W "Jeśli nie my, to kto", fabularnym rewersie "Baader-Meinhof" Ulego Edela, poznajemy młodą Gudrun Ensslin – przestraszoną własnego cienia studentkę, która już za kilka lat zamieni pióro na karabin maszynowy, podręczniki na ładunki wybuchowe i stanie na czele RAF-u. U Edela akcenty były przesunięte na polityczny i kulturowy wymiar działań ultralewicowej bojówki. W filmie Veiela obserwujemy tymczasem związek Ensslin z Bernwardem Vesperem (synem opiewającego nazistów pisarza Willa Vespera) oraz emocjonalne burze, które pchnęły ją w ramiona ideologicznego fanatyzmu.
Porównanie tych filmów nie jest przypadkowe – o tym, że Niemcy mocują się z historią efektywnie i potrafią zróżnicować swoje rewizjonistyczne strategie już na poziomie scenariusza, wiadomo nie od dziś. Popkulturowe podejście Edela i nieco klasyczna, antropologiczna perspektywa Veiela doskonale się w tym aspekcie uzupełniają – to dwie skrajne metody, obydwie potrzebne i wspólnie zaświadczające o dojrzałości kinematografii. W przeciwieństwie do swojego kolegi, Veiela nie interesuje jednak ani fotogeniczność "rewolucjonistów", ani proces ikonizacji liderów RAF-u, ani nawet obraz ideałów zamieniających się we własną karykaturę. Zamiast tego, cofa się do dzieciństwa bohaterów i stara się znaleźć przyczyny ich późniejszych decyzji. Próbując uchwycić pewien puls agresji, rytmizujący rozwój niemieckiego społeczeństwa na przestrzeni XX wieku, dochodzi do wniosków, które zaskakujące nie są, ale dość precyzyjnie i wyczerpująco tłumaczą fenomen Rotte Arme Fraktion. W tytule obok znaku zapytania powinien znaleźć się wykrzyknik: nieuświadomiona przez bohaterów presja "pokolenia ojców" (sympatyzujących najczęściej z Hitlerem) jest tu tak wielka, że dla Vespera i Ensslin pytanie to jest właściwie retoryczne.
Podobnie jak fenomenalna "Agora"Alejandro Amenabara, którą niesłusznie, choć chętnie czytano przez pryzmat politycznych sympatii, "Jeśli nie my, to kto?" pokazuje, jak często fanatyzm kiełkuje z niespełnienia w innych dziedzinach życia i jak chętnie pożera tych, dla których kompulsywne działanie "dla dobra ogółu" jest reakcją na porażki w związkach międzyludzkich. Jest w filmie świetna scena "wolnego seksu" Ensslin z Andreasem Baaderem, której świadkiem jest straumatyzowany, pełen niewypowiedzianych pretensji Vesper – opresja kontrkultury, o której kino na ogół woli milczeć, jest codziennością bohaterów filmu i ma potężną siłę rażenia. Zafiksowana na "rewolucji" Ensslin nie ulega jej tak łatwo jak Vesper – facet, który chciał nie tylko działać, ale również kochać.
Michał Walkiewicz - krytyk filmowy, dziennikarz, absolwent filmoznawstwa UAM w Poznaniu. Laureat dwóch nagród PISF (2015, 2017) oraz zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008). Stały... przejdź do profilu