Recenzja filmu

Houria (2022)
Mounia Meddour
Lyna Khoudri
Rachida Brakni

Opowieść o dwóch traumach

"Houria" jest opowieścią o społeczeństwie pękniętym po wojnie domowej, niezdolnym zamknąć jej blizn i oswoić wywołanych przez nią lęków. Reżyserka Mounia Meddour pokazuje, że choć wojna domowa w
Opowieść o dwóch traumach
źródło: Materiały prasowe
"Houria" opowiada dwie historie. Pierwszą o tytułowej bohaterce, tancerce, która w wieczór, gdy miała wystąpić w inscenizacji "Jeziora łabędziego" - co mogło otworzyć jej drogę do prawdziwej baletowej kariery - została napadnięta i pobita. Po napadzie z trudem odzyskuje fizyczną sprawność, ale przestaje mówić, porozumiewa się najpierw wyłącznie przy pomocy pisma, a następnie uczy się języka migowego. Dziewczyna, załamana po pobiciu odnajduje w końcu sens w pracy jako nauczycielka tańca i choreografka z kobietami, które spotyka w trakcie rehabilitacji: głuchoniemymi, znajdującymi się w spektrum autyzmu, lub milczącymi, tak jak ona po traumatycznych doświadczeniach z przeszłości.

Na tle tego widzimy jednak inną, szerszą historię, nie indywidualnej, ale narodowej traumy. "Houria" jest też bowiem opowieścią o społeczeństwie pękniętym po wojnie domowej, niezdolnym zamknąć jej blizn i oswoić wywołanych przez nią lęków. Reżyserka Mounia Meddour pokazuje, że choć wojna domowa w Algierii – między autorytarnym rządem a różnymi siłami radykalnego islamu – skończyła się ponad 20 lat temu, to jej pamięć ciągle dzieli algierskie społeczeństwo. Rany, jakie Algierczycy sami wtedy sobie zadawali, nie zdążyły się zabliźnić w ciągu ostatnich dwóch dekad.



Na naznaczone przez pamięć wojny społeczeństwo Meddour patrzy z punktu widzenia niemal wyłącznie kobiet. Cała akcja toczy się w kilku kręgach kobiecej bliskości. Między matka i córką, dwiema najbliższymi przyjaciółkami, Hourią i jej uczennicami. Kobiety są też świadkiniami wojny, niemal każda z nich opowiada w filmie jakąś związaną z nią dramatyczną historię.

Mężczyźni są w filmie Meddour w najlepszym wypadku postaciami odległego planu, w najgorszym - zagrożeniem, jak sprawca pobicia tytułowej bohaterki. Ta historia też sięga korzeniami wojny: mężczyzna jest byłym terrorystą ułaskawionym w wyniku amnestii. Przez ten historyczny kontekst sprawa Hourii staje się politycznie ryzykowna, policja – i tak na co dzień opryskliwa i nieprzyjazna wobec obywateli – staje się wręcz wroga, gdy dowiaduje się, kto stoi za pobiciem.



Jak pokazuje film, amnestia po wojnie, która miała dać Algierczykom szanse na nowy początek, nie przyniosła prawdziwego pokoju. Stworzyła za to społeczeństwo, które - zastraszone przez własną przeszłość - nie jest w stanie wyjść z cienia swojej historii. Ofiary nie mogą się doczekać sprawiedliwości, bo wszyscy (od policji po dawnych aktywistów) uznają, że pewnych kwestii lepiej po prostu nie ruszać.

Współczesna Algiera w ogóle maluje się w filmie w czarnych barwach. To miejsce niemające młodym bohaterkom wiele do zaoferowania - poza niezaleczonymi ranami. Nie dziwi więc determinacja najbliższej przyjaciółki Hourii, która za wszelką cenę pragnąc uciec z tego miejsca, podejmuje niebezpieczną i nielegalną przeprawę przez Morze Śródziemne do Hiszpanii, gdzie, jak wierzy, jakoś ułoży sobie życie.

"Houria" jest filmem nierównym. Po świetnym pierwszym akcie, zakończonym pobiciem młodej bohaterki, trochę siada dramaturgia, narracja zaczyna się przycinać, scenariusz odsłania swoje dziury. Meddour zbyt jak na mój gust ułatwia sobie sprawę, próbując dość wyświechtanymi środkami uruchomić odpowiednie emocje widzów i zalewając wszystko sentymentalnym sosem.



Reżyserka ma jednak to szczęście, że w głównej roli udało się jej obsadzić świetną Lynę Khoudri. Znana między innymi z "Kuriera francuskiego z Liberty, Kansas Evenenig Sun" Wesa Andersona pochodząca z Algierii aktorka wyrasta na jedną z najciekawszych młodych gwiazd kina francuskiego. Rola Hourii potwierdza jej talent i ekranową charyzmę, pozwala widzom przetrwać słabsze fragmenty filmu.

Na koniec obraz Meddour odzyskuje formę. Reżyserka decyduje się na otwarte zakończenie, pozostawiające bez odpowiedzi cały szereg pytań na temat tego, jak ostatecznie potoczą się losy tytułowej bohaterki. W finałowej scenie widzimy celebrację tańca, kreatywności, kobiecej wspólnoty. Houria w jakiś sposób radzi sobie ze swoimi traumami – ale świat wokół niej pozostaje tak samo pęknięty.
1 10
Moja ocena:
6
Filmoznawca, politolog, eseista. Pisze o filmie, sztukach wizualnych, literaturze, komentuje polityczną bieżączkę. Członek zespołu Krytyki Politycznej. Współautor i redaktor wielu książek filmowych,... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones