Recenzja filmu

Katyń (2007)
Andrzej Wajda
Andrzej Chyra
Maja Ostaszewska

Guziki.. Zostaną po nas tylko guziki

Te słowa padają w Kozielsku w obozie jenieckim z ust Jerzego, porucznika ósmego Pułku Ułanów w Krakowie w rozmowie z Andrzejem, rotmistrzem tegoż pułku. Jerzy (grany przez świetnego Andrzeja
Te słowa padają w Kozielsku w obozie jenieckim z ust Jerzego, porucznika ósmego Pułku Ułanów w Krakowie w rozmowie z Andrzejem, rotmistrzem tegoż pułku. Jerzy (grany przez świetnego Andrzeja Chyrę), mówiąc to zdanie, doskonale zdaje sobie sprawę, że wszystkich oficerów czeka nieubłagana śmierć, ale nie czuje strachu przed końcem, ponieważ jest dumny ze swojej roli dla narodu i ma nadzieję, że śmierć jego i reszty oficerów na coś się przyda i nigdy nie będzie zapomniana. Andrzej Wajda, realizując "Katyń", czuł, jak zbrodnia katyńska jest bolesna i okrutna, gdyż jego ojciec, oficer Wojska Polskiego, został rozstrzelany przez Sowietów w 1940 roku. Jego matka do końca życia czekała na powrót męża do domu. Dlatego właśnie reżyser dedykował ten film rodzicom. W zdaniu "Guziki... Zostaną po nas tylko guziki" reżyser wysłał ukłon do innego polskiego artysty - Zbigniewa Herberta, który stracił w Katyniu kuzyna - Edwarda Herberta. I napisał ku jego pamięci wiersz "Guziki". "Katyń" Andrzeja Wajdy rozpoczyna się wraz z początkiem drugiej wojny światowej. Po najeździe Niemców na Polskę 1 września 1939 Józef Stalin szesnaście dni później wydaje rozkaz najazdu armii rosyjskiej na nasz kraj, w wyniku czego polscy oficerowie zostają jeńcami sowieckiej niewoli. Rosjanie dewastują polskie symbole narodowe, dobitnie pokazując Polakom, że ich kraju już nie będzie. Polscy żołnierze i ich rodziny ukazani razem są tylko w pierwszych scenach filmu. Potem już akcja toczy się na dwóch osobnych płaszczyznach. Z jednej strony przedstawiono bezradnych, pojmanych oficerów oczekujących na nieuchronną śmierć, a z drugiej ich żony i dzieci, żyjące w nieustannym strachu, wszechobecnej nadziei. Oficerowie zostają wywiezieni do obozu w Kozielsku, a po pół roku - do lasu katyńskiego i "jeden po drugim" zamordowani bez najmniejszego nawet słowa wyjaśnienia. Giną, słysząc tylko odgłos wystrzału na ułamki sekund przed śmiercią. Ich żony, siostry, matki, córki w Polsce czekają w nadziei na ich powrót, dbają o dom i pielęgnują dobre imię ich mężczyzn. Gdy w 1943 roku radio podało informację o znalezieniu w lasach w okolicach Katynia i Smoleńska zwłok polskich oficerów cała Polska zamarła w przerażeniu o rodaków. Odkopano ponad 12 000 ciał osób, zastrzelonych z bliskiej odległości. W masowych grobach znaleziono odznaczenia, ordery, różne dokumenty i inne drobne przedmioty, które dały pewność, że są to poszukiwani od 1940 roku polscy oficerowie, którzy zniknęli bez śladu. Sporządzono też listę ofiar opublikowaną w "Gońcu Krakowskim". Polski rząd domagał się wyjaśnień, lecz władze rosyjskie winą za bestialski mord obarczyły naród niemiecki. Niemcy jednak nie przystali na miano katyńskich morderców, mówiąc (zgodnie z prawdą) że to Rosja stoi za mordem polskich oficerów. Uważam, że jest to świetnie zrealizowany film, zapadający w pamięć nie tylko z powodu przedstawionej historii i najbliższej prawdzie wersji tej zbrodni, ale również przez idealnie połączone elementy składające się na dobry obraz. Gra aktorów jest bardzo dobra, choć uważam, że od aktorów lepiej zaprezentowały się aktorki. Świetne kreacje Mai Ostaszewskiej w roli Anny, żony Andrzeja , Magdaleny Cieleckiej wcielającej się w siostrę pułkownika Pilota (Paweł Małaszyński), która ryzykowała własną wolność i życie po to, żeby na nagrobku widniała rzeczywista data śmierci jej brata, czyli 10 kwietnia 1940 roku, a nie 1941, jak podaje Rosja, i Danuty Stenki w roli pani Generałowej, która nie godzi się ze śmiercią męża i z Polską, w jakiej przyszło jej żyć. Najlepiej z aktorów prezentuje się Andrzej Chyra w roli Jerzego, cudem ocalałego porucznika, któremu udało się wydostać z Katynia. Aktor świetnie ukazuje rozłam w psychice bohatera. Gra Artura Żmijewskiego, grającego rotmistrza Andrzeja, nie spełniła moich oczekiwań. Aktor przez cały film grał bez głębszego wyrazu i nie pasował mi do roli, jaką mu powierzono. Na uwagę zasługuje tylko scena, w której jedzie do lasu katyńskiego i zapisuje w swoim dzienniku "...(...) Co z nami będzie...". Kolejny plus filmu to idealnie dopasowana muzyka skomponowana przez Krzysztofa Pendereckiego. Świetnym i bardzo efektownym zabiegiem jest wprowadzenie przez reżysera wszechobecnej i często wyłaniającej się na światło dzienne symboliki i powiązań, jak na przykład dziennik, w którym pisał Andrzej, urywa się, ukazując już tylko puste kartki, co nadaje symbolu nagłego zakończenia, przerwania, końca Polski, i symbole martwego Jezusa, rozerwanej polskiej flagi, dobrego Rosjanina, który ratuje życie Annie i córce. Zdziwił mnie plakat promujący film. Nie ma na nim żadnej kobiety, a to one właśnie odgrywają najważniejszą według mnie rolę. Dziwi mnie też fakt ustawienia na pierwszym planie - bardzo popularnego ostatnimi czasy - Pawła Małaszyńskiego. Grany przez niego bohater jest postacią drugoplanową, występującą w filmie zaledwie trzy razy i muszę przyznać, że nie spodobał mi się ten zabieg, gdyż prawdopodobnie twórcy pomyśleli też o komercyjnej stronie obrazu i "twarzą" Małaszyńskiego chcieli przyciągnąć większą ilość widzów. Całość składa się na zapadające w pamięć opowiadanie o Polakach, ludziach, okrucieństwach wojny i zbrodni katyńskiej. Największe wrażenie na widzu robi scena egzekucji polskich oficerów. Część z nich mordowana jest w piwnicy, gdzie wprowadzano pojedynczo każdego do niewielkiego pomieszczenia, stawiano przed ścianą tyłem do drzwi i strzelano w tył głowy. Następnie ciało wyrzucano na dwór za pomocą specjalnej "rynny" i ładowano ciała do ciężarówki, gdzie przewożono je do wielkiego dołu. Druga część oficerów przywożona była ciężarówkami pod sam dół, i każdego z osobna wyciągali z wozu przed wykopaną przez koparkę dziurę, gdzie przy brzegu stało dwóch Sowietów - jeden przeładowywał, drugi strzelał. Martwe ciała same spadały, jakby robiąc "przysługę" Rosjanom, by ci nie musieli rzucać ciał. Cały - zapełniony już - dół zasypywano ziemią. Scena zamykająca film to ujęcie, w którym widać zasypywaną dłoń jednego z oficerów, trzymającą różaniec... Podsumowując, uważam że na "Katyń" powinien wybrać się każdy, kto uważa się za Polaka. Obojętnie, czy wierzy w przedstawione wydarzenia, czy nie. Film pokazuje wycinek z układanki Polski w czasie wojny i każdy powinien zobaczyć ten "kontrowersyjny" wycinek prawdy. Jest to poruszający obraz, dający niesamowite wrażenia, a to, jak film mną wstrząsnął, czułem tymi kilkoma przemilczanymi minutami po wyjściu z sali kinowej.
1 10
Moja ocena:
5
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Review(title=Apel poległych, teaser=null, content=[person=289]Andrzej Wajda[/person] stanął przed najważniejszym zadaniem swojego życia – jakkolwiek górnolotnie by to nie brzmiało. Zdecydował się opowiedzieć o mordzie katyńskim, przekazać prawdę, którą z premedytacją skrywano kilkadziesiąt lat i której na dobrą sprawę do dziś nie do końca wyjaśniono. "[film=271956]Katyń[/film]" jest pierwszym filmem, który po tylu latach korzysta z wolności, jakiej nie mieliśmy od II Wojny Światowej. To ogromna odpowiedzialność i presja. Wiadomo było, że zanim jeszcze padnie pierwszy klaps na planie, reżyser mierzyć się będzie z masą oskarżeń. O poddanie się koniunkturze, o upolitycznienie i próbę osobistego rozrachunku z wątkiem historycznym, który dotyczy całej Polski, wreszcie o zapatrywanie się w przeszłość, gdy powinno się myśleć o przyszłości. Bez baczenia na zarzuty, te byłe i te, które nastąpią, "[film=271956]Katyń[/film]" musi obejrzeć każdy Polak. Nie chodzi tu o patriotyzm, o rzucenie się na kolana z różańcem w ręku i "zdrowaśkami" na ustach, ale o rodzaj świadomości i szacunek do ofiar i ich pozostawionych samym sobie rodzin. Do naszej wspólnej historii, przelanej krwią i cierpieniem. Należy na wstępie uświadomić sobie dwojakość wartości tego obrazu. Z jednej strony [person=289]Wajda[/person] nakręcił film historyczny, i jako taki niestety dał się przygnieść narzuconej sobie misji. Z drugiej przemówił odważnym głosem, którego brakowało od 17 lat niepodległości. "[film=271956]Katyń[/film]" nie jest więc wydarzeniem artystycznym, ale z pewnością historycznym – dopiero zdając sobie z tego sprawę, można podejść do jakiejkolwiek krytyki. A tej nie zabraknie, bo nawet tak wielki reżyser jak [person=289]Wajda[/person] nie jest wstanie przeskoczyć niemożliwego. Ograniczenia i narzucone twórcy zasady, które musiał spełnić, sprowadzają się do jednego celu tego filmu. On musiał powstać. To zaistnienie jest jego najważniejszą rolą, i z niej wywiązał się znakomicie. Filmowy "[film=271956]Katyń[/film]" jest i długo będzie, nie tylko w kinach, ale także w naszej świadomości. Bo to obraz z góry skazany na wywoływanie uczuć i rozlewanie łez, jeśli nie głośnych szlochów w wyciszonej sali kinowej podczas napisów końcowych, to w duszy – myśląc o nie tyle Polsce skrzywdzonej, ale o człowieku, jakim potworem potrafi być i jakim bohaterem. Reżyser mówi swoim filmem o rzeczach prostych, ale nie łatwych, o podwójnej tragedii, stracie bliskich i zakazie mówienia o tym. Ten zakaz trwał przez niemal 50 lat. 17 września 1939, na mocy ustaleń paktu Ribbentrop-Mołotow podpisanego przez Niemców i Rosjan, Armia Czerwona, wbrew ustaleniom o wzajemnej nieagresji, przekroczyła polską granicę, by zająć całą jej wschodnią część. Do końca września Rosjanie wzięli do niewoli 18 tysięcy oficerów, 230 tysięcy zwykłych żołnierzy i blisko 12 tysięcy funkcjonariuszy policji. Większość oficerów przewieziono w październiku do obozów w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie, gdzie mieli spędzić ostatnie swoje dni. Wiosną 1940 roku zostali zamordowani pojedynczym strzałem w głowę w lesie katyńskim, Twerze i Charkowie. Mord najpierw wykorzystywali do propagandy Niemcy, później Sowieci wszystkiemu zaprzeczyli, zrzucając winę na hitlerowców, a kto odważył się głośno mówić inaczej, tego czekały surowe konsekwencje. Dopiero rok 1990 przyniósł prawdę, władze ZSRR przyznały, że za zbrodnię odpowiadało rosyjskie NKWD, a dwa lata później prezydent Rosji oświadczył, że rozkaz rozstrzelania polskich oficerów wydał osobiście [person=179257]Józef Stalin[/person]. Długoletnie milczenie zebrało swoje żniwo, fakty dla wielu są albo kompletnie nieznane, albo poddane zafałszowaniu. Dla większości świata, w tym Polaków, Katyń jest tylko kolejnym epizodem na kartach europejskiej historii wojen. [person=289]Wajda[/person] uświadamia, że takie myślenie jest błędem, udowadnia, że tragedia katyńska wpłynęła na wygląd dzisiejszej Polski prawdopodobnie bardziej niż sama II Wojna Światowa. Większość z zamordowanych oficerów pochodziła z najwybitniejszej polskiej inteligencji – to byli ludzie, którzy nawet nie walczyli, służyli jedynie w rezerwie. Reżyser dobitnie zwraca na to uwagę, mówiąc, że to był właśnie sposób Rosjan na oplątanie sobie Polski wokół palca. Jak podnieść kraj z ruiny, gdy elity nie wróciły do domów, a profesorowie wyższych uczelni poginęli w niemieckich obozach? [person=289]Wajda[/person] równoważy bestialstwo Niemców i Rosjan, zestawiając wywózki z Uniwersytetu Jagiellońskiego z Katyniem – a żeby porównanie było do końca jasne, profesor ginący w Sachsenhausen jest ojcem rotmistrza zastrzelonego w lesie katyńskim. Takich uproszczeń jest u Wajdy więcej, czemu trudno jest się dziwić. Po latach ciszy tyle słów musi zostać wypowiedziane, tyle faktów trzeba nagłośnić, tylu bohaterom oddać cześć. Te wszystkie powinności nadają "[film=271956]Katyniowi[/film]" niewdzięczny w kinie charakter misyjny. Trudno zaakceptować "szkolną metkę", ale łatwo ją zrozumieć. Twórca "[film=1118]Popiołu i diamentu[/film]" zdecydował się zawrzeć w swoim filmie wszystkie aspekty zbrodni katyńskiej z jej ofiarami, oprawcami oraz wieloletnimi konsekwencjami w pigułce. Fabuła pęka więc w szwach od naporu wątków, epizodów i niezliczonych postaci. Opowiada o wielkiej tragedii najszerzej jak to tylko możliwe, zgodnie z udokumentowanymi przez historyków faktami – tymi znaczącymi i bardziej epizodycznymi. Jest tu więc reakcja Krakowa na wieść o zbrodni, są problemy w szkole, gdy chłopak podaje w rubryce o ojcu "zabity w Katyniu", są oba filmy propagandowe, sowiecki i hitlerowski, znalazło się nawet miejsce dla losów dowodów znalezionych w masowych grobach. Bohaterowie filmu są zlepkiem postaw i charakterów podanych z niemal jubilerską dokładnością. I to się tyczy zarówno internowanych, jak i ich rodzin walczących o informacje podczas niemieckiej okupacji, a dalej o prawdę po wkroczeniu Rosjan. Wypełniona serialowymi gwiazdami obsada wciela się w role nie tyle historyczne, co reprezentujące historię. Oficerowie są dumni i godni munduru, ale nie są doskonali ani tacy sami – jeden wierzy do końca, drugi popada w histerię, trzeci jest pesymistą, a czwarty chowa emocje przed pozostałymi, by jako żołnierz wysokiej rangi świecić przykładem. Ale w głębi serca cierpi i boi się jak każdy. Nie inaczej jest w Krakowie, gdzie przewija się heroizm, heroizm zmieszany z młodzieńczą głupotą, znieczulenie, opłakiwanie, duma i poniżenie. Sceny z nimi wszystkimi podzielono na dwie części (rodzin i ofiar), które krzyżują się często bez zachowania chronologii – i tu brawa dla [person=289]Wajdy[/person], że pomimo olbrzymiego materiału wątków, cała opowieść jest bardzo klarowna. Choć pozbawiona spójności. Mamy momenty, gdy można odnieść wrażenie, że "[film=271956]Katyń[/film]" jest kolejnym z projektów typu "[film=244635]Solidarność, Solidarność[/film]", składającym się z nowel ukazujących zbrodnię ze wszystkich aspektów. Brak filmowej płynności odbiera bohaterom możliwość zaistnienia, a i często warstwa emocjonalna staje się ofiarą przeładowania. Więcej tu symboli niż prawdziwych ludzi. Chcąc przekazać rzecz tak tragiczną i to pierwszy raz w historii, nie sposób było opowiedzieć zbyt mało. A zbyt dużo znaczy niestety niedokładnie. Na polu fabularnym [person=289]Wajda[/person] nie poniósł całkowitej klęski, jak mogłoby się wydawać. Scenariusz niesie za sobą kilka zbędnych pomysłów, zbyt teatralne dialogi i nieuniknioną dawkę kiczu, ale równocześnie znalazły się w nim wybitne sceny przypominające nam, kto jest reżyserem tego obrazu. Ważny jest też sposób w jaki ukazano tą historię – zamiast skupiać się na ofiarach, twórcy zdecydowali się przenieść ciężar filmu z mężczyzn zamkniętych w obozach na kobiety, które na nich czekały. Na żony, matki i siostry, zmagające się z okupacją i stratą na swój, niezwykle osobisty sposób. [person=289]Wajda[/person] skrupulatnie odtwarza wszystkie przeciwności jakim musiały stawiać czoła. Anna zmaga się z biurokracją najeźdźców, potem jest przekonana że mąż żyje, choć nie znalazł się na liście bo miał sweter przyjaciela i podwładnego. Generałowa wie, że jej ukochany nie przeżył, walczy więc o prawdę z systemem, który czy to niemiecki, czy rosyjski, pragnie wykorzystać ją w swojej propagandzie. Agnieszka, siostra zabitego pilota, przeżyła powstanie warszawskie, w którym walczyła i decyduje się stanąć do walki o prawdę – kończy w więzieniu, lub ginie, tego nie wiemy. Druga siostra postanawia przeżyć, nawet jeśli oznacza to zapomnieć. Agnieszka ją potępia, ale to właśnie ona przyczyni się do odbudowy państwa. Tych portretów jest więcej, gmatwają opowieść, ale przyczyniają się do nadania tragedii wymiaru ludzkiego, a nie narodowego, co z korzyścią wpływa na przekaz filmu. "[film=271956]Katyniowi[/film]" udało się obok opowiedzenia udręki rodzin katyńskich i ich zamordowanych bliskich, przekazać także dramat totalitaryzmu jako morderczego systemu, który przynosi tylko śmierć i zniszczenie. Rozbudowane wątki nazistowskie poświęcone ich machinie gwałtu i morderstwa oraz dalsze przyjrzenie się kłamstwu, jakie przemawiało przez politykę sowietów, ich walkę z opornymi na propagandę, sprawiają że obraz [person=289]Wajdy[/person] jednocześnie traci na artystycznej wartości i zyskuje na edukacyjnej sile. Pamiętając o szkolnej etykietce, trudno jednak nie zastanowić się nad klęską "[film=432688]Katynia[/film]" jako dzieła sztuki. Obraz [person=289]Wajdy[/person] pozbawiony jest wszelkich cech dzieła, brak w nim finezji i oryginalnego twórczego języka, aktorstwo podyktowane szacunkiem do tematu i sztucznymi dialogami przybrało cechy teatralności – bronią się tylko nieliczne z wielu, wielu istotnych ról. Gdyby nie [person=7883]Maja Ostaszewska[/person], przebłyski [person=393]Chyry[/person] i [person=433]Żmijewskiego[/person], aktorsko "[film=271956]Katyń[/film]" by poległ pod naporem swojego znaczenia i nazwiska reżysera. Ale pomijając stronę obsadową, "[film=271956]Katyń[/film]" jako kolejny przedstawiciel nurtu dydaktycznego stoi na zaskakująco wysokim poziomie realizatorskim. Zgromadzony budżet pozwolił na inscenizacyjny rozmach, dbałość o szczegóły w odwzorowywaniu realiów czasu akcji. Stroje wyglądają naturalnie, podjeżdżający na stację w tumanach pary pociąg przeraża czerwoną gwiazdą na czole, a przerobiona na więzienie zabytkowa cerkiew autentycznie chwyta za gardło. Do zdjęć [person=289]Wajda[/person] sprowadził stałego współpracownika [person=83]Romana Polańskiego[/person], [person=436]Pawła Edelmana[/person], a stworzenie oprawy muzycznej powierzył samemu maestro [person=12034]Krzysztofowi Pendereckiemu[/person]. Mamy wielkich kompozytorów i uznanych operatorów, ale "[film=271956]Katyń[/film]" pod tym względem wyróżnia się na tle rodzimej twórczości w sposób nieopisany – a [person=12034]Penderecki[/person] nawet nie napisał jednego utworu specjalnie na potrzeby obrazu, decydując się jedynie wykorzystać kilka swoich kompozycji. Chóry żałobne następujące po sekwencjach rozstrzelania oficerów w finale, razem z okrutnymi zdjęciami i dalej wygasającym ekranem, odbierają mowę każdemu. Cenna chwila ciszy rekompensuje wiele mankamentów filmu. Po seansie potrzeba czasu, by na chłodno ocenić obraz, tak wielkie pozostają szacunek, smutek i zaduma. I to jest wielkie zwycięstwo [person=289]Wajdy[/person]. , filmId=271956, trustedReviewer=false, seasonNumber=null, reviewUserNick=don Bubas, author=null, date=null, authorId=null, user=null, reviewRating=null, film=, season=null)
Andrzej Wajda stanął przed najważniejszym zadaniem swojego życia – jakkolwiek górnolotnie by to nie... czytaj więcej
Review(title="Tylko" dobry, teaser=null, content=5 marca 1940 roku w Rosji zapadła decyzja o wymordowaniu przez NKWD kilkunastu tysięcy jeńców wojennych - polskich oficerów. Do końca maja tego samego roku rozkaz został wykonany. Zagłada miała pozostać tajemnicą. Lecz niecałe trzy lata później zbrodnia wyszła na jaw, przy pomocy Niemców, którzy wykorzystali ten fakt do szerzenia propagandy antysowieckiej. Jednak w 1945, gdy Armia Czerwona wyparła hitlerowców z ziem polskich i zajęła ich miejsce jako okupanta, zaczęto ogłaszać, że ludobójstwa katyńskiego dopuścili się naziści. Komuniści zamienili kłamstwo w oficjalną prawdę. A ci, którzy wiedzieli, co stało się naprawdę, musieli się z zakłamaniem historii pogodzić, by przeżyć. Lub sprzeciwić się i zginąć. Ujawnienie zbrodni i prawdziwych jej wykonawców nastąpiło dopiero w roku 1990. Od tamtej pory temat mordu w lesie katyńskim jest jednym z najbardziej kontrowersyjnych. I również od tamtej pory nie powstał żaden film o tej zbrodni. Dopiero teraz - 67 lat po tamtych wydarzeniach - [person=289]Andrzej Wajda[/person] porusza ten temat w swoim najnowszym dziele. "[film=271956]Katyń[/film]" opowiada o losach czterech oficerów, którzy, wraz z tysiącami innych, trafili do rosyjskiej niewoli, i o ich rodzinach mieszkających w Krakowie, które najpierw walczą o uzyskanie jakichkolwiek informacji, a potem o prawdę. Czy film spełnił oczekiwania? Nie do końca. Na pewno nie rozczarował, ale czuć pewien niedosyt. Wiem, że taka była wizja reżysera, jednak moim zdaniem, głównym wątkiem filmu powinny być przeżycia żołnierzy i cały proces planowania zbrodni katyńskiej, a pobocznym - ukazanie cierpienia ich bliskich. Kolejną rzeczą, co do której nie jestem zbytnio przekonany, to dobór aktorów. Dobrze wypadli [person=34]Jan Englert[/person], [person=401]Danuta Stenka[/person] i [person=393]Andrzej Chyra[/person] (w takiej kolejności), a reszta nie przekonała mnie za bardzo. Być może jest to skutek ciągłej ostatnimi czasy obecności gwiazd tj. [person=121539]Paweła Małaszyńskiego[/person] czy [person=433]Artura Żmijewskiego[/person] na ekranach kinowych i telewizyjnych? Jeśli chodzi o wykreowane w filmie postacie, to kilku z nich można zarzucić zbytni patos, a w niektórych przypadkach nienaturalność. Trochę patetycznie i sztucznie wypadają też niektóre dialogi. Jakby chciano nimi dobitnie podkreślić dramatyzm sytuacji. Moim zdaniem - niepotrzebnie. Chociaż sam nie jestem do końca pewien, czy podniosłość w filmie tego rodzaju można zaliczyć do minusów. Poza tym wszystkim film jest poprawny pod każdym względem. Historia jest zgrabnie opowiedziana, nikt nie powinien się pogubić. Mimo niezbyt przekonywującej gry niektórych aktorów, losy bohaterów nie są dla widza obojętne. Towarzyszymy oficerom podczas ich pełnego niepewności i lęku oczekiwania na przyszłość i budzi się w nas sympatia do nich. Nie chcemy, by spotkał ich tak okrutny koniec, jaki jest im pisany. Możemy też wczuć się w sytuację ich przygnębionych i zdesperowanych rodzin. W widzu budzi się też odczucie wielkiej niechęci do czerwonoarmistów, nawet mimo obecności w filmie "dobrego" rosyjskiego żołnierza. Największym plusem jest jednak charakter edukacyjny. Pod tym względem film wypada celująco. Ukazano zbrodnię, przygotowania do niej, jej konsekwencje i uwarunkowania historyczne. Sądzę, że w najbliższym czasie zmniejszy się liczba ludzi niewiedzących o katyńskiej zbrodni nic. Ważne jest jeszcze jedno - "[film=271956]Katyń[/film]" porusza, a nawet zmusza do przemyśleń i nie ma chyba człowieka, na którym obraz ten nie wywarł żadnego wrażenia. Choć nie jest to poruszenie bardzo głębokie, bo szybko gdzieś znika, to jednak jest. Najnowszy film [person=289]Andrzeja Wajdy[/person] nie okazał się, niestety, filmem wybitnym. Wielu spodziewało się czegoś innego. Czegoś więcej niż tylko zgrabnie przedstawionej i przejmującej historii, której głównymi bohaterami są przede wszystkim bliscy zniewolonych żołnierzy. Tak więc otrzymaliśmy film - tylko - dobry. Bardzo dobrze zrealizowane, miejscami przejmujące dzieło, które uświadamia i przypomina, że jesteśmy winni tamtym pomordowanym oficerom szacunek za ich poświęcenie. I myślę, że właśnie tak przede wszystkim trzeba "[film=271956]Katyń[/film]" traktować. Jako hołd dla poległych. , filmId=271956, trustedReviewer=false, seasonNumber=null, reviewUserNick=Zdenio, author=null, date=null, authorId=null, user=null, reviewRating=null, film=, season=null)
5 marca 1940 roku w Rosji zapadła decyzja o wymordowaniu przez NKWD kilkunastu tysięcy jeńców wojennych -... czytaj więcej
Review(title=Szukając Wajdy, teaser=null, content=Pamiętam, jak Wajda kręcił "[film=271956]Katyń[/film]" w Krakowie - czasem jakąś boczną uliczką przejechał czołg, a czasem nie można się było dostać na uczelnię, bo tam akurat postawiono zasieki. Bardzo czekałam na ten film, jestem prawdziwym laikiem historycznym i o Katyniu wiem tyle, co każdy przeciętny obywatel. A tu nagle [person=289]Wajda[/person] miał zabrać głos, pierwszy filmowy głos na ten temat. [person=289]Wajda[/person], ten [person=289]Wajda[/person]. [person=289]Wajda[/person] zabiera głos i wszystkim reklamuje swój film jako wielki krzyk prawdy. Tak w istocie usłyszałam tylko mały skrzek. Nie mamy głównego bohatera, to prawda - mamy kilku i choć akcenty na poszczególnych postaciach nie są równomiernie rozłożone, to łączy ich jedno: są albo czarni, albo biali. Wszystkie panie na ekranie są krystalicznie czyste, wierzą w to, że mąż wróci, są gotowe dać się zamknąć w obozie, by nie musieć podpisać fałszywego oświadczenia, mamy też jednego młodzika, który rezygnuje z dalszej nauki. Oczywiście na rzecz prawdy. Oni wszyscy nie mają wad, mają Idee i to przez duże "I", za które chętnie oddadzą życie. Na ekranie mamy też oczywiście tych złych - oprócz Sowietów i Niemców - również dyrektorkę szkoły, która oświadcza, że "Polska nigdy nie będzie wolna", no i Majora, ale z Majorem to już bardziej skomplikowana historia. Major spotyka Dobrą Kobietę i zmienia się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. I rozumie swój błąd. I rozumie, że prawda jest cenniejsza niż wszystko! A potem strzela sobie w łeb. Ja też miałam ochotę. A to był dopiero początek. Nie chodzi o to, że takie postaci wtedy nie istniały - oczywiście, że istniały. Chodzi o to, że u [person=289]Wajdy[/person] widzimy tylko takich ludzi, krystalicznych albo brudnych, są szablonowi i takie też są zdania, które wypowiadają. Są nakreśleni grubą kreską tak, żeby przypadkiem widz się nie pomylił w ich ocenie. Są całkowicie nierealni, sztuczni, właśnie przez to, że jednowymiarowi. Kiedyś [person=878217]Borowski[/person] pisał o tej "odwróconej moralności" w czasie wojny, pisał o tym, że ludzie w rzeczywistości wojennej, a w ogólniejszym wymiarze - w rzeczywistości skrajnej, muszą często dostosowywać się do tego, co jest wokół nich, żeby przetrwać. Pisał nie po to, żeby ich oceniać, bo nie mamy takiego prawa, pisał między innymi po to, żeby zaznaczyć nam, jak bardzo tamta rzeczywistość zmieniała ludzi, wywracała hierarchie wartości do góry nogami. Bohaterowie [person=289]Wajdy[/person] nie mają racji bytu nawet dziś, a co dopiero tam, wtedy. A na pewno nie w takim natężeniu. Dalej jest jeszcze gorzej. Czułam się jakby posadzono mi na wykładzie i tłumaczono wszystko po kolei - tak masz myśleć, tak widzieć, tak czuć. Nie mogłam znieść tych nachalnych symboli, banalnych schematów, patetycznych tekstów ("myślisz żem szalona!", to mój ulubiony) wszędzie - w narracji, w obrazie, aktorstwie. [person=289]Wajda[/person] traktuje w tym filmie widza jak idiotę, któremu trzeba powiedzieć wszystko od A do Z, wytłumaczyć jak dziecku, nie zostawić ani krzty miejsca na własną interpretacje bohaterów i ich historii, które się dzieją na ekranie. Jest dosadny i przesadny. Nie o to chyba chodzi w kinie. A najgorsze jest, że to wszystko, ten schematyzm czasem aż balansujący na granicy kiczu, nie jest wynikiem tego, że [person=289]Wajda[/person] nie potrafi inaczej w kinie opowiadać. On po prostu tego nie chciał. Wszyscy znamy te piękne, symboliczne sceny z poszczególnych jego filmów - zapalanie kieliszków spirytusu w "[film=1118]Popiele i diamencie[/film]" czy dojście do krat kanału w "[film=1117]Kanale[/film]". To są sceny, których się uczy w szkołach (i doskonale), które zaczepiają się w podświadomości, przez piękną, wymowną, ale nienachalną symbolikę. Które w pewien sposób naprawdę uczą patriotyzmu. Kiedyś [person=289]Wajda[/person] mówił o polskości zupełnie inaczej. Wiem, że to potrafi. Mam wrażenie, że po '89 roku cała filmowa historia [person=289]Wajdy[/person] skupia się tylko na pieczołowitym głaskaniu i pielęgnowaniu naszego wewnętrznego sarmatyzmu, mesjanizmu i prometeizmu. Mówieniu o naszej historii, polskości z tak pokutującym u nas przepychem i przesadą. W całym "[film=271956]Katyniu[/film]" podobały mi się dwie sceny: gdy [person=433]Żmijewski[/person] mówi [person=304181]Bułhakowem[/person] (takiego [person=289]Wajdę[/person] lubię - gdy mówi metaforami, odniesieniami, archetypami i symbolami; gdy każe mi myśleć) i ostatnia sekwencja. Myślę, że te właśnie ostatnie 10 minut filmu w zupełności wystarczyłyby za całą prawdę o Katyniu. O historii nie wolno zapominać, ale w tej Polskiej, mamy tylu prawdziwych bohaterów, że to o nich właśnie trzeba mówić. Mamy tyle ofiar, jak chociażby katyńscy oficerowie, że to o nich trzeba pamiętać. Moim zdaniem [person=289]Wajda[/person] się gdzieś w tym filmie zagubił i Oni, ci którzy mieli być głównymi bohaterami "[film=271956]Katynia[/film]", byli sobie tam gdzieś, na drugim planie. Przysłonięci, przykro mi to mówić, tandetą. I szeregiem zbędnych słów. Wciąż szukam w nowym [person=289]Wajdzie[/person] starego [person=289]Wajdy[/person]., filmId=271956, trustedReviewer=false, seasonNumber=null, reviewUserNick=Nusia, author=null, date=null, authorId=null, user=null, reviewRating=null, film=, season=null)
Pamiętam, jak Wajda kręcił "Katyń" w Krakowie - czasem jakąś boczną uliczką przejechał czołg, a czasem... czytaj więcej