Recenzja filmu

Jądro Ziemi (2003)
Jon Amiel
Aaron Eckhart
Hilary Swank

Jądro ciemnoty

Pamiętacie <b>"<f>Armageddon</f>"</b>? Wielkobudżetową produkcję, w której garstka śmiałków pod wodzą <o o="Bruce'a Willisa">Bruce Willis</o> wyrusza w kosmos aby zniszczyć olbrzymi meteoryt
Pamiętacie "Armageddon"? Wielkobudżetową produkcję, w której garstka śmiałków pod wodzą Bruce Willis wyrusza w kosmos aby zniszczyć olbrzymi meteoryt zagrażający istnieniu naszej planety? Na pewno pamiętacie. Twórcy "Jądro ziemi" postanowili powtórzyć ten pomysł, ale zamiast w górę wysłali bohaterów w dół - do wnętrza ziemi. Rzecz dzieje się współcześnie. Na świecie coraz częściej dochodzi do niewyjaśnionych zjawisk. Nagle, w tej samej chwili w obrębie kilku przecznic umiera kilkanaście osób, które miały wstawione rozruszniki serca, ptaki zaczynają tracić orientacje i rozbijają sklepowe witryny wywołując panikę na ulicach Londynu. Wszystko to zdaje się zwiastować katastrofę... I rzeczywiście, młody naukowiec doktor Josh Keyes odkrywa, że jądro ziemi się zatrzymało, czego efektem jest zanikanie powłoki elektromagnetycznej, otaczającej naszą planetę. Jeżeli jądra nie uda się uruchomić, Ziemia w przeciągu 3 miesięcy zostanie zniszczona w wyniku działania promieniowania kosmicznego. Keyes wraz z grupą naukowców z różnych stron świata wyruszają w niebezpieczną podróż, do wnętrza naszej planety aby spróbować wprawić ponownie w ruch jądro ziemi. Nie jestem orłem z fizyki, ale oglądając film doszedłem do wniosku, że autorzy scenariusza o tym przedmiocie mieli jeszcze mniejsze pojęcie ode mnie. Oczywiście, to wszystko film i do tego fantastyczny, ale wydaje mi się, że aby widz zaangażował się w opowiadaną historię musi on być choć trochę prawdopodobny. "Jądro ziemi" jest niestety bzdurą od początku do końca. Ponieważ nie istnieje jeszcze metal, z którego można by zbudować statek pozwalający na podróż do głębi ziemi, scenarzyści wymyślili "niemożliwium", stop, który wraz ze wzrostem temperatury staje się coraz bardziej wytrzymały. Nie ważne jak to działa, i nie powinniśmy o to pytać. Tak jest i już. Ponieważ do końca świata zostało tylko 3 miesiące, aby nie tracić czasu na opracowywanie stopu autorzy wprowadzili do filmu postać doktora Eda Brazzeltona, który już "niemożliwium" opracował wiele lat temu, przygotował plany specjalnego statku, a jedynie nie miał funduszy niezbędnych do realizacji swoich marzeń. Oczywiście, cała misja jest przygotowywana w ścisłej tajemnicy. Ogólnoświatowa panika na pewno nie pomogłaby naszym terranautom, a jedynie pogorszyła sprawę, zatem wszelkie dane na temat wyprawy przechwytuje i kasuje genialny haker Szczur, który w pojedynkę jest w stanie zhakować całą planetę. I tak dalej, i tak dalej. A im dalej, tym gorzej. Niewiele lepiej wypadli także autorzy efektów specjalnych, których wykonanie woła o pomstę do nieba. Generowane komputerowo eksplozje i wybuchy wyglądają, jakby przygotowano jej na potrzeby gry komputerowej i to dobrych kilka lat temu. Są nieprawdopodobnie sztuczne. Co gorsza, niektóre sceny z efektami są zupełne bez sensu. W pewnym momencie widzimy np. jak owe promieniowanie kosmiczne dosłownie rozpuszcza Złote Wrota. Co ciekawe, nie rozpuszcza stojących na moście samochodów, a jedynie ich opony(?). Bardzo dziwne. I w tym miejscu skończę swój tekst. Nad "Jądro ziemi" mógłbym pastwić się jeszcze na kilku stronach, ale po co? Ten film nie jest wart Waszego czasu, ani pieniędzy. Nie polecam ani w kinie, ani na wideo.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Zaczyna się paskudnie. Nagle w całej okolicy stają rozruszniki serca, ptaki szaleją, a prom kosmiczny... czytaj więcej
Anomalie pogodowe, dziwne, trudne do wytłumaczenia zjawiska, kumulacja w jednym miejscu czasem bardzo... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones