Sacrum w Kotlinie Konga

Polifoniczna renesansowa muzyka odciska piętno na formie filmu Oberta. Niemiecki reżyser osadza "Uciekiniera..." na narracyjnym planie szesnastowiecznej mszy Williama Byrda, która kilkakrotnie
Opowiadając o zderzeniu cywilizacji, Michael Obert nie skupia się na etnologicznych ciekawostkach, ale na intymnych portretach swoich bohaterów. Jego "Uciekinier z Nowego Jorku" to historia o odmienności i poznawaniu świata, który przeraża i fascynuje.

Ten film zrodził się z przypadku. Michael Obert, niemiecki reporter specjalizujący się w tematyce podróżniczej, został wysłany przez redakcję, by przygotować materiał o ratowaniu lasów tropikalnych w Kotlinie Konga. Przypadkiem dowiedział się o Louisie, muzykologu i etnologu z Nowego Jorku (prywatnie przyjacielu Jima Jarmuscha), który wiele lat temu zamieszkał w dżungli wraz z członkami plemienia Bayaka. Ożenił się, ma syna, a na co dzień leczy ludzi i zajmuje się dziećmi. Louis, należący do pokolenia kwestionującego dogmaty i nieufającego instytucjom państwa ani intelektualnym autorytetom, w prymitywnej kulturze Pigmejów odnalazł wewnętrzny spokój.



Obert postanowił opowiedzieć jego historię. Wraz z kamerą wszedł do małej osady, a później wraz z Louisem i jego trzynastoletnim synem, Samedim, odbył podróż do Ameryki. Ich wspólna wyprawa jest kulminacyjnym momentem filmu. Mały chłopiec po raz pierwszy opuszcza leśną wioskę, ale nie ma w nim lęku, lecz ciekawość świata. Oszołomiony zupełnie nieznaną rzeczywistością patrzy na nią jak na dziwną projekcję. To jego ojciec zdaje się być bardziej przerażony Nowym Jorkiem.



"Czuję się jak hologram, nie jestem już prawdziwym człowiekiem" – mówi Louis podczas pobytu w mieście swej młodości. Wydziedziczony z Nowego Jorku także wśród Bayaka nie może czuć się jednym z członków plemienia. Obert często pokazuje Louisa, gdy ten przez okno chaty patrzy na pozostałych mieszkańców osady. W "Uciekinierze..." okno staje się symboliczną figurą obcości – w Nowym Jorku to Samedi będzie często stał przyklejony do okna wielkiego wieżowca, by patrzeć na chłopców grających w koszykówkę, pędzące samochody i niekończącą się betonową dżunglę wypełnioną kakofonią dźwięków.

Dla bohatera Oberta samotność jest drogą prowadzącą do sacrum. Z dala od cywilizacji Louis po raz pierwszy odnajduje wewnętrzny spokój. W jednej z rozmów wspomina swój pierwszy pobyt wśród plemienia Bayaka. Nie znał języka, nie rozumiał, co mówią otaczający go ludzie, a mimo to, siedząc przy ognisku, czuł ukojenie. W środkowoafrykańskiej dżungli odnalazł harmonię, którą wcześniej znajdował jedynie w religijnej muzyce epoki renesansu.



Polifoniczna renesansowa muzyka odciska piętno na formie filmu Oberta. Niemiecki reżyser osadza "Uciekiniera..." na narracyjnym planie szesnastowiecznej mszy Williama Byrda, która kilkakrotnie rozbrzmiewa w jego filmie. W dżungli, którą słupy światła przebijające się przez korony drzew upodabniają do średniowiecznej katedry, muzyka Byrda staje się dopełnieniem opowieści o samotności duchowych poszukiwań.
1 10
Moja ocena:
7
Rocznik '83. Krytyk filmowy i literacki, dziennikarz. Ukończył filmoznawstwo na Uniwersytecie Jagiellońskim. Współpracownik "Tygodnika Powszechnego" i miesięcznika "Film". Publikował m.in. w... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones