Recenzja filmu

Kolor magii (2008)
Vadim Jean
Sean Astin
Tim Curry

To w końcu jaki to kolor?

Szczerze − obawiałem się jakiejkolwiek adaptacji dzieł Pratchetta, ponieważ głównym motorem napędowym książek, oprócz świetnych historii (jak cykle straży), są opisy oraz przypisy. W filmie
Szczerze − obawiałem się jakiejkolwiek adaptacji dzieł Pratchetta, ponieważ głównym motorem napędowym książek, oprócz świetnych historii (jak cykle straży), są opisy oraz przypisy. W filmie musiałby być wszędobylski lektor. Po za tym masa świetny postaci, trudna do przeniesienia na ekran oraz "niefilmowa" historia Koloru Magii - bohaterowie przerzucani są z miejsca na miejsce pod pretekstem zwiedzania i końca opowieści nie widać. Nie ma celu, czy motoru napędowego. Po dwóch godzinach człowiek by padł, gdyby znowu widział, jak bohaterowie znowu odwiedzają kolejne miejsce. A jednak film został sprytnie skonstruowany. Wyrzucono masę niepotrzebnych wątków. Film ma dwie części. Pierwsza to "Kolor Magii", druga − "Blask Fantastyczny". Dzięki temu zabiegowi poprzeplatano wątki tak, aby wszystko było ciekawie i żeby dwie części były zamkniętą całością. Podobna sytuacja była ze "Strażą dzienną" i "Strażą nocną". Jak wyszło? Wszystko to wciąga jak bagno. Na ponad 3 godziny człowiek zapomina o świecie. Dwukrotnie większy budżet niż w "Wiedźmikołaju" od razu rzuca się w oczy. Przepięknie zrobione Ankh-Morpork, z którego aż bije klimat, uniwersytet, piękne pejzaże i ten niesamowicie zrobiony kraniec świata. Rincewind, mimo iż nie jest do końca taki jak w książce, to budzi ogromną sympatię. Mam mały żal, że zatracono w filmie jego chytrość, egoizm i cwaniakowatość, przez co w filmie jest raczej roztropnym ciepłym dziadkiem. Za to absolutnie świetnie wypada ekipa "Władcy Pierścieni". Sean Astin jako Dwukwiat, oraz Christopher Lee jako Śmierć, są obłędni. Zresztą tak samo jak Jeremy Irons w roli Patrycjusza. Cohen Barbarzyńca też daje popalić. Piękny świat z pięknymi postaciami. Moim zdaniem największą frajdą są wszystkie sceny ze skrzynią. Fenomenalnie ją zrobili. Bałem się także o smoki, co, jak się potem okazało, zupełnie niepotrzebnie, bo wyszły w porządku i tacy "Władcy Ognia" powinni się uczyć, jak się robi smoki. Jak na produkcje telewizyjną to SkyOne postawił wysoko poprzeczkę. Mam także małe wrażenie, że twórcy skupili się bardziej na samej historii, niż na tym, co jest bardziej istotne w książkach Pratchetta, czyli na ukazaniu ludzkości w krzywym zwierciadle i tego, jak wiele rzeczy w naszym świecie jest absurdalnie głupich. Film jakby trochę gubi momentami taką istotę książek Pratchetta. Za bardzo np. obcięto wątek w Wyrnbergi, który był dość ważnym motywem. Podsumowując, historia wciąga, sam lektor pojawia się sporadycznie i to w świetnych momentach, postacie mówią dialogami z książki. Jeśli ktoś ma dość hollywoodzkiej papki ustawionej tylko na efekty, to jest to świetna i przyjemna rozrywka. Tym, którzy nie czytali Pratchetta, może nie przypaść do gustu, a już wątpię, aby zmusił ich ten film do sięgnięcia po książkę. Ale może. W końcu każdy ma własny gust, a jak pokazywał pierwszy zwiastun filmu: „Kolor magii dla każdego ma inną barwę".
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Terry Pratchett długo "nie dał się zekranizować". Wreszcie, w 2006 roku powstała telewizyjna wersja... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones