Recenzja filmu

Ad Astra (2019)
James Gray
Brad Pitt
Tommy Lee Jones

Sad Astra

Jak daleko posunie się człowiek, jako rasa i jednostka w ucieczce przed grzechami ojców? Ile gniewu i miliardów kilometrów potrzeba, żeby docenić to, co na wyciągnięcie ręki? "Ad Astra" próbuje
Jak daleko posunie się człowiek, jako rasa i jednostka, w ucieczce przed grzechami ojców? Ile gniewu i miliardów kilometrów potrzeba, żeby docenić to, co na wyciągnięcie ręki? Wiele filmów z gatunku science-fiction podejmuje tematy transcendentalne i egzystencjalne, bo otoczenie kosmosu, jego pustka świetnie oddają ten medytacyjny nastrój. Szczególnie, jeśli kręci się je w sposób, w jaki robi to James Gray w "Ad Astra", zostawiając pole do popisu aktorowi, którego monolog i dziennik podróży zabiera widzów tym głębiej ludzkiego serca, im dalej od Ziemi. Niech Was nie zwiedzie pościg i strzelanina widoczne w zwiastunie. To jedyna scena akcji w tej 124-minutowej terapeutycznej wycieczce w nieznane.


Obawiający się o to, jak Gray poradzi sobie w kosmosie, mogą spać spokojnie, bowiem na ratunek przyszedł mu Hoyte Van Hoytema, który odpowiadał za zdjęcia również w kasowym hicie Christophera Nolana "Interstellar" i widać to na pierwszy rzut oka. Sfera wizualna zapiera dech w piersiach. Zarówno bezkres kosmosu, jak i pomieszczenia retrofuturystycznych budynków i ciasne wnętrza wahadłowców, stacji czy satelit są prezentowane w sposób, który w punkt oddają emocje danego momentu.

Historia rozpoczyna się w niedalekiej przyszłości. W czasach nadziei, które daje ludzkości technologia i eksploracja kosmosu, oraz w czasach, kiedy w poszukiwaniu surowców zabieramy ze sobą wojnę, chciwość i wszystkie inne znane od wieków człowiekowi wady, gdziekolwiek postawimy swoją stopę. Komercyjne loty na Księżyc stały się normą, a dostępna dawniej jedynie uprzywilejowanym szara pustynia coraz bardziej zaczyna przypominać dom, w każdym tego słowa znaczeniu. Ludzie stali się pożeraczami światów, przekształcając na swoją modłę wszystko, co stanie im na drodze. Dziwić to nie powinno, biorąc pod uwagę kolonialistyczną historię białej rasy.


Całemu układowi słonecznemu grozi katastrofa spowodowana atakami fal generowanych przez stacjonujący obok Neptuna statek misji Lima, której dowódcą był dr Clifford McBride. Jego syn, astronauta imieniem Roy (Brad Pitt), zostaje zwerbowany przez rząd Stanów Zjednoczonych w celu próby nawiązania kontaktu, a następnie odnalezieniu źródła problemu. Syn wielkiego bohatera, który 30 lat wcześniej wyruszył w nieznane w celu komunikacji z innymi inteligentnymi formami życia, jest wiecznie zdystansowany i nieobecny. W wypadku zagrożenia śmiercią zachowuje zimną krew. Pochłonięty pracą doprowadza do rozwodu. W skromnej (całe szczęście) roli byłej żony występuje Liv Tyler. Widać w oczach Roya pewną pustkę, która wypełnia się w chwili, gdy dowiaduje się o możliwości przeżycia jego ojca.



Film skupia się na podróży w głąb duszy postaci granej przez Pitta, na którego barkach spoczywa cały ciężar tego wysokobudżetowego, aczkolwiek bardzo intymnego dzieła. Zaczyna dostrzegać w sobie coraz więcej cech ojca. Odkrywa w sobie zdolność do gniewu, dzikiego, nieprzewidywalnego i prymitywnego, kiedy zderza się z nim na pokładzie statku, którego załoga woła o pomoc. Dziką bestię, która czai się gdzieś w ciasnych korytarzach, bardzo obrazowo zwiastują ślady zadrapań na ścianach przypominające concetto spaziale Lucio Fontany. Oboje również trwają w stanie wiecznej ucieczki od codzienności życia w poszukiwaniu bytu większego od nich samych. Dla postaci granej przez Tommy'ego Lee Jonesa, kapitana misji Lima, są to pozaziemskie inteligentne istoty. Dla Roya kimś takim jest jego ojciec.

Na poziomie dramatu rodzinnego film spisuje się rewelacyjnie i każdy, kto żył w skomplikowanej relacji z członkiem rodziny, znajdzie w nim wiele elementów wspólnych i powodów, by uronić łzę. Widzę w nim jednak coś więcej. Coś, czego próbował dokonać Gyorgy Palfi w swoim tegorocznym "Głosie Pana", ale ostatecznie porzucił filozoficzną stronę powieści Lema, żeby skupić się na labiryncie niewiadomych, pułapek i teorii spiskowych.


Porównanie dwóch głównych postaci oraz całego procesu poszukiwania odpowiedzi do figur religijnych jest moim zdaniem nie tylko na miejscu, ale nasuwa się wręcz oczywiście. Wskazówek w "Ad Astra", które kierują w tę stronę, jest wiele, zaczynając od modlitwy do św. Krzysztofa wykonywanej przez załogę przed startem, która mocno kontrastuje z zastanym poziomem rozwoju technologicznego. Kiedy dochodzi finalnie do spotkania dwójki bohaterów, mimo że stoją obok siebie to nadal dzieli ich przepaść nie mniejsza niż odległość Neptuna od Ziemi. Kamera potrafi świetnie to uchwycić i w jednym kadrze zmieścić obu na dwóch poziomach mostka. Grawitacja w kosmosie pozwala z kolei na rewelacyjne ujęcie Roya unoszącego się ku ojcu z nogami skrzyżowanymi niczym Chrystus na krzyżu rodem z barokowych obrazów przedstawiających Wniebowstąpienie.

"Znaleźć to, o czym nauka mówi, że nie istnieje" - te słowa wypowiada Clifford i stawia je sobie za życiowe motto, któremu się w pełni poświęca. Tylko czy tym czymś aby nie jest miłość? Czymś, czego udowodnić ani policzyć jej objętości się nie da? Czy nie ważniejsze od zrozumienia przyczyn kreacji, wyciągania fałszywych wniosków i budowania na ich podstawie niesprawiedliwych społeczeństw jest właśnie to uczucie, którym darzysz bliźniego, wyciągając do niego pomocną dłoń? "Ad Astra" próbuje odpowiedzieć na egzystencjalne pytania, stając się nowoczesnym przewodnikiem w podróży człowieka szukającego Boga.



"Jestem skupiony na rzeczach istotnych. Reszta nie ma znaczenia". Roy McBride powtarza ten fragment na początku i końcu filmu, zamykając go szeroką klamrą. Ten sam człowiek, ten sam tekst, a znaczenie kompletnie inne.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Przez ostatnie lata na filmy z gatunku sci-fi trzeba czekać zdecydowanie za długo. I nie mówię tutaj o... czytaj więcej
Bez wielkiej kampanii promocyjnej wszedł do kin film s-f, z Bradem Pittem jako główną twarzą obrazu.... czytaj więcej
Największy problem "Ad Astra" jako filmu i jako przedstawiciela gatunku science fiction to jego... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones