Recenzja filmu

Agent i pół (2016)
Rawson Marshall Thurber
Dwayne Johnson
Kevin Hart

Kumpli się nie wybiera

Komedie kochają kontrasty. Wystarczy umieścić obok sobie małego i dużego, ładnego i brzydkiego, mądrego i głupiego, porządnego i lekkoducha, a śmiechom nie będzie końca –
Komedie kochają kontrasty. Wystarczy umieścić obok sobie małego i dużego, ładnego i brzydkiego, mądrego i głupiego, porządnego i lekkoducha, a śmiechom nie będzie końca – patrz: "Bliźniacy", "Zabójcza broń", "21 Jump Street", "Gorący towar", "Tom & Jerry"… Idąc tym tropem, zderzenie ze sobą już na pierwszy rzut oka diametralnie różnych Dwayne'a Johnsona i Kevina Harta powinno bawić do łez. Łez jednak na "Agencie i pół" nie będzie, a i radości mało. 



Bohater Harta – Calvin Joyner – w czasach liceum nie miał sobie równych: był najlepszym uczniem w szkole, miał najpiękniejszą dziewczynę, kochali go zarówno rówieśnicy, jak i nauczyciele; krótko mówiąc: świat stał przed nim otworem. W tym samym czasie grany przez Johnsona Robbie Weirdicht, otyły nastolatek, robił za szkolne popychadło. Ich drogi przecięły się tylko raz – gdy pierwszy z nich zbierał oklaski za osiągnięcia, drugi doznał druzgoczącego upokorzenia. Gdy spotykają się po 20 latach, obaj są już nie do poznania. Joyner został statecznym księgowym z marnymi szansami na awans, a Robbie – znany teraz jako Bob Stone – wyrósł na 2-metrowego mięśniaka z odznaką agenta CIA, zamieszanego w dodatku w międzynarodową intrygę, w której ważą się losy świata. 

To, że życie obu bohaterów potoczyło się zupełnie nieoczekiwanymi torami (zakładam, że nieoczekiwanymi tylko dla bohaterów, nie dla widzów), to źródło najzabawniejszych żartów filmu Rawsona Marshalla Thurbera (autora bardzo udanych "Millerów"). Pogrzebane nadzieje Joynera i uczucie, że przegrał życie, niosą w sobie jednak momentami autentycznie gorzką refleksję, że rzeczywistość bywa okrutna nawet dla tych najzdolniejszych. Także historia Boba nabiera w niektórych scenach melodramatycznego charakteru, psując samopoczucie tym, którzy mają jakieś przetrącone dusze na sumieniu. Thurber nie pozostawia jednak widzów bez pocieszenia. Z "Agenta i pół" płynie (wypowiedziany wprost) morał, że nie karierą mierzy się ludzkie szczęście, a w życiu (na wypadek, gdyby ktoś jeszcze o tym nie słyszał) najważniejsze są miłość, przyjaźń, oddanie i – oczywiście – dzieci. 

   

Starania Thurbera do przekazania tych nachalnych mądrości psują wszystko, co udało mu się zbudować przez pierwszą część filmu, czyli opartą na niewybrednych żartach niezobowiązującą rozrywkę. Niezbyt udany scenariusz sprawił, że chociaż Hart i Johnson – znani skądinąd z dużego potencjału komicznego – dwoją się i troją, by rozbawić widzów (w "nieudanych scenach z planu" dodanych na koniec filmu widać, że wiele scen było przez nich improwizowanych), nie udało im się udźwignąć spoczywającego na nich ciężaru. "Agent i pół" to raczej zbiór pojedynczych gagów, o których jednak szybko się po seansie zapomina.

Odbiór "Agenta i pół" zależy oczywiście od nastawienia – dla osób szukającym w kinie chwili relaksu i zapomnienia seans może się okazać satysfakcjonujący, ale już oddani miłośnicy Harta i Johnsona wiedzą, że można z nich wydobyć więcej.   
1 10
Moja ocena:
5
Absolwentka Wydziału Polonistyki na Uniwersytecie Warszawskim, gdzie ukończyła specjalizację edytorsko-wydawniczą. Redaktorka Filmwebu z długoletnim stażem. Aktualnie także doktorantka w Instytucie... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Na seans filmu "Agent i pół" wybrałem się jedynie dlaDwayne'a Johnsona, którego bardzo szanuję i lubię.... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones