Recenzja wyd. DVD filmu

Solista (2009)
Joe Wright

Gra dla dwojga

Pamiętacie poprzedni film Joe Wrighta, "Pokutę"? Jeżeli będący bladym cieniem literackiego pierwowzoru melodramat ocaleje w masowej świadomości, to tylko dzięki nakręconej w jednym ujęciu scenie
Genialny multiinstrumentalista Nathaniel Ayers do dziś spaceruje bulwarami Miasta Aniołów. Koncertuje dla gołąbków i gryzoni, podnosi na duchu życiowych rozbitków. Sypia w pokoju, który wynajął mu dziennikarz Los Angeles Times, Steve López. Jest członkiem przygarniającej bezdomnych organizacji LAMP, w której żurnalista zapewnił mu miejsce. Tej pięknej przyjaźni nie zniszczyła ani choroba psychiczna Ayersa, ani początkowy egoizm Lópeza. W Hollywood postanowiono wystawić jej pomnik. No i stoi ten nieszczęsny "Solista" – w pretensjonalnej pozie, bez życia, odlany w wyeksploatowanej przez Fabrykę Snów formie.

Pamiętacie poprzedni film Joe Wrighta, "Pokutę"? Jeżeli będący bladym cieniem literackiego pierwowzoru melodramat ocaleje w masowej świadomości, to tylko dzięki nakręconej w jednym ujęciu scenie ewakuacji z Dunkierki, gdy ranni żołnierze i oszołomieni cywile odgrywają cierpienie i trwogę w takt łkających smyczków. Ten dwuminutowy romans Hieronima Boscha z zadurzonym we własnej dosłowności kinem wojennym, ujawnił niedobrą cechę Wrighta, mianowicie słabość do kiczowatej ornamentyki, rzekomo wpisanej w opowieści o najwyższych abstrakcjach. Jednakże to, co w "Pokucie" było tylko pojedynczym wybrykiem, w "Soliście" jest już strategią twórczą. Opowiadając o Ayersie, reżyser sięga po wycackaną estetykę rodem ze społecznikowskich, snobistycznych wernisaży. Większość jego pomysłów sponsoruje ulubiona figura stylistyczna filmowych grafomanów, czyli synestezja. Gdy bohater wsłuchuje się w trzecią symfonię Beethovena i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki odpływa do krainy, w której kolorowe wielokąty "tańczą" w najlepsze, utwór zaczyna przypominać autoparodię. Niestety, Wrighta nie stać na ironię, więc nie potrafi rozbrajać tych ładunków banału.  

Rezygnując z Ayersa na rzecz zaangażowanego biadolenia o ciężkiej sytuacji socjalnej w Los Angeles, twórca rzuca ręcznik. Zostawia ciekawego bohatera i zapuszcza się do królestwa biedy. I znów, kadruje te obskurne noclegownie tak pięknie, że aż chciałoby się tam zamieszkać, dostać schizofrenii i brzdękać na uszkodzonych skrzypcach. Warto się więc zastanowić, czy podobne zarzuty dotyczą jeszcze artystycznej wartości jego filmu, czy już moralnej.

Na płycie DVD znajdziemy komentarz reżysera, zestaw usuniętych scen (raczej nic ciekawego), dokument z produkcji oraz materiał o prestiżowej szkole Julliarda, w której studiował Nathaniel Ayers.
1 10
Moja ocena:
3
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Steve Lopez (Robert Downey Jr.) właśnie stracił wenę. Nie byłoby w tym nic dramatycznego, gdyby nie fakt,... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones