sobie glosuje na millera to niech głosuje i juz no.. MY SAMI WIEMY KTO JEST NAJLEPSZY I NIE POTRZEBA DO TEGO ZADNYCH RANKINGÓW FILMWEBU. ranking filmwbu to jest jakis bóg? wyznacznik Czegoś w naszym życiu ważnego?
CHyba nie łudzicie sie ze ludzie właczaja strone jakiejs gwiazdy serialu i wybieraja ocene - za 1 biorą postaci z Anny Marii Wesołowskiej a za 10 biorą Ala Pacino, Liv Ullmann czy Antonioniego!
TO jest ranking POPULARNOŚCI !!!
POPULARNOŚĆI!!:)
Ok?
a jeśli chodzi o poziom, o umiejętnosci o klase o geniusz i cała resztę..
no cóż chyba od tego mamy HISTORIĘ! Mamy uznanie i zdobyte nagrody!
MAMY LEGENDY I MITY! Mamy wielkie książki i nasze głowy nasze przekonanie co do słuszności na ten temat.
I jeszcze jedna rzecz, ważna
Nie wiem czy każdy zna SONDE miesiecznika "FILM" przeprowadzoną ok rok-u temu. Były tam pytania "Najlepszy polski aktor, aktorka, najlepszy polski film" i coś jeszcze. (Najlepszy powtarzam nie najpopularniejszy)
Nie mam pod rekątego ale z głowy sobie przypomne ze na 1,2,3 miejscu padały takie tytuł/ nazwiska jak:
Poranek Kojota, Chłopaki nie płaczą, Cezary Pazura itp.
Zauważcie.. nie było tam nic o mistrzu Cybulskim, nic o Nożu w wodzie czy Dekalogu, filmach Wajdy.
Tak tak. Najlepszym polskim filmem nie jest Popiol i diament, Noz w wodzie, Dekalog, czy kilkanascie innych pozycji - wasze rozne tytpy - ale Człopaki nie płaczą...
To bardzo bezposrednio nawiazuje do tego tematu..
ale wiecie co..
Lubaszenko jest z nami.
Słynna scena z Człopaki nie płacza - cudownie obrazuje poziom polaków
Mamy scene rozpoczynająca SMierc w Wenecji Visconiego. Dirk Bogarde płynie w wiadomym do Wenecji. Scena trwa może ze 2 minutki film ponad 120 minut.
"Film o facecie w łódzce"
Tak własnie Lubaszenko wypowiedział sie na poruszany tutaj temat i ładnie to zrobił.
Tak to najlepsze podsumowanie tego tematu..
Pozdrawiam
I zaznaczam przy okazji ze bardzo lubie Serial prison break i uwazam ze jest on jedynm z najlepszych seriali amerykańskiej telewizji w ostatnich latach.
Ponieważ jedno słowo to za mało, trzeba sztucznie przedłużyć. Meritum mojej wypowiedzi skraca się jednak do jednego słowa: Amen bracie/ siostro! Amen!
Nie wiedziałem, gdzie odpowiedzieć na Twoją wypowiedź, na moim blogu, a zatem robię to tutaj...
Nie mówie, że nie masz racji, ale gdybyś był\a zdolny\a uraczyć mnie jakąś słownikową definicją, w myśl której, nie powinno zaczynać się zdania od "Mi", lub "Mnie", to byłbym wdzięczny.
Często powtarzający się wielokropek nie jest w mojej opinii błędem, tylko manierą. Niekoniecznie dobrą... ;-)
Pozdrawiam...
P.S. Mów mi na "Ty".
P.P.S. Dziękuje za nutę obiektywizmu...;-)
Dalam mu 10, póki nie spojrzałam na to pole bitwy, pod jego filmografią i doszłam do wniosku że faktycznie niektórzy mają rację.
Zgadzam sie z autorem.
Tak, tak, z tym wielokropkiem to moje osobiste zboczenie i masz rację, że nie jest to błędem, ale po prostu musiałam o nim wspomnieć w ramach mojej osobistej interpunkcyjnej krucjaty ^_~.
W sprawie pisania "mi" lub "mnie"- słownikowej definicji nie pamiętam, natomiast, jak wspominałam, pierwszy wyraz w zdaniu to pozycja akcentowana, a ponieważ zaimek "ja" w celowniku liczby pojedynczej ma dwie formy, czyli wiadome: "mi"/"mnie", formy dłuższej używamy właśnie w tej pozycji, a wiec na początku zdania, na przykład: "Mnie się to nie podoba.", lub w trybie rozkazującym, gdy chcemy zamanifestować, że chodzi nam właśnie o nas, na przykład: "Podaj to mnie, a nie jemu". Właściwie we wszystkich formach, kiedy zależy nam na zaakcentowaniu własnego zdania powinniśmy używać "mnie". Wedle tego, czego nas uczyli - a było to dawno, mogę błądzić, lecz nie sądzę ^_^- taka jest norma, ale pewnie uzus dopuszcza używanie "mi" na początku, więc zasadniczo nie należałoby uznawać tego, jako błąd wołający o pomstę do nieba. Jeżeli jednak bardzo zależy Ci na opinii słownikowej, mogę poszukać, lub zapytać pierwszego profesora, który się nawinie. Wyrocznią językoznawczą nie jestem, ale tyle jeszcze pamiętam.
A żeby nie był to jedynie post językoznawczy, dodam, że zgadzam się z Tobą w kwestii Millera, aczkolwiek może nie do końca. To, co dyskwalifikuje go najbardziej to fakt, iż, jak celnie zauważyłeś, wszędzie gra tak samo, a to grzech bodajże najcięższy. Mam koleżankę aktorkę, która mnie uczula na takie rzeczy, niestety Millera widziała tylko w "Piętnie", a w towarzystwie Hopkinsa raczej ciężko zwracać uwagę na kogokolwiek innego, więc nie będę tu ani go wychwalać, czy potępiać, bo nie posiadam kwalifikacji, ani wiedzy. Zmysł obserwacji mam jednak na tyle rozwinięty, by stwierdzić, iż faktycznie wszędzie jest jedna i tą samą postacią.
Pozdrowienia.
Wierzę Ci na słowo... A jak zajdzie potrzeba to i ja się spytam.;-)
Dziękuje za reprymendę.
Ja odpowiednie kwalifikacje, wiedzę i uprawnienia mam, dlatego też korzystam i krytykuje, kogo się należy.
Każdy, kto ma podobne zdanie, jak "Ja" (czyli również Ty) może czuć się uprawniony, wykwalifikowany i obyty, wszak w tej sprawie jestem, niczym wyrocznia.;-)
Nie trzeba być aktorem, krytykiem czy człowiekiem z branży, żeby się na tym znać. Wystarczy wprawione oko...
Dla mnie jednak najważniejszy jest brak jego jakiejkolwiek mimiki. Gdybym miał za główny standard uznawać różnorodność ról, to jak miałbym sklasyfikować Clinta Eastwooda, który jest żywą legendą, a jednak jego różnorodność ról (warsztat też nie jest najlepszy) jest naprawdę znikoma?
Piętno to dla mnie, z kolei, jeden z gorszych filmów z Hopkinsem, jakie widziałem. Jego występ mimo iż "przykrył" resztę obsady to był co najwyżej poprawny.
To chyba wszystko...
Pozdrawiam...
W kwestii "Piętna" całkowicie się zgadzam, do wybitnych ono nie należy. Chodziło jedynie o to, że kiedy dwie fanatyczki Hopkinsa oglądają z nim film, reszta aktorów przestaje istnieć, ot tak, niezależnie od tego, jak w danym filmie gra ^_^.
W kwestii mimiki (na marginesie: pewnie czujesz się, jakbyś przeżywał dzień świstaka ^_~) też trzeba przyznać Ci rację. Jednak mój punkt widzenia jest nieco inny. Uważam, że jeśli jest się amatorem, a nie aktorem zawodowym, brak mimiki jest o niebo lepszy niż nadmiar. Nic gorszego nad "granie minami"! Oczywiście, że całkowity ich brak nie jest dobry, ale nadmiar, przynajmniej dla mnie, jest większą zbrodnią. Lepiej niech nie krzywi się wcale, niż ma się krzywić nieustannie. Jak wszędzie jednak potrzebny jest złoty środek. Poza tym częściowo usprawiedliwia go fakt, iż "mina Scofielda" nie jest "miną Millera". On raczej należy do typu tych radosnych - przynajmniej takie wrażenie sprawia w wywiadach.
Poza tym, powiedzieć to trzeba szczerze, lubię i wolę myśleć, że tak ma być. Może się oszukuję... Zaiste! Na pewno się oszukuję, lecz lepiej sądzić, iż taki ma być Scofield, niż że jest to nieudolność aktora, lub jakkolwiek chcemy go nazwać. Przynajmniej serial ogląda się lepiej. To tyle.
Pozdrawiam.
PS Kiedy w drugim sezonie (nota bene bardzo słabym w porównaniu z pierwszym) Miller "zalicza" wybuch złości, byłam w takim szoku, że obejrzałam to kilka razy. Nie wierzyłam własnym oczom ^_~.