Recenzja filmu

28 dni później (2002)
Danny Boyle
Cillian Murphy
Naomie Harris

Groza w soczewce

<a href="aa=12197,lkportret.xml" class="text">Danny Boyle</a> nie próżnuje. Po przykrej wpadce z <a href="http://niebianska.plaza.filmweb.pl/" class="text"><b>"Niebiańską plażą"</b></a>, reżyser
Danny Boyle nie próżnuje. Po przykrej wpadce z "Niebiańską plażą", reżyser powraca do dawnej, trainspottingowej formy. Najistotniejszy wydaje się fakt, iż najnowszy obraz - "28 Dni Później", nie jest kalką kultowego już filmu o narkomanach. Wprawne oko dostrzeże być może nawiązania w kręceniu niektórych ujęć - lecz na sprawności warsztatowej się kończy. W mózg widza wkręca się nowy produkt, a gdy już się wkręci - tam pozostaje. Na dobre. Filmów o tematyce apokaliptycznej nigdy za wiele. Spadały na nas komety i wybuchały wulkany. Temat ze śmiercionośnym wirusem został już wykorzystany choćby w telewizyjnym serialu "Bastion" na podstawie Stephena Kinga, a wizji opustoszałego miasta mogliśmy już posmakować w niezapomnianych scenach "Adwokata Diabła". "28 Dni Później" zapożycza z tych obrazów pełnymi garściami, ale pozostaje świeży. Dlatego też szybko zaczynamy się orientować, że sam fabularny pomysł stanowi tylko tło do ujęć pustych ulic i martwej metropolii. Otaczająca postacie pustka niesie ze sobą podskórną grozę, podobną do tej w "Świcie Żywych trupów" George'a A. Romero, czy do ostatnich scen "Inwazji Porywaczy Ciał". Lecz tu rozładowanie napięcia nie ukoi widza. I jest tak aż do samego końca. Boyle zdecydował się na proste założenia. Do tajnego ośrodka badawczego, włamuje się gruba bojowników o prawa trzymanych tam zwierząt. Uwalniają je, nie zdając sobie sprawy z faktu, iż małpy zarażone są wirusem o nazwie Furia. Rozprzestrzenia się on błyskawicznie poprzez krew, wskutek ugryzienia bądź podrapania. Zarażona osoba w niespełna 20 sekund staje się oszalałym osobnikiem zabijającym każdego, kto tylko pojawi się w zasięgu wzroku. Apokalipsa rozprzestrzenia się w postępie geometrycznym, w przeciągu 28 dni wyludniając Anglię. Chorzy szaleńcy nie atakują jednak innych chorych. Dla ocalałych rozpoczyna się walka o przetrwanie. Cóż, na tym można byłoby skończyć, lecz droga postaci nie wiedzie bynajmniej od punktu A do B. Nasze wątpliwości zostają szybko rozwiane krótkim stwierdzeniem postaci kobiecej, a propos ewentualnych "marzeń" bohatera płci męskiej - choć jest to stwierdzenie przewrotne. Brak tu reakcji dominowej, nie ma być miłości w wyniku wspólnej wędrówki i późniejszych wyrzeczeń. Reżyser zaskakuje bowiem nowatorskim ujęciem tematu - tak, jak choćby proponowana przez niego geneza wirusa. Zamiast fiolek i chemicznych preparatów a'la "Resident Evil" mamy tu tylko małpę leżącą na stole i podłączoną do telewizyjnej sieci - pełnej przemocy, wojen, samopodpaleń i rozruchów. Przemoc to zarodek Furii. Widać to wyraźnie wtedy, gdy jedna z atakujących bohatera postaci jęczy: "nienawidzę cię!", miotając się w koszmarnym tańcu świętego Wita. Furia staje się bowiem cierpieniem i zagrożeniem nie tylko dla zdrowych, ale i piekłem dla samych chorych - biegających wszędzie jak robaki, usiłujących znaleźć ukojenie w zamordowaniu kogokolwiek. Sposób filmowania tych nieszczęśników powinien przejść zresztą do kanonu nowatorskich ujęć kina - znajdują się oni jakby w innym czasie i przestrzeni, zwężonej i ukazanej poprzez szeroką ogniskową soczewkę, co dodatkowo podkreśla ich prędkość i opętanie. W samym filmie brak - na szczęście - komercyjnego podejścia do postaci, wątków i scen. Tu nie da się, jak w innych produkcjach tego typu, przewidzieć, kto zginie, czy kto zostanie oszczędzony. Zabawnie został potraktowany tu nawet tzw. "product placement" rozdmuchany m.in. przez "Matrix: Reaktywacja". Może i widzimy na ekranie Pepsi czy chipsy, lecz w towarzystwie śmieci czy innych nieczystości. To właśnie z tych drobiazgów narodziło się przecież zło. Furia dotyka bowiem aspektów życia ery konsumpcjonizmu - choć nie jest to dopowiedziane łopatologicznie. Z całego filmu wyłamuje się tylko jedna, hollywoodzka już scena (mowa tu o pewnej decyzji czarnoskórej bohaterki odnośnie zamachu maczetą), ale znika ona szybko w zalewie prawdziwych perełek - kropli krwi z dzioba kruka, sceny z lustrem czy otwierającej wątek podróży sceny w kościele. Nie sposób dodać nic więcej, by nie zdradzić zbyt wiele z fabuły obrazu. Są jednak takie filmy, które można polecić nie tyle poprzez ich scenariusz lecz poprzez siłę ich oddziaływania. Tu jest jej pod dostatkiem. Warto.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Od czasów trylogii George A. Romero powstało wiele filmów z krwiożerczymi zombie w tle. I tak były... czytaj więcej
Krwawy, brutalny horror, nakręcony cyfrową kamerą przez jedną z nadziei brytyjskiej kinematografii... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones