Nie każdy zna definicję horroru, ale przez osoby, które zabierają się za film z nadzieją, że ten wywoła w nich niepokój i ich przestraszy, powinna być umiejętnie opanowana. Fantastyka grozy
Nie każdy zna definicję horroru, ale przez osoby, które zabierają się za film z nadzieją, że ten wywoła w nich niepokój i ich przestraszy, powinna być umiejętnie opanowana. Fantastyka grozy słynie z przedstawionego świata na wzór rzeczywistości, w który wprowadza się odwołanie do zjawisk nadprzyrodzonych. Zagrożenie jest często niewytłumaczalne, a przede wszystkim nierealne. I tu rodzi się pytanie: Jak nakręcić zadowalający dreszczowiec, żeby fikcją nie rozbawić odbiorcy? Bo przecież nie po to oglądamy horror, żeby śmiać się z filmu, a przy tym być zdrowo zażenowanym. Stara kamienica i zmutowani ludzie we wnętrz budynku, do którego przyjeżdża straż pożarna wraz z reporterką i - jak się później okaże – doświadczonym kamerzystą, sporządzających materiał o niebezpiecznej pracy stowarzyszonych, mogły być wspaniale wykorzystanym źródłem w solidnym horrorze. Opuszczone, tajemnicze bądź przerażające same w sobie domy są mile widziane w filmach grozy, ale budynki, w których gęsta atmosfera zamienia się w niekontrolowaną panikę ze strony mieszkańców kamiennicy i przeradza się w niekorzystny chaos, nie wróży nic dobrego. Początek filmu zapowiadał rzeczowy i ciekawy horror. Napięta atmosfera w trakcie powiadomienia straży o dziwnych wydarzeniach w kamienicy – miejscu, w którym rozgrywa się większość akcji, wywołał u mnie dreszcz. Ale zniknął on tak szybko, jak się pojawił. Już po pierwszej scenie, w której zmutowani ludzie zaprezentowali swoje bezlitosne i krwawe zamiary, wiedziałam, że „[Rec] (2007)[Rec]" będzie jednym z najbardziej banalnych horrorów, jakie kiedykolwiek widziałam. Sam wygląd mutantów był oszałamiający. Na mnie zrobił naprawdę pozytywne wrażenie, ale poza charakteryzacją, nie mogę już nic więcej zachwalić. Za każdym razem, kiedy zombie wkraczało na ekran, nie mogłam powstrzymać śmiechu. Do tej pory zastanawiam się, co było bardziej debilne. Banalne dialogi i głupkowate szarpaniny rozbestwionych dziwolągów w scenach, które udowodniły, że twórcy filmu kompletnie nie znają się na horrorach czy sam fakt, że film został okrzyknięty „Totalną rewolucją w historii gatunku”. Do tej pory zastanawiam się również nad rolą kamerzysty, który pomimo ciągłej bieganiny – nie wspominając już o samym targaniu takiego sprzętu – trzymał się dzielnie na dwóch nogach, bo podejrzewam, że na czworakach byłoby mu o wiele łatwiej. Nie wiem, czy pomysł z kamerą był trafną koncepcją, pomimo ciekawego uczucia, kiedy oglądając film, ma się wrażenie uczestniczenia w całym tym zamieszaniu. Po pewnym czasie, huśtający obraz stał się naprawdę wkurzający i bezlitosny dla oczu. W całym tym jakże "znakomitym" horrorze najlepiej wypadła odtwórczyni głównej roli. To ona była najbardziej stabilną zachętą w filmie. Wspaniale wcieliła się w rolę reporterki, przygotowującej materiał o straży pożarnej, przy tym bardzo realistycznie demonstrując uczucia – przede wszystkim strach i bezsilność na otaczający ją chaos. A reszta… no cóż. Sama nie wiem, kiedy doczekam się horroru, który sprawi, że nie zasnę w nocy. Ba! Przynajmniej wywoła u mnie szybsze bicie serca.