Bardzo... elektryczny.
Zawalił Polsce już trzy turnieje.
Na EURO 2012 wyleciał z boiska z czerwoną kartką już w pierwszym meczu z Grecją za faul, na EURO 2016 też już w pierwszym meczu tak niefortunnie sfaulował jednego z naszych (sic!) obrońców, że na Polski szczęście sam nabawił się kontuzji I zastąpił go fenomenalny ŁUKASZ FABIAŃSKI i w dużej mierze przy jego udziale reprezentacja dotarła do ćwierćfinału mistrzostw Europy.
Później MŚ 2018 w Rosji i znowu Szczęsny dzieli i rządzi podczas meczu pierwszego z Senegalem, kiedy to w niezapomniany wprost sposób zostawił pustą bramkę, co Senegalczycy skrzętnie wykorzystali.
Ale i to nie koniec przygód, bo jeszcze EURO 2020 i znów Św. Wojciech w pierwszym meczu, ze Słowacją, popisał się "doskonałą" interwencją, wpuścił gola i tyle nas było.
Ale żeby być sprawiedliwym w eliminacjach nierzadko ratował nam skórę. To na turniejach się spala.
Szkoda Fabiańskiego. Co za marnotrawstwo talentu...