Recenzja filmu

Fałszywa dwunastka (2003)
Shawn Levy
Miriam Aleksandrowicz
Steve Martin
Bonnie Hunt

Familiada

Coraz więcej ostatnio na naszych ekranach pojawia się pozycji zaliczanych do gatunku kina familijnego. Problem jednak w tym, że w większości przypadków mamy do czynienia z różnego rodzaju
Coraz więcej ostatnio na naszych ekranach pojawia się pozycji zaliczanych do gatunku kina familijnego. Problem jednak w tym, że w większości przypadków mamy do czynienia z różnego rodzaju sequelami bądź co gorsza przeróbkami obrazów, które od oryginałów dzieli ogromna przepaść. Nie inaczej jest i w przypadku najnowszej premiery, którą jest "Fałszywa dwunastka". Scenariusz filmu inspirowany jest bestsellerową powieścią i nakręconą na jej podstawie czarującą komedią z lat 50. "Cheaper by the Dozen". W unowocześnionej wersji jedynym podobieństwem zdaje się być jednak wyłącznie fakt, że opowiada ona losy rodziny z dwanaściorgiem dzieci. Jest to historia Toma Bakera, który wraz z żoną Mary wychowuje pokaźną gromadkę. Tom jest trenerem drużyny futbolowej na amerykańskiej prowincji, Mary opiekuje się domem. Przez ponad 20 lat małżeństwa nauczyli się radzić sobie z ciągle powiększającą się rodziną. Ta machina wydaje się funkcjonować bezbłędnie do czasu, gdy Tom otrzymuje propozycję objęcia posady trenera jednej z czołowych drużyn Chicago. Mimo, iż dzieci nie popierają tej decyzji, rodzina przeprowadza się do wielkiego miasta. Choć mają większy dom, dysponują pokaźniejszym budżetem, nikt nie wydaje się być zadowolony ze zmian - dzieci mają problemy z adaptacją do nowego miejsca, ojciec nie bywa w domu i poświęcając się pracy od rana do nocy, zaniedbuje pociechy i żonę. Sytuacja pogarsza się jeszcze, gdy matka wyjeżdża do Nowego Jorku, by promować swoją książkę... Jak nietrudno się domyśleć, żarty wynikają tu głównie z problemów rodziców związanych z zapanowaniem nad rozbrykaną ferajną i pogodzeniem domowych obowiązków z nagle pojawiającą się możliwością zrealizowania własnych marzeń. Szkopuł jednak w tym, że większość z nich sprawia wrażenie humoru na siłę, a momentami jest zupełnie pozbawiona sensu. Szczerze mówiąc, trudno było jednak spodziewać się fajerwerków po filmie reżysera, który nakręcił tak (łagodnie mówiąc) średnie komedie jak "Nowożeńcy" czy "Duży Gruby Kłamczuch". Najśmieszniejszym i paradoksalnie najbardziej rzetelnym i naturalnym wydał mi się, nieuwzględniony nawet w napisach końcowych, mały występ Ashtona Kutchera w roli narcystycznego chłopaka najstarszej córki państwa Baker, bez litości tępionego przez resztę jej rodzeństwa. Można prawie spaść z krzesła, gdy poważnym tonem mówi: "Nie jestem dobrym aktorem. Ładna twarz to mój jedyny atut". Choć każde z ekranowych dzieciaków wydaje się dobrze dobrane do charakterów kreowanych przez siebie postaci, to Steve Martin pozostaje niekwestionowaną gwiazdą filmu. Wspierany przez kochającą żonę (w tej roli jak zwykle sympatyczna Bonnie Hunt) jego bohater jest jedynym powodem, dla którego można się ewentualnie wybrać do kina, odrywając siebie i swoje pociechy od telewizora w niedzielne popołudnie. Mimo wszystko nie da się ukryć, że w kinie Martinowi nie wiedzie się ostatnio najlepiej. Nieudany występ podczas gali oscarowej w 2001 roku podkopał jego karierę jako jednego z czołowych komików USA, co spowodowało, że aktor na dobre utknął w slapstickowych komediach klasy B-. Niestety, "Fałszywa dwunastka" niczego w tej kwestii nie zmienia.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones