Recenzja filmu

Mroczna dzielnica (2001)
Andrzej Bartkowiak
Steven Seagal
DMX

15 Posterunek

<a href="lkportret.xml?aa=98" class="text">Seagal</a> powrócił. Nieoglądany od czasów telewizyjnego <b><a href="fbinfo.xml?aa=542" class="text">"Patrioty"</a></b> aktor kina akcji pojawia się na
Seagal powrócił. Nieoglądany od czasów telewizyjnego "Patrioty" aktor kina akcji pojawia się na dużym ekranie i to w filmie, który na tle zalewającej nas ostatnio kinowej sieczki, nie jest wcale taki zły. Schematów w tym filmie, jak w większości tego rodzaju obrazów, nie brakuje. Seagal, a właściwie grany przez niego bohater, Orin Boyd, widzi jak zwykle wszystko, nawet za plecami, znakomicie łączy fakty i pakuje się w kłopoty, które prowadzą do tego, że musi ratować swój (niczego sobie, jeśli brać pod uwagę wiek aktora) tyłek. Tym razem wciela się w rolę policjanta, który po bardzo heroicznej, ale niebywale ryzykownej i kosztownej akcji, zostaje zdegradowany i przeniesiony na posterunek w tzw. czarnej dzielnicy. Przyjmują go tam zarówno jako człowieka-legendę, bohatera pierwszych strona gazet, jak i outsidera i jak się okazuje wraz z rozwojem sytuacji, zagrożenie dla spokojnego, aczkolwiek bynajmniej nie uczciwego życia policjantów. Okazuje się bowiem, że owi panowie w mundurach nie maja czystych rąk, mimo iż na większości ich czarnoskórych dłoni tego nie widać. Większość z nich zaczyna naszego bohatera uważać za najgroźniejszego żyjącego człowieka - uczciwego glinę. Ponownie wplątany, tym razem w jeszcze groźniejszą, bo bezpośrednio zagrażającą życiu aferę, nasz superglina pozostaje sam, do dyspozycji mając tylko własne szybkie i silne ręce (których działania nie omieszkuje pokazywać często na ekranie) i malutki pistolecik, którym udaje mu się nawet rozwalić helikopter (!). Oprócz skorumpowanych kolegów, towarzyszą Boydowi wrodzy "białym" Afroamerykanie, psychicznie niezrównoważeni cholerycy i właściciele samochodów za minimum 250 tys. dolarów (które oczywiście zostają poświęcone w imię szeregu wybuchów, stłuczek i innych efektów specjalnych). Narkotyki, przemoc, zdrada, korupcja, bijatyki i dużo, dużo strzelaniny - to krótka charakterystyka fabuły. Jakby nie patrzeć, to także cechy gatunku, których w dobrym kinie akcji szukamy. Czy "Mroczna dzielnica" do nich należy? No cóż... Jest tu wiele niedociągnięć, których wybaczenie może okazać się trudne. Twórcy scenariusza, jak tylko potrafili i na ile poniosła ich wyobraźnia, starali się pogmatwać wątki fabuły tak, ażeby widzowi utrudnić dojście do tego kto? z kim? i dlaczego? W ten sposób otrzymujemy czasem sytuacje aż porażające naiwnością i wynikłym z tejże płytkości komizmem. To, co udało się scenarzystom, a właściwie specjaliście od castingu, to budowanie postaci i dobór aktorów. Seagal nie wygłupił się w roli zbuntowanego policjanta, człowieka samego w walce przeciw wszystkim - takie role grał już nie raz, jak chociażby w "Nieuchwytnym" czy "Wygrać ze śmiercią". Z prawdziwą przyjemnością można stwierdzić, iż na szczęście nie zestarzał się na tyle, by w tej roli wyglądać śmiesznie. Znakomicie wypadł DMX jako tajemniczy, majętny biznesmen, robiący interesy z nieuczciwymi stróżami prawa, który okazuje się nie być jednak tym "złym" (choć jako kobieta stwierdzam, że w żadnej sytuacji DMX źle wyglądać nie może). Znany raper stworzył bardzo wiarygodną postać, a jego wielkim atutem, mimo braku rozbieranych scen, był na pewno ciepły głos i niesamowicie wysportowane, piękne ciało. DMX z Seagalem stworzyli dość zrównoważony duet, do tego stopnia ciekawy, że gdy któregokolwiek brakuje na ekranie, robi się mdło. Owe "braki" zapychane są jednak częstymi sekwencjami efektów specjalnych, bijatyk i wybuchów. Sceny te są naprawdę dobrze sfilmowane, co nie dziwi, gdy weźmie się pod uwagę, że pracowali przy nich tacy ludzie jak: reżyser Andrzej Bartkowiak (który wcześniej zdobył uznanie jako operator tak znanych tytułów jak: "Adwokat diabła" czy "Gatunek" ), producent Joe Silver ("Matrix", "Szklana pułapka", "Zabójcza broń") i inni specjaliści, którzy kino akcji mają w małym palcu. Ja jestem pod wrażeniem (może nie głębokim, ale zawsze jakimś) sprawnych, dynamicznych, splatających się płynnie w całość zdjęć w filmie. Widać tu długoletnie operatorskie doświadczenie Bartkowiaka, umiejącego w odpowiedni dla realizowanego gatunku sposób pokierować swoją ekipa. Mimo schematycznej fabuły, wzorującej się z pewnością na niedoścignionym klasyku dramatu policyjnego - "Serpico" Lumeta, dostajemy niezłe kino akcji, które miłośnika umięśnionych, dobrze się bijących facetów, szybkich pościgów i dużej ilości strzelaniny, zawieść nie powinno. A ja panie, które obawiają się, że będą się nudzić w kinie u boku swoich facetów, zapewniam, iż nawet najbardziej zagorzałe rasistki przekonają się do urody pojawiających się na ekranie czarnoskórych przystojniaków.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Nasz niezwykle utalentowany rodak - Andrzej Bartkowiak swą przygodę z Hollywood rozpoczął od tworzenia... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones