Recenzja filmu

Smoochy (2002)
Danny DeVito
Edward Norton
Danny DeVito

Smoochy musi umrzeć

Kilka miesięcy temu z dużym zaskoczeniem zauważyłem, że firma Warner Bros. nie zdecydowała się wprowadzić do kin, zapowiadanej wcześniej komedii <a href="aa=32053,fbinfo.xml"
Kilka miesięcy temu z dużym zaskoczeniem zauważyłem, że firma Warner Bros. nie zdecydowała się wprowadzić do kin, zapowiadanej wcześniej komedii "Smoochy". Ze względu na obsadę (Robin Williams, Edward Norton, Catherine Keener) jak i osobę reżysera (Danny DeVito) film zapowiadał się nieźle i wydawać się mogło, że jest skazany na sukces. Właśnie przed chwilą skoczyłem oglądać "Smoochy'ego", który do naszego kraju trafi jedynie na kasetach wideo i płytach DVD i nie dziwię się już decyzji studia. Najnowszy obraz DeVito to bowiem film nudny, wrzaskliwy, a przede wszystkim - co jest najgorszym błędem komedii - zupełnie nie śmieszny. Rzecz dzieje się w środowisku twórców telewizyjnych programów dla dzieci. Tęczowy Randolph (Robin Williams) jest gwiazdą stacji KidNet i cieszy się ogromną popularnością w całym kraju. Niestety, kiedy zostaje oskarżony korupcję sielanka się kończy. Randolph zostaje wyrzucony z pracy, a jego czas antenowy zajmuje Nosorożec Smoochy (Edward Norton), który bardzo szybko zdobywa sławę. Randolph nie zamierza jednak zrezygnować z dostatniego życia. Wierzy, że jeśli zlikwiduje Smoochy'ego odzyska dawną pracę i popularność... "Smoochy" miał być chyba w zamierzeniu twórców nie tylko czarną komedią, ale również satyrą na współczesną telewizję, gdzie nie liczą się żadne wartości, a jedynie oglądalność, wpływy z reklamy i sprzedaży różnego rodzaju gadżetów. Niestety, z tego ambitnego planu zupełnie nic nie wyszło, ponieważ Adam Resnick - autor scenariusza, zapomniał, że nie wystarczy jedynie napisać dialogi obnażające hipokryzję producentów telewizyjnych, ale należy także skonstruować ciekawych i wiarygodnych bohaterów, którzy będą te kwestie wygłaszali. A tych niestety w filmie zabrakło. Smoochy jest chodzącym ideałem. Występuje w ośrodkach dla narkomanów, propaguje zdrową żywność i nie zgadza się na komercjalizację wymyślonej przez siebie postaci. Z początku jest to zabawne, ale kiedy po raz n-ty słyszymy, jak Norton powtarza, że nie mógłby cieszyć się z cudzego nieszczęścia, nie je mięsa i zachwala bezglutenowe pieczywo, zaczyna nas to zwyczajnie nużyć, a sama postać się niewiarygodna i irytująca. Nienaturalny jest także Randolph, który przez większą część filmu biega z poobijaną twarzą i wyzywa od najgorszych bogu ducha winnego nosorożca. Patrząc na miotającego się po ekranie Williamsa miałem wrażenie, że swoją przejaskrawioną i przerysowaną kreacją aktor starał się upodobnić do bohatera kreskówki, a nie prawdziwego człowieka. A szkoda, bowiem rolą w "Zdjęcie w godzinę" Williams udowodnił, że potrafi wiarygodnie zagrać jednostkę niezrównoważoną. Jednak najgorsze w tym wszystkim jest to, że ani dialogi, ani bohaterowie nie są śmieszni. Owszem, oglądając film parę razy parskniemy śmiechem, ale jak na komedię, w której zagrali Edward Norton i Robin Williams to stanowczo za mało. Mnie "Smoochy" zasmucił. Zasmucił bowiem pomysł na fabułę był znakomity i mogła z tego wyjść naprawdę niezła czarna komedia. Tak się jednak nie stało. Zabrakło solidnego scenariusza, pomysłu na reżyserię, a może odwagi, żeby dokładniej i celniej opisać korupcję toczącą telewizyjny światek. Nie polecam.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones