Myślę sobie, jak to jest z tym gościem, czy czasem go w przeszłości nie przehajpowałem, czy nigdy nie był tak dobry. Jednak stwierdzam, że swoje dla polskiego kina zrobił i nikt mu tego nie odbierze. Mówiąc to nie ma znaczenia, czy przebieram nogami, czekając na jego nowy film (nie przebieram, nawet nie drżę).
Zaczynał dobrze, "Weselem" (o "Małżowinie" litościwe nie wspomnę), filmem, w którym po latach widać braki techniczne, ale fabularnie cacy, o Polsce bogacącej się, lecz wciąż bez klasy. O wsiowym narodzie, jak to mówi Linda. Co ciekawe, póki co jego ostatni film, "Wesele" z 2021 roku, technicznie jest super, ale treść już panu Wojtkowi uleciała (nie nadąża za bieżącymi dziejami swojego narodu). Ale wracając do początków. "Dom zły" pamiętny, ale spieprzony na poziomie scenariusza (niezrozumiała narracja, oglądałem wiele razy i wciąż nie wiem, o co chodzi z zootechnikiem i tak dalej).
Po kilku latach powstało największe dzieło Smarzola - "Róża". Ale nie na jego scenariuszu, co ważne, bo ten tekst robi tu połowę roboty. Co nie zmienia faktu, że to film wybitny, jeden z moich ukochanych. Dalej "Drogówka", bardzo sprawny kryminał, świetny film, co pokazuje, że Smarzowski jest najlepszy, gdy bierze się pod ramię z gatunkiem. Rok później jego najbardziej niedoceniany film, czyli "Pod Mocnym Aniołem". Cenię go chyba wyżej niż "Drogówkę" czy "Kler", bo to Pilch, którego, wydawałoby się, nie da się przełożyć na kino, a tu proszę i to jak! Później szczyt Wojtka, czyli "Wołyń". Własny tekst, własna reżyseria. Tak jak mówiłem, "Róża" the best, ale zaraz po tym "Wołyń" (o obu filmach więcej piszę na forach tych produkcji).
"Księdza", reklamówkę Showmaxa, pomijam, bo to nieistotne, dlatego, że w 2018 roku wychodzi "Kler". Tutaj widzę jakieś wady, ale pod kątem dojrzałości narracyjnej to chyba najlepszy tekst Smarzowskiego (ma minusy, dlatego nie najlepszy, ale w tym jednym aspekcie best) i tak samo jest z techniczną realizacją (nawet w "Wołyniu", oczywiście całościowo filmem lepszym, ale zdarzały się wpadki montażowe).
Niestety dalej już WS idzie w dół. Wspomniane "Wesele 21" i zapowiadany "Dom dobry sen zły" wskazuje, że autorowi wypisały się już wszystkie mazaki i zostaje mu robić to, co koledzy po fachu zrobili już lepiej (patrz "Pokłosie"), albo bazować na nazwisku i odgrzewać swoje od dawna leżące w lodówce kotlety (no sorry, ale temat przemocy domowej jest w zasadzie w każdym jego filmie).
Powiem tak: facet dużo zrobił, zawsze będę miał do niego sentyment, ale chyba więcej już nie zrobi. To wciąż będą dobre filmy, techniczne wysoki poziom, ale już nie będzie drugiego "Wołynia" czy "Pod Mocnym Aniołem". A może się mylę? Oby!