Recenzja filmu

Demony wojny wg Goi (1998)
Władysław Pasikowski
Bogusław Linda
Zbigniew Zamachowski

Hollywood dla ubogich

Polacy zainspirowani dokonaniami kolegów zza oceanu w dziedzinie wiernego ukazywania wojny na srebrnym ekranie, postanowili sami stworzyć dramat wojenny. Dosyć mieli amerykańskich superbohaterów,
Polacy zainspirowani dokonaniami kolegów zza oceanu w dziedzinie wiernego ukazywania wojny na srebrnym ekranie, postanowili sami stworzyć dramat wojenny. Dosyć mieli amerykańskich superbohaterów, którzy niemalże w pojedynkę wygrywali bitwy, wypełniali misje, zabijali wrogów. Chcieli Polakom dać niezwykłego żołnierza, w którym młodzi chłopcy widzieliby ulubioną postać filmową. Ponadto pragnęli poruszyć aktualny temat, przedstawić losy pokojowego kontyngentu na Bałkanach. Fabuła "Demonów wojny wg Goi" przedstawia losy polskiego oddziału, który w ramach programu ONZ wykonuje zadania rozjemcze w Bośni. Na jego czele stoi major Keller, który sprzeciwia się rozkazom przełożonych i postanawia wyruszyć z pomocą pasażerom zestrzelonego wojskowego śmigłowca. Wraz ze swoimi ludźmi stara się ocalić również polskich żołnierzy, którzy znaleźli się na pokładzie helikoptera, a teraz są na terytorium serbskiego bandyty. Niestety, Pasikowski pomimo sporych środków finansowych nie podołał zadaniu. Nie udało mu się stworzyć dobrego filmu wojennego. Powstała jedynie marna kopia hollywoodzkich produkcji. Naciągana historia, którą, osobie myślącej, bardzo ciężko przełknąć. Autor słynnych "Psów" nie wykreował bohaterów, którzy budziliby sympatię widzów. Nie stworzył postaci, o których życie troszczyłbym się przed ekranem. W "Demonach wojny..." obserwujemy poczytania oddziału, którego członkowie są słabo zarysowanymi, mało przekonującymi i wiarygodnymi postaciami. Nie można tu dostrzec emocji ani toku myślenia żołnierzy, przez co kreacje aktorskie są ubogie. W scenach, w których dochodzi do wymiany ognia, w oczy rzuca się przesadny patos. W ogóle, wydaje mi się, że Pasikowski nie zadbał o nastrój ani o styl. Pod tymi względami film jest strasznie nierówny. Spokojnie poprowadzone sceny, w których padają ciepłe słowa, zostają przerwane chaotycznie pokazanymi scenami walki. Napięcia praktycznie nie ma. Scenariusz zalatuje tandetą. Strasznie naciągane są tu zwroty akcji, na siłę wprowadzana i nieudolnie budowana dramaturgia. Montaż zaburza przepływ czasu pomiędzy kolejnymi ujęciami, a poza tym, próbuje ukryć błędy popełnione na planie. Wybuchy są zazwyczaj przesadzone, pozostała cześć wykonania zaledwie poprawna. Na uwagę zasługują jedynie zdjęcia. Edelman, który po raz kolejny udowodnił, że za jego nazwiskiem stoi sprawdzona jakość. Reasumując. "Demony wojny wg Goi" to film zły, nieudany. Jest ubogi pod względem opowiadanej historii i treści z niej płynących. Wykonanie zaledwie poprawne, więc nie ma tu niczego, co mogłoby zainteresować. Chyba, że kogoś zadowala widok karabinu i kilku trupów.
1 10
Moja ocena:
2
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones