Recenzja filmu

Istota świata (2018)
Natalya Meshchaninova

Anty-pokot

Zwycięski film tegorocznej edycji Sputnika połączył z innymi zwycięskimi filmami temat relacji człowieka z naturą. Dzika przyroda ukazana została jako miejsce do życia – dla hodowcy psów z
Zwycięski film tegorocznej edycji Sputnika połączył z innymi zwycięskimi filmami temat relacji człowieka z naturą. Dzika przyroda ukazana została jako miejsce do życia – dla hodowcy psów z "Istoty świata", pasterza z "Cara-Ptaka", czy drwali z "Głębokiej rzeki". Ingerencja sił obcych, czy są to wielkomiejscy ekolodzy, radzieccy komsomolcy, czy mściwi sąsiedzi - nie znaczy nigdy nic dobrego; skąd niedaleko do Rousseau'owskiej tezy, że człowiek jest (z natury) dobry, a ludzie są źli, a rzut kamieniem także "Walden" Thoreau.

"Istota świata"- to film dla którego warto w ogóle wybrać się na kino rosyjskie – nawet nie dlatego, że jest dobry, ale dlatego, że jest zupełnie inny niż film europejski mógłby być. Na ryzykowny punkt narracyjny w którym ekolodzy są źli, a hodowcy psów, lisów i innych zwierząt futerkowych to dzielni ludzie, mało kto w zachodniej części kontynentu dziś by się zdecydował. To trochę ten sam styl, który we wczesnych latach 90. zastosował Pasikowski w "Psach", kiedy w okolicach transformacji głównymi bohaterami czynił przedstawiciela UB, to trochę bracia Coen, którzy wbrew brzydzącemu się prowincją kinu nowojorskiemu, czy hollywoodzkiemu sławią co jakiś czas tradycyjne, naiwnie wręcz proste i dobre postawy ludzi ze środkowych stanów, to hiszpański "Las," któryza czarne charaktery wojny domowej obiera... socjalistów. Oczywiście "Istota świata" ma zupełnie inny ciężar gatunkowy niż wspomniane filmy – niemniej jednak właśnie dla porównania choćby z takimi dziełami z jednej strony, a z "Pokotem" z drugiej - warto o odmienności filmu wspomnieć. "Istota świata"jest odwrotnością "Pokotu".

Narracja "Istota świata” niestety zgrzyta mi jak lis szarpiący kraty klatki. Wybór bohatera – weterynarza w hodowli lisów - jest kontrowersyjny i nie usprawiedliwia go samo to, że jest uosobieniem typowego dla Rosji "zucha-chłopaka" – dzielnego, acz swojskiego i sceptycznego wobec pomysłów współczesnej inteligencji. Nie jest bowiem tym, kim był sympatyczny sanitariusz z zeszłorocznej "Arytmii" (której scenarzystką jest reżyserka "Istoty świata",Natalya Meshchaninova) walczący z niemocą służby zdrowia; nie jest współczesnym niezłomnym Antonem zeSłowa jak głazu"(rosyjskiego odpowiednika "Taksówkarza"), czy kultowym romantycznym Daniłą z "Brata", ścierającym się ze skorumpowanym układem władzy i mafii. Protagonistę określają jego antagoniści, a ci nie są w oczywisty sposób źli, choć w filmie ukazani są jednoznacznie, jako wielkomiejska, rozhukana i nieznośna bananowa młodzież, która nienawidzi ludzi prowincji i życzy jej jak najgorzej.Natalya Meshchaninovana szczęście dość ambiwalentnie ukazuje bohatera, podkreślając prowadzące do wzbierającej w nim agresji problemy osobiste w relacji z matką, od których trochę ucieka, a trochę za sobą ciągnie – z dala od miasta, ludzi czy świata. Pracodawca nie jest też aniołem - traktuje swojego pracownika jak gadający element zagrody. Ponieważ weterynarz ma zarówno cechy everymana, czy człowieka bez przeszłości, jak i dość unikalny sposób zachowania, specyficzną wrażliwość (kocha psy, nie ceni ludzi) i silny charakter, nie sposób go też od razu polubić – jego osobowość poznajemy bardziej na zasadzie kontrastu wobec natrętnych ekologów właśnie, jak i wobec gospodarza, jego córki (czyli potencjalnej kochanki) i wnuka, dla których jako weterynarz pracuje i u których mieszka jak w dawnych czasach - sługa.

Tytułową "Istotą świata” bohatera jest – nie wedługMeshchaninovej,ale według mnie - zupełnie to samo, o co walczą negatywnie tu ukazani ekolodzy, czyli walka o lepszy świat, a poprzez nią, o własną podmiotowość. Brak empatii aroganckich, przekonanych o swoich racjach ekologów trzeba więc przyjąć "na klatę" jako zarzut formalny – i wyciągnąć wnioski – przyroda jest ważna, ale ludzie też; nie da się walczyć o przyrodę, negując człowieka w niej, jako takiego, ze wszystkimi słabościami. Dopiero po dojściu do takiego publicystycznego konsensusu jestem w stanie "Istotę świata"oceniać w jakiejkolwiek kategorii innej niż temat główny, czyli publicystyka. Trzeba bowiem rzec, że abstrahując od tego, że film ilustruje jakąś tezę bądź nie, sam w sobie chce być bardzo wiarygodny, ma momenty przejmujące, zarówno w tym, że ukazani serdecznie hodowcy lisów, którzy wykorzystują je później do trenowania psów myśliwskich (który to trening lis przeżyje lub nie) - znają imiona swoich lisów (naiwne?), karmią je i trzymają w dużych klatkach, a wypuszczony przez ekologa lis sam później wraca do klatki, bo nie było mu w niej tak źle...

Napisawszy to i przeczytawszy jeszcze raz sam nie jestem w stanie uwierzyć, że taki film w ogóle powstaje – nie chcę wierzyć w to, że dałem się na niego nabrać, ani, że jestem wobec niego oporny, ale nie mogę opisywać akcji bez komentarza. Niemniej jednak to samo czyniła przecież po drugiej stronie, we wspomnianym "Pokocie"Agnieszka Holland- przedkładała swoją wizję świata i argumenty nad jakąkolwiek wiarygodność (przy czym ja osobiście nie zgadzam się ani z jej wizją ani z wizjąMeshchaninovej). Dlatego wracając do bohatera – traktowanego trochę jak pies pasterski, który zagania inne zwierzęta, leczy je i opiekuje się nimi, ale nie znaczy tyle samego co członek rodziny – stawia on w pewnym momencie rewolucyjny bunt nie tylko przeciw ekologom (którym spuszcza łomot w rezultacie wygrywając 2:1 uprzednio rozbiwszy im drona, ale zostawszy też przez nich spryskany gazem pieprzowym)... Podnosi rękę na swojego gospodarza – i tu wreszcie film staje w szeregu z "Django", czy "Bękartami wojny"- gdzie uciskana grupa buntuje się przeciw ciemiężycielom – staje w obliczu przekroczenia samego siebie, przemiany wewnętrznej... ale nie na długo, okazuje się bowiem, że... A zresztą, nie warto zdradzać końcówki, bo piszę przecież po to, żeby ktoś film kiedyś obejrzał.

Konkluzja – osoba z jakimikolwiek poglądami – oglądająca"Istotę świata"może co chwila czynić facepalm i trudno się dziwić, ale gdyby odrzucić poglądy większości bohaterów, postawy ekologów, bohaterstwo hodowców lisów, dostrzec zalążki symetryzmu (aroganccy ekolodzy versus prostaccy wieśniacy) etc. – czy przenosząc się o pięć lat wstecz, zanim przetoczyła się u nas publicystyczna burza - można by dostrzec w nim garść uniwersalnych prawd sentymentalnych –jak teroussowskie czythoreau'owskie i to być może one właśnie przekonały jury co do tego, że właśnie "Istota świata” najlepszym tegorocznym rosyjskim filmem była (cytuję werdykt jury: "za dyskretną, poruszającą opowieść o naszej samotności i pragnieniu akceptacji. Pozornie skromny film, opowiadający o ważnych sprawach”).
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones