Recenzja filmu

Pręgi (2004)
Magdalena Piekorz
Michał Żebrowski
Jan Frycz

O wychodzeniu z jaskini

Żyjemy w społeczeństwie etykiet, które przylepiamy bez większego zastanowienia. Morderca, wyrodny syn, złodziej, kłamca. Po takiej segregacji czujemy, że spełniliśmy swój obowiązek, głębsze
Żyjemy w społeczeństwie etykiet, które przylepiamy bez większego zastanowienia. Morderca, wyrodny syn, złodziej, kłamca. Po takiej segregacji czujemy, że spełniliśmy swój obowiązek, głębsze spojrzenie na problem zostawiamy zaś na później, uciekając w ten sposób od jego sedna. Zadowalamy się obdukcją wierzchołka góry lodowej, bojąc zajrzeć się pod powierzchnię wody. Lękamy się, że rzeczywistość nas przerośnie, odwracamy się plecami. Do czego to prowadzi? Między innymi do powtarzalności. W wypadku "Pręg" Magdaleny Piekorz - do powtarzalności zła.  Zło, któremu nie potrafiły stawić czoła zostaje tylko kryte, a nie pokonane. Ucieczka to remedium chrome i chwilowe. Zło zaszczepione w nas, gdy tylko uciszone, a nie pokonane, będziemy roznosić, zabierać ze sobą w każde miejsce, w które się udamy. Tak właśnie jest z Wojciechem (Michał Żebrowski). Życie pełne bólu i cierpienia to jedyny wzorzec, z jakim chłopiec spotyka się na co dzień. Frustracja narasta w chłopcu, stając się fundamentem buntu, który z kolei prowadzi do ucieczki z domu. Wojtka stać na to, aby oddalić się od źródła zła, nie zdaje sobie sprawy, że jego bakcyl już się w nim zadomowił. Wojtek staje się Wojciechem, mężczyzną pozornie silnym i wyzwolonym, żyjącym w iluzorycznym przeświadczeniu bezpieczeństwa. Szybko jednak przekonujemy się, że mężczyzna jest kolosem na glinianych nogach, osobą wcale nie lepsza niż jego ojciec; jednostką zdolną do poniżania innych bez mrugnięcia okiem. Wojciech, podobnie jak Wojtek, jest więźniem przemocy, tyle że teraz sam jest jej sprawcą, jednocześnie ciągle pozostając ofiarą. Nienawiść wciąż zbiera swoje żniwo.  Kuczok nie pozostawia jednak nas, jako widzów, bez nadziei. Wojciech dostaje szansę, by wyrwać się z kręgu zła. Zarówno dzięki swemu ojcu (!), jak i Tani (Agnieszka Grochowska), która mimo że sama ma problemy, stara się przedostać do wnętrza mężczyzny, pokonać pierwszą warstwę chłodu i samowystarczalności. Bez rozliczenia się z przeszłością, bez (przynajmniej) namiastki wybaczenia, nie można budować przyszłości. Bez impulsu z dnia obecnego, nie spróbujemy konfrontacji z przeszłością. Właśnie te wymiary czasowe: przeszłość i teraźniejszość są kluczowe w konstrukcji osi czasowej filmu. W przyszłość autorzy nie wybiegają, może być ona zarówno pomyślna dla bohaterów, jak i tragiczna. Czy Wojciechowi uda się pokonać własne demony? Jest na to szansa, nawet spora. Wojciech może być dla swojego syna ojcem, jakiego sam nigdy nie miał. Może, ale nie musi.  Piekorz zatroszczyła się o stronę formalną swego dzieła. Chłodne, wyraziste zdjęcia doskonale oddają klimat opowieści, który potęguje dodatkowo niezła muzyka Konarskiego. Grochowska, której postać łatwo mogła irytować, udanie kreuje swoją bohaterkę. Żebrowski chyba już zawsze będzie miał problemy ze swoją teatralną ekspresywnością, w "Pręgach" trzyma ją na szczęście na wodzy, w sposób o wiele bardziej wyważony niż w wielu innych produkcjach. Największe brawa należą się jednak Janowi Fryczowi, który kapitalnie oddał naturę swojego bohatera. Łatwo byłoby napisać o Ojcu, że jest po prostu potworem maltretującym swoje dziecko. Frycz doskonale oddał portret człowieka, który nie ma złych intencji, po prostu nie zna innych środków do celu niż przemoc (której prawdopodobnie sam był ofiarą). Na swój sposób troszczy się o syna, sam wmawia sobie, że postępuje słusznie. Katując Wojtka, zostawia ślady na jego ciele i psychice. Za owe ślady i jeden, i drugi w przyszłości słono zapłaci.  Szkoda tylko, że sam scenariusz nie został dopracowany. Kuczok ma świetny styl pisania, jednak udźwignięcie tematu i dostosowanie materii literackiej do materii filmowej to już inna kwestia. Trochę za dużo tu taniej symboliki: jaskinia, antynomia narodziny-śmierć. Postać Tani nie została należycie wykorzystana. Dziewczyna początkowo jest katalizatorem przemian, później jakby zostaje zatrzymana w pół kroku. Zabrakło tez intensywności w kreowaniu teraźniejszości bohaterów, ładunek zdarzeniowo-emocjonalny koncentruje się na dzieciństwie Wojtka. Później film traci rozpęd, nieco nuży. Dość sztywny podział planów czasowych też nie działa na korzyść "Pręg".  Film duetu Piekorz-Kuczok pozostaje jednak bardzo ciekawym głosem nie tylko na temat przemocy w rodzinie, czy relacji ojciec-syn. Motyw wybaczania, radzenia sobie z przeszłością, niemożność naprawienia pewnych błędów, to wszystko i wiele więcej z pewnością można zaliczyć dziełu na plus. Dbałość o stronę techniczną i dobre aktorstwo (z Fryczem na czele) trzeba zestawić z nie do końca przemyślanym i rozplanowanym scenariuszem. "Pręgi" warto jednak zobaczyć, nie mam co do tego wątpliwości. Pozostaje mieć jednak nadzieję, że widok pośladków Michała Żebrowskiego to nie jedyne, co widzowi utkwi w pamięci. Obraz Piekorz nie ma się bowiem czego wstydzić na tle kina europejskiego (mimo odrobiny anachroniczności, którą da się wyczuć).  
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Magdalena Piekorz - autorka wielokrotnie nagradzana filmów dokumentalnych ("Dziewczyny z Szymanowa" -... czytaj więcej
Na noszony przez ostatnie tygodnie na rękach przez krytyków i jurorów "Pręgi" szedłem z dużą ochotą.... czytaj więcej
Dobra historia to dobry film. Zapewne jest to jakieś uproszczenie, ale coś w tym jest. Historia - sama w... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones