Recenzja filmu

Facet do dziecka (2011)
David Gordon Green
Jonah Hill
Max Records

Superniania

"Facet do dziecka" nie przynudza ani przez chwilę. Jeśli akurat nie rozśmiesza do łez, to rozczula wrażliwością głównego bohatera i jego metodami rozwiązywania problemów.
Jeśli widzieliście ostanie zdjęcia Jonah Hilla, zauważyliście na pewno, że aktor zrzucił jakieś 200 kilogramów i nie przypomina już siebie samego sprzed kilku miesięcy. Jego ekranowe emploi ciamajdy i pozornie poczciwego maminsynka mogło więc stracić na aktualności (jestem bardzo ciekawa jego kolejnej roli!). "Facet do dziecka" to chyba ostatni film, w którym Hill wykorzystuje swoje stare wcielenie, aby zyskać sympatię widza jeszcze przed wypowiedzeniem jakiegokolwiek słowa.

Noah Griffith ma to, czego brakuje innym – jest błyskotliwy, wrażliwy, inteligentny i zabawny, a nie ma tego, co inni dostają w standardzie – celu w życiu, pracy, dziewczyny i przyjaciół. Gdyby nie miłość do matki, która ma szansę poznać przystojnego i rokującego na stałego partnera mężczyznę, spędziłby kolejny wieczór przed telewizorem. A tak podjął się czegoś, czego w innych okolicznościach by nie zrobił – zgodził się niańczyć dzieci przyjaciółki, by ta mogła zabrać jego rodzicielkę na towarzyski bankiet. W ciągu kilku godzin Noah znajdzie się w co najmniej kliku śmiertelnie niebezpiecznych i zabawnych sytuacjach, a do tego wyprostuje swoje życie i rozwiąże problemy towarzyszy nocnej podróży.

Wszyscy bohaterowie nowego filmu Davida Gordona Greena chowają się za jakimiś maskami i nie przyznają do tego, kim są w rzeczywistości. W "Facecie do dziecka" nawet kilkuletni podopieczni Noah cierpią na zaburzenia osobowości, które biorą się albo z nadopiekuńczości rodziców, albo wręcz odwrotnie – z braku ich zainteresowania. Najciekawsza spośród nich jest mała Blithe grana przez Landry Bender (naprawdę świetna!). Jej postać, "wyprana" przez różnego rodzaju reality show i kult telewizyjnych gwiazd, chce tylko jednego – zostać celebrytką i pić wódkę z redbullem. Do tego zna na pamięć wszystkie rapowe piosenki i jest przedstawicielką "generacji" małych księżniczek. 

"Facet do dziecka" nie przynudza ani przez chwilę. Jeśli akurat nie rozśmiesza do łez, to rozczula wrażliwością głównego bohatera i jego metodami rozwiązywania problemów. Nawet jeśli Noah nie przypadnie Wam do gustu, w filmie jest tyle barwnych postaci, że na pewno znajdziecie wśród nich swojego faworyta. Scenarzyści filmu – Brian Gatewood i Alessandro Tanaka – postarali się również o to, by "Facet do dziecka" dotykał mimochodem aktualnych kwestii społecznych. W sztampowej opowieści o pewnej "szalonej nocy", jakich w kinie wiele, tuż obok zabawnych gagów znalazło się miejsce na refleksję: obowiązek bycia "fajnym" i akceptowanym przysłania czasem prawdziwe potrzeby, w efekcie czego nikt nie jest tym, na kogo się kreuje. Bohaterowie pojmą to podczas jednej nocy, my – w półtorej godziny.
1 10
Moja ocena:
7
Absolwentka Wydziału Polonistyki na Uniwersytecie Warszawskim, gdzie ukończyła specjalizację edytorsko-wydawniczą. Redaktorka Filmwebu z długoletnim stażem. Aktualnie także doktorantka w Instytucie... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones