Nawiedzone społeczności

Jeśli nie zniechęca was wtórność fabuły i brak wyobraźni w tworzeniu kolejnych zwrotów akcji, jeśli czujecie sentyment do horrorów z przełomu wieków, wtedy na filmie będzie się bawić znakomicie.
"Egzorcyzmy Dorothy Mills" to kolejny film opowiadający o mrocznych stronach niewielkich, hermetycznych wspólnot. Wydaje się, że jest to motyw nieodłączny w kulturze germańskiej. Czy jest to duńskie "Strasznie szczęśliwi", czy amerykańska "Osada" – wszystkie je łączy jedna i ta sama wizja społeczności jako instytucji opresyjnej, fanatycznej i brutalnie rozprawiającej się z wszelkimi przejawami odmienności, do tego bardzo niechętnie przyjmującej osoby z zewnątrz. Nie inaczej jest też z irlandzkim horrorem "Egzorcyzmy Dorothy Mills", wyreżyserowanym przez Francuzkę Agnès Merlet. Tytułowa Dorothy to młoda dziewczyna oskarżona o zabójstwo dziecka. Na zlecenie sądu jej stan psychiczny ocenić ma Jane Morton. Pani psycholog sama przeżywa trudne chwile, pogrążona w żałobie po tragicznie zmarłym synku. Jane nie zostaje zbyt ciepło przyjęta przez wspólnotę. Przemoczona po wypadku, w którym jej samochód wylądował w wodzie, wzbudza wrogość, a w najlepszym wypadku niechęć. Te uczucia nabiorą tylko  intensywności w kolejnych dniach, kiedy dziwne wydarzenia uczulą Jane na niepokojące praktyki, jakie mają miejsce w miasteczku. Jane jest niczym zadra tkwiąca w ciele. Nie zostaje usunięta, przez co rana jątrzy się, ropieje i gnije. Wspólnota spróbuje wszelkimi sposobami usunąć obcy element, jednak obecność Jane otwiera głębszą, niezabliźnioną ranę – tajemnicę zbrodni, wokół której narosło wiele mitów i rytuałów. Pani psycholog daje możliwość przepracowania dawnych win, oczyszczenia się z bólu, jednak już Freud przestrzegał przed potęgą procesu wyparcia. To ciekawe, że w szeroko pojętej germańskiej kulturze tak bardzo podkreśla się siłę małej wspólnoty, a jednocześnie tak uwypukla tkwiące w niej odśrodkowe siły niszczycielskie. W kulturze słowiańskiej wspólnota ma bardziej sielski charakter, choć rzecz jasna tylko z pozoru. Czy jest to nasze swojskie "Ranczo" czy czeskie "Żelary", siła niewielkich społeczności jest tu równie totalna, lecz przybiera zazwyczaj bardziej pokojową formę, prowadząc do procesu asymilacji obcego ciała. Tworzy to zupełnie inną dynamikę i być może wyjaśnia, dlaczego obrazy w rodzaju "Egzorcyzmów Dorothy Mills" nie powstają w naszym regionie. Nie znaczy to wcale, że obraz Merlet to jakieś wyjątkowe dzieło. Nie, nic z tych rzeczy. Reżyserka sama okazuje się konserwatystką do szpiku kości. Korzysta zatem ze sprawdzonych chwytów, zszywa je razem podług wzoru wyciętego z żurnala. I wcale nie przeszkadza jej to, że wzór ten przestał być modny jakieś siedem lat temu, kiedy przebrzmiały zachwyty nad Shyamalanem  czy Amenábarem. Skoro jest sprawnie uszyty, to Merlet to wystarcza. A szyć materię filmową Francuzka rzeczywiście umie. Debiutantkę Jenn Murray potrafiła tak poprowadzić, że większość widzów będzie miała problemy z uwierzeniem w jej brak doświadczenia. Jeśli zatem nie zniechęca was wtórność fabuły i brak wyobraźni w tworzeniu kolejnych zwrotów akcji, jeśli czujecie sentyment do horrorów z przełomu wieków, wtedy na "Egzorcyzmach..." będzie się bawić znakomicie.
1 10
Moja ocena:
6
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Trzeba to powiedzieć z góry. Polski tytuł jest nieadekwatny do treści filmu. Celem dystrybutora było, jak... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones