Recenzja filmu

Sky Kapitan i świat jutra (2004)
Kerry Conran
Gwyneth Paltrow
Jude Law

Crimson Skies

<a href="http://sky.kapitan.i.swiat.jutra.filmweb.pl/" class="n"><b>"Sky Kapitan i świat jutra"</b></a> to jedna z najbardziej oczekiwanych przeze mnie premier tego roku. Klimatyczne zwiastuny
"Sky Kapitan i świat jutra" to jedna z najbardziej oczekiwanych przeze mnie premier tego roku. Klimatyczne zwiastuny oraz doborowa obsada obiecywały, że oto nadchodzi film, który może zapoczątkować nową modę we współczesnym kinie. Niestety, z przykrością muszę przyznać, że choć "Sky Kapitan" bardzo mi się podobał, to jednak nie spełnił do końca pokładanych w nim nadziei. Nowy Jork, lata 30. ubiegłego wieku. Młoda reporterka Polly Perkins (Gwyneth Paltrow) pracuje nad tekstem opowiadającym o wybitnych naukowcach, którzy jeden po drugim znikają w tajemniczych okolicznościach. Dziewczyna dociera do informacji, z których wynika, iż wszyscy zaginieni byli w przeszłości członkami supertajnej, niemieckiej jednostki badawczej dowodzonej przez tajemniczego i złowrogiego profesora Totenkopfa. Polly udaje się odnaleźć ostatniego z ocalałych współpracowników, który zdradza jej, iż Totenkopf planuje zniszczyć świat. Niebawem nad Nowym Jorkiem pojawiają się olbrzymie roboty, które rozpoczynają destrukcję miasta. Wojsko, nie mogąc sobie poradzić z inwazją, prosi o pomoc nieustraszonego pilota Sky Kapitana (Jude Law) i jego armię najemników... "Jeśli nie lubisz tego filmu, to znaczy, że w ogóle nie lubisz filmów" – taki cytat z recenzji autorstwa Gene'a Shalita znajdziemy na oficjalnej, internetowej stronie "Sky Kapitana". I choć założenie Shalita jest bardzo radykalne, to jest w nim wiele prawdy. Debiutancki obraz Kerry'ego Conrana adresowany jest do widzów kochających fantastykę, którzy z równym zainteresowaniem oglądają nowy epizod "Gwiezdnych wojen", jak i "Metropolis" Fritza Langa, "King Konga", czy seriale opowiadające o przygodach Bucka Rogersa bądź Flasha Gordona. "Sky Kapitan i świat jutra" to bowiem porywająca mieszanka cytatów i zapożyczeń znanych nie tylko z kina (w tym również do bondowskiej serii), ale również komiksów i z ekranu komputera. Kerry Conran połączył ze sobą wątki znane ze starych filmów, powieści Verne'a, Wellsa a nawet gier komputerowych, z których wydana jakiś czas temu zręcznościowa strzelanina "Crimson Skies" wydaje się być jedną z bezpośrednich inspiracji reżysera (podobne są nie tylko klimat obu tytułów, ale nawet logo gry i symbol namalowany na maszynach Totenkopfa). "Sky Kapitan" to produkcja zrealizowana w stylistyce retro i to nie tylko od strony fabularnej, ale również technicznej. Świadome utrzymanie kolorystyki filmu w tonacji sepii, jak również wiele rozwiązań realizatorskich (nakładane zdjęcia, animowane fale radiowe) przywodzą na myśl obrazy z pierwszej połowy XX wieku. Uważni widzowie wypatrzą nawet nawiązania do popularnych w owym czasie rysunkowych seriali opowiadających o przygodach Supermana. Wynajdywanie tych szczegółów i smaczków na pewno sprawi fanom gatunku wiele radości. Szkoda tylko, że już sama realizacja nie dorównała pomysłowi. "Sky Kapitan" to film, który prawie w całości powstał na komputerach. Poza aktorami i kilkoma podstawowymi elementami scenografii, cały świat został wygenerowany dzięki cyfrowej animacji, a ta niestety, niekiedy nie wygląda najlepiej. Obok scen fenomenalnych, w obrazie znalazło się sporo fragmentów, w których nawet mało uważny widz zauważy sztuczność dekoracji. To wrażenie potęgują również aktorzy, którzy grając na zielonym/niebieskim tle, nie zawsze umieli poradzić sobie z rolą. Najgorzej wypada w tym przypadku Gwyneth Paltrow sprawiająca w wielu scenach wrażenie zagubionej. Także scenariusz pozostawia nieco do życzenia. Po obiecującym początku "Sky Kapitan" bardzo szybko zmienia się w kolejną "strzelankę" rodem z Hollywood, w której bohaterowie ustępują miejsca efektom specjalnym, a sama fabuła staje się zlepkiem kolejnych nawiązań i cytatów. Owszem ogląda się to nieźle, ale z pewnym uczuciem niedosytu. Na pewno trzeba Kerry'emu Conranowi pogratulować odwagi. Dysponując sporym budżetem podjął się zrobienia film, jakiego do tej pory nie było. Korzystając z komputerowej technologii odtworzył na dużym ekranie nie tylko zapomnianą już dziś poetykę kina fantastycznego, ale "przywrócił do życia" również legendarnego aktorka Laurence'a Olivera, który w obrazie wcielił się w postać Totenkopfa. W rezultacie powstał film niezły, ale też w pewnym sensie hermetyczny, którego walory docenią najpełniej (albo jedynie) fani gatunku.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Scenografia w filmie pełni istotną rolę - odtwarza przeszłość, wprowadza widza w klimat, sprawia, że... czytaj więcej
We współczesnym kinie efekty specjalne odgrywają coraz większą rolę. Spychają na dalszy plan scenariusz,... czytaj więcej
Walka z bezwzględnym, a do tego inteligentnym przeciwnikiem, super szybkie podniebne akrobacje, podróże... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones