Recenzja filmu

Paweł z Ursynowa (2025)
Małgorzata Herman

Najsłynniejszy Jan Paweł polskiego rapu

Raz dokument Herman wydaje się skierowany bardziej do starych wyjadaczy, którzy dzięki niemu dowiedzą się, dlaczego nie powinni pomstować na fakt, że "starego Pezeta już nie ma", innym razem – że
Najsłynniejszy Jan Paweł polskiego rapu
źródło: materialy promocyjne
Jako ktoś, kto Pezeta słucha przez, cóż, większość życia, bo od pierwszych płyt Płomienia 81, byłem niezwykle ciekaw dokumentu "Paweł z Ursynowa", który w tegoroczne Halloween pojawił się na platformie Canal+. Jan Paweł Kapliński to bowiem jeden z najważniejszych polskich raperów w historii, który jako jeden z nielicznych nie traci na popularności od ponad dwóch dekad. Czy krótki, bo trwający zaledwie 66 minut dokument Małgorzaty Herman pozwala zajrzeć za kulisy Pezetowej rap-gry i poznać nieco lepiej zasłużonego dla polskiego hip-hopu człowieka? I tak, i nie.


Pezet, rocznik 1980, to reprezentant tzw. starej gwardii na rodzimej scenie rapowej, a jednak przemawia zarówno do obecnych trzydziesto- czy czterdziestolatków, którzy dojrzewali razem z nim, jak i do młodego audytorium, przyzwyczajonego bardziej do brzmienia wszechobecnego "autotune’a". I właśnie wokół tej ponadczasowości utworów tworzonych przez Kaplińskiego – od "Muzyki klasycznej" wydanej u zarania XXI wieku w duecie z legendarnym producentem Noonem po najnowszy, jeszcze ciepły albym "Muzyka popularna" – zbudowany jest dokument Herman. Pezet bez ogródek przyznaje, że część jego utworów bez wątpienia należałoby sklasyfikować jako pop, ale doświadczony raper nie ma z tym problemu – z jego wypowiedzi przebija raczej duma niż zawstydzenie, a pojawiający się w filmie goście jedynie potwierdzają, że czterdziestopięcioletni muzyk to synonim hiphopowej uniwersalności i ponadczasowości. Słowem: laurka, jakich w świecie muzycznych dokumentów wiele.

"Paweł z Ursynowa" to film, który z jednej strony przyjmuje formę iście teledyskową – większość wypowiedzi Pezeta nagrywanych jest z wnętrza samochodu ustawionego na tle bluescreenu, kolejne "rozdziały" tego krótkiego dokumentu wyznaczają zaczerpnięte z tekstów bohatera śródtytuły – z drugiej jednak usiłuje być czymś, co pozwoliłoby przybliżyć słuchaczom artystyczne motywacje bohatera. To, co wybrzmiewa już w pierwszych wypowiedziach Pezeta: że nie przejmuje się oskarżeniami o komercję, o to, że "Pezet skończył się na Kill ‘Em All", itd. – jest tu jednak wałkowane aż do przesady. Podczas seansu miałem wrażenie, że treść "Pawła z Ursynowa" można byłoby zawrzeć podczas jednego z krótkich reportaży znanych z telewizji informacyjnych, a tymczasem postanowiono opowiedzieć o tym w ponadgodzinnej formule. Dzięki temu co prawda udaje się rzucić nieco więcej światła na motywacje bohatera w kontekście współpracy z młodymi raperami i producentami, ale już po kilku wypowiedziach wnioski zaczynają się powielać, przez co niektórym widzom sens istnienia tego dokumentu może wydać się wątpliwy.

Trudno też określić, kto ma być odbiorcą "Pawła z Ursynowa". Raz dokument Herman wydaje się skierowany bardziej do starych wyjadaczy, którzy dzięki niemu dowiedzą się, dlaczego nie powinni pomstować na fakt, że "starego Pezeta już nie ma", innym razem – że "Paweł z Ursynowa" to bardziej poszerzony kontekst dla najmłodszych słuchaczy, którzy nie rozumieją, o co chodzi temu prehistorycznemu raperowi. Obiektywny widz podejdzie do tego seansu z umiarkowanymi oczekiwaniami i dostanie to, czego oczekiwał – portret jednego z najbardziej zasłużonych dla polskiego hip-hopu wykonawców; kogoś, kto odnajdywał się zarówno w surowym klimacie branży początków XXI wieku, bez social mediów i z mocno ograniczoną jeszcze wówczas rolą internetu, jak i dziś, kiedy promocja i kreacja niekiedy zdają się ważniejsze od samej muzyki.

Premiera "Pawła z Ursynowa" zbiegła się z wydaniem najnowszego albumu Pezeta, "Muzyki popularnej", na której Jan Paweł Kapliński raz jeszcze próbuje przyjąć rolę pomostu pomiędzy tym, co klasyczne, i tym, co współczesne. I z tej próby wychodzi zwycięsko. Dokument Małgorzaty Herman to trochę taki bonus content, który mógłby pojawić się na DVD dodanym do albumu – z jednej strony to laurka dla legendy polskiego rapu, z drugiej: portret człowieka, który tę legendę zbudował. I choć poziom wnikliwości "Pawła z Ursynowa" raczej nie rzuca na kolana, może stanowić wartościowe uzupełnienie wizerunku Pezeta: człowieka, który od ponad dwudziestu lat tworzy obraz polskiego hip-hopu na najwyższym poziomie i nic nie wskazuje na to, by w najbliższym czasie miałby z tego powodu dostać choćby zadyszki.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?