Recenzja wyd. DVD filmu

Europa (1991)
Lars von Trier
Jean-Marc Barr
Barbara Sukowa

Dialektyka

Przełomowy w dorobku Lars von Triera film "Europa" opowiada (a może nie?) o młodym Amerykaninie niemieckiego pochodzenia, który przyjeżdża do kraju przodków tuż po II wojnie światowej, by zostać
Przełomowy w dorobku Lars von Triera film "Europa" opowiada (a może nie?) o młodym Amerykaninie niemieckiego pochodzenia, który przyjeżdża do kraju przodków tuż po II wojnie światowej, by zostać konduktorem pociągu i w ten sposób przyczynić się do odbudowy zdewastowanego państwa. I to w zasadzie wszystko, co trzeba wiedzieć o fabule, ponieważ...

Von Trier od samego początku swego filmu usilnie próbuje nas przekonać, że to, co widzimy, nie dzieje się naprawdę. I nie chodzi tu tylko o oczywisty i - prawdę mówiąc - banalny chwyt zamknięcia fabuły w klamrę hipnozy, ale przede wszystkim o widoczny na pierwszy rzut oka rozdźwięk między formą i treścią. Niejedna scena wygląda tak, że żywi aktorzy nałożeni są na archiwalne zdjęcia pokazujące np. odbudowę powojennych zniszczeń - zauważy to nawet niewprawne oko. Niewątpliwie świadczy to o wyrafinowaniu i subtelności twórcy wykraczających daleko poza początkowy, wspomniany wyżej schemat. Nie odrywa on warstwy formalnej od treściowej wielkimi, nieporęcznymi kleszczami, ale za pomocą dużo subtelniejszej pęsety (czytaj: tricków realizacyjnych) nie daje nam zapomnieć, że cały czas siedzimy wygodnie przed ekranem. Zabieg ciekawy, szczególnie że zazwyczaj obserwujemy tendencję odwrotną - twórcy zrobią wszystko, by wciągnąć nas w wir wydarzeń, stwarzając iluzję, że naprawdę w nich uczestniczymy. To właśnie w formalnej wirtuozerii najwyraźniej zaznacza się artystyczna odrębność reżysera, niezwracającego uwagi na trendy, a zainteresowanego wyłącznie realizacją własnej wizji.

W tym miejscu mógłbyś, drogi Czytelniku, zapytać: ale jaki to ma związek z tytułem recenzji? Otóż wydaje się, że "Europa" stara się realizować dialektyczny schemat tezy, antytezy i syntezy. Akurat w tym przypadku pozwoliłem sobie zacząć od formy, więc przyjmijmy, że to będzie nasza teza. Tak więc, antytezą będzie treść, która, jak już wspomniałem, za nic nie chce z formą współgrać. Wiąże się z tym, niestety, poważna wada filmu: niemożność zaangażowania się w losy bohaterów, podane przez filtr rozmaitych, osłabiających dramatyczną siłę środków stylistycznych. Wrażenie obcości potęguje niejasność fabuły, która, w połączeniu z wyzuciem filmu z rzeczywistych emocji, dla mniej cierpliwych widzów może stanowić barierę nie do przebycia. Zresztą, także i ci zaprawieni w bojach niekoniecznie muszą wytrwać, bo przecież specyfiką dialektyki jest to, że swoje wyjaśnienie znajduje dopiero w połączeniu dwóch przeciwstawnych czynników - wielu widzów z pewnością spisze film na straty zanim synteza się dokona, nie mogąc odnaleźć w "Europie" większego sensu.

Bo też i synteza dokonuje się tu późno - w ostatnich 15 minutach. Wtedy nagle von Trier uwalnia swoich bohaterów (czy raczej bohatera), zapewniając widzom potężną dawkę niewidzianych przez półtorej godziny emocji, łącząc formę z treścią i wszystko podporządkowując postaciom. Wtedy to właśnie objawia się istota obrazu, który ostatecznie okazuje się opowieścią o konfrontacji jednostek z historią i dzięki temu zbliża się poniekąd do klasycznego dramatu antycznego, w którym jednostki stawiane są przez los jedynie przed iluzorycznym wyborem, a ich decyzje i tak nie mają większego znaczenia. Tutaj oddziałuje to nawet mocniej, ponieważ taka wolta wyraźnie mówi widzowi: mimo wszystkich sztuczek, to wszystko dzieje się naprawdę, to jest prawdziwy dramat prawdziwych ludzi.

Dialektykę wewnątrz samej fabuły (jednostka-historia) uzupełnia się tu dialektyką forma-treść, osiągając ostatecznie - zupełnie nieoczekiwanie - przekaz wyjątkowo spójny i satysfakcjonujący. Jednak nawet żmudny proces dochodzenia do syntezy nie usprawiedliwia zwyczajnej nudy, jaka nęka widza przez większość seansu. Bo choć zamysł twórcy jest po zakończeniu filmu ewidentnie widoczny, to przecież można go było zrealizować lepiej. Nawet jeśli po napisach końcowych mamy ochotę nagrodzić reżysera owacją na stojąco za zbudowanie konstrukcji tak misternej i przemyślanej, to musimy pamiętać, że przecież jeszcze niedawno ledwie powstrzymywaliśmy się od zaśnięcia. To właśnie powstrzymuje mnie przed obwołaniem dzieła Duńczyka wiekopomnym i niesamowitym.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones