Recenzja filmu

Alex i Emma (2003)
Rob Reiner
Sophie Marceau
Lobo Sebastian

Cierpienia młodego pisarza

Emma, główna bohaterka filmu ma pewien zwyczaj - na początku zawsze czyta koniec książki. "Jeśli podoba mi się zakończenie, spodoba mi się środek. Jeśli nie, to szkoda mojego czasu" -
Emma, główna bohaterka filmu ma pewien zwyczaj - na początku zawsze czyta koniec książki. "Jeśli podoba mi się zakończenie, spodoba mi się środek. Jeśli nie, to szkoda mojego czasu" - argumentuje. Jest to o tyle słuszne, że niektórych książek zwyczajnie nie warto czytać. Tak jak niektórych filmów nie warto oglądać. Niestety, "Alex i Emma" to przykład ilustrujący to twierdzenie. Gdybym znała zakończenie, pewnie spałabym do południa, zamiast rano biec na pokaz prasowy. Film dostał etykietkę komedii romantycznej. Jednak, jak na komedię jest on zdecydowanie za mało śmieszny, a na romantyczną za mało romantyczny. Po ekranie snuje się para niezbyt ciekawych, a wręcz wkurzających bohaterów, którzy tylko dzięki magicznej sile hollywoodzkiego happy endu nieubłaganie zbliżają się do siebie. On to niezdarny, chwiejny emocjonalnie pisarz, który zadłużył się u kubańskiej mafii. Jeśli nie spłaci Kubańczyków w ciągu miesiąca zaliczką za nową książkę, będzie zmuszony do skoku na główkę z czwartego piętra. Ona to zasadnicza stenotypistka, której on podyktuje swoje dzieło. Już od pierwszego zdania zaczynają się kłopoty. Emma krytykuje większość pomysłów Alexa, co - o dziwo - go motywuje, zamiast kompletnie blokować. I tak wespół w zespół piszą wielki utwór, któremu bliżej raczej do harlequina niż Hemingwaya. Dość zabawne jest zderzenie kobiecego i męskiego punktu widzenia, ale po pierwsze żadne to novum, a po drugie nic z tego nie wynika, poza kilkoma zabawnymi dialogami. W tej cichej wojnie płci przegrani są tylko widzowie. Nagła zmiana (pod wpływem obezwładniającej siły miłości, rzecz jasna), jaka zachodzi w bohaterach to straszny banał znany z wielu innych i nierzadko lepszych filmów tego gatunku. Pewnie dlatego twórcy "Alexa i Emmy" silą się na dystans do opowiadanej historii. Ironia jednak wychodzi im tak dobrze, jak Kate Hudson mówienie z udziwnionym akcentem. Scenarzyści starali się wpleść "nowe" motywy do swojego obrazu. Że niby tak samo, a jednak inaczej. Mamy tu więc dwie, równoległe historie. Niestety, obie tak samo nieciekawe. Bohaterami książki Alexa są on sam, i jego dawna miłość oraz Emma, która występuje w 4 różnych mutacjach - jako Szwedka, Niemka, Hiszpanka, Amerykanka. Ni to zabawne, ni to udane. Niezbyt dobrze wybrała sobie rolę Kate Hudson. Jej największy atut - świeżość i naturalność jest zupełnie niewidoczny. Podobnie jak uroda. Emma jest typową myszką i nawet Hudson nie dodaje jej blasku. Po takich filmach dostaję gęsiej skórki na hasło "komedia romantyczna" i mam ochotę iść wyłącznie na horror. Krwawy.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones