Recenzja filmu

Żurek (2003)
Ryszard Brylski
Katarzyna Figura
Natalia Rybicka

'Żurek' subiektywnie

Wybierałem się na <b>"<a href="fbinfo.xml?aa=104774" class="text">Żurek</a>"</b> z mieszanymi uczuciami, problemem nie była obawa przed filmem, lecz przed kinem; miałem do niego daleko, był mocno
Wybierałem się na "Żurek" z mieszanymi uczuciami, problemem nie była obawa przed filmem, lecz przed kinem; miałem do niego daleko, był mocno zaawansowany piątkowy wieczór, ale trudno. Pojechałem. Nie bałem się filmu, nasłuchałem się wielu pozytywnych opinii, opinii ludzi, którym mogę zaufać, opinii, które ewentualnie stawiały zarzuty stronie technicznej, ale nie fabule. Jakże wielkie było moje rozczarowanie, gdy po godzinie i tych paru dodatkowych minutach wychodziłem z kina. Nie oczekiwałem filmu wybitnego, nie obiecywałem sobie wiele, niemniej porównania do kina czeskiego, skądinąd lekkiego, a zarazem przejmującego jak żadne inne na świecie, zwiększyły pragnienie udania się na owo. To, o czym "Żurek" traktuje jest znane. Nie będę o tym pisał. Bardziej zastanawia mnie kondycja polskiego filmu zaangażowanego społecznie. Zastanawiam się, czy Polak nie potrafi nakręcić lekkiego, nie przekoloryzowanego filmu traktującego o życiu zwykłych ludzi. Nie oczekuję filmu wybitnego, ale takiego, po którym widz wyjdzie i będzie miał poczucie dobrze wykorzystanego czasu i wydanych pieniędzy. Ja tego nie czułem. Po obejrzeniu filmu Brylskiego zadałem sobie pytanie, czy film o niskim budżecie nie ma prawa wznieść się, choć odrobinę powyżej przeciętność. Czy reżyser nie wymagał od siebie choć minimum zaangażowania w poszukiwaniu tematu, lecz wziął gazetę, a inspiracją była bulwersująca informacja z pierwszej strony. Wiem, iż scenariusz oparty jest na opowiadaniu Olgi Tokarczuk, ale ona ma prawo, bo jest pisarką i tworzy rzeczywistość odrobinę inaczej niż filmowcy. Poważną bronią człowieka X muzy jest obraz, czyli podanie widzowi na tacy tego co on chce obejrzeć. Niemniej sceny tam ukazane znane mi są z wiadomości prezentowanych na byle kanale telewizyjnym. Nie muszę chodzić do kina, aby obejrzeć film traktujący o biedzie, nieszczęściach, niepowodzeniach i rozczarowaniach. Myślę, ze współcześni młodzi twórcy filmowi minęli się z przeznaczeniem; nie traktują sztuki jako formy oczyszczenia ludzi, wzbudzenia w nich nie tyle, co nadziei, ile lekkiego uśmiechu w kącikach ust, lecz posługują się kamerą jak aparatem. To, co przedstawiają w swoich filmach jest przełożonym obrazem świata nas otaczającego. Oczywiście podejmują drobne zabiegi kosmetyczne, aby obraz był przystępniejszy, ale to wszystko. Jest to bardzo wygodne. Nie wymaga pracy, poszukiwania. Pokazywanie świata takiego akim jest nie stanowi wyzwania. Lecz zastanawiam się czy nie czyniliby więcej dobrego gdyby poszukiwali we współczesności akcentów pozytywnych i zajmowali się nimi. Chociaż to wymaga dużo więcej pracy. Chętniej obejrzałbym film nawet pusty, ale pokazujący jakąś prawdę dobrą, a nie angażował się w film, choć coś niosący, to nie obcy, gdyż z takimi sytuacjami spotykam się idąc po chleb rano. Jeszcze jedno. Wcale nie uważam, aby film był źle zagrany. Nigdy nie lubiłem Figury, a to jest pierwszy film, w jakim jej gra mnie zachwyciła.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Kiedy już opadły festiwalowe emocje i trochę zapomnieliśmy o przyznanych w Gdyni nagrodach, warto na... czytaj więcej
Dominika Wernikowska
<b>"<a href="fbinfo.xml?aa=104774" class="text">Żurek</a>"</b> <a href="lkportret.xml?aa=44560"... czytaj więcej
Marcin Kamiński

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones