Recenzja filmu

List do Breżniewa (1985)
Chris Bernard
Leslie Rogers
Margi Clarke

Miłosna ruletka

Kiedyś było inaczej. Nie tak jak teraz, że sobie wsiadasz w samolot, jesteś za dwie godziny w Norwegii, posiedzisz tam trochę, a potem wracasz tego samego dnia. Kiedyś były tak zwane granice. I
Kiedyś było inaczej. Nie tak jak teraz, że sobie wsiadasz w samolot, jesteś za dwie godziny w Norwegii, posiedzisz tam trochę, a potem wracasz tego samego dnia. Kiedyś były tak zwane granice. I paszporty. Państwo interesowało się wszystkimi wjeżdżającymi i wyjeżdżającymi z kraju. Istniała słynna żelazna kurtyna. Kontakt osób znajdujących się po jej dwóch stronach był, delikatnie mówiąc, utrudniony i mało płynny. Opisaną tu sytuację bliżej przedstawia obraz w reżyserii Chrisa Bernarda "List do Breżniewa".

Jest to brytyjski romans opowiadający o relacji radzieckiego marynarza Piotra (Peter Firth) z młodą angielską dziewczyną imieniem Elaine (Alexandra Pigg). Niestety para ta nie może kontynuować znajomości z uwagi na odległość ich dzielącą oraz uwarunkowania polityczne. Tytułowy list do Breżniewa zostaje napisany właśnie przez główną bohaterkę z prośbą o pomoc w rozwiązaniu sytuacji. W odpowiedzi otrzymuje ona bilet na samolot do ZSRR. Ostateczne zakończenie nie jest jednoznaczne, bo nie wiadomo czy cała historia kończy się happy endem. "List do Breżniewa" nie jest zatem komedią romantyczną. Można go raczej określić mianem romansu, chociaż najbardziej chyba pasuje określenie film obyczajowy, gdyż elementów komediowych także nie ma w nim wiele. 

"List do Breżniewa" zasługuje na miano filmu obyczajowego także z uwagi na inne wątki w nim zawarte. Obraz traktuje bowiem również o poważnych zagadnieniach jak brak perspektyw na lepsze, bardziej kolorowe życie oraz o podążaniu za własnymi marzeniami. Bohaterowie są mieszkańcami robotniczej, brudnej i zapomnianej dzielnicy Liverpoolu, gdzie większość osób zna się z pracy w tej samej ubojni drobiu. Ludzie ci są skazani na egzystencję czy nawet wegetację w świecie, który ma niewiele do zaoferowania. Marzą skrycie o czymś lepszym, czymś bardziej wyrafinowanym i prawdziwym. Jedni chcą przeżyć przygodę życia, inni, tak jak bohaterki filmu,  wielką miłość.

Realizacja produkcji jest skromna. Gra aktorska stoi na przyzwoitym poziomie. Jest to poziom powiedziałbym "krajowy" bardziej niż "międzynarodowy". Aktorzy odtwarzający Rosjan, czyli Firth i Molina wypowiadają swoje kwestie w języku rosyjskim nawet wiarygodnie. Z obsady najbardziej znane nazwisko to oczywiście Alfred Molina, dla którego był to jeden z pierwszych filmów. Trzeba pamiętać jednak, że w "Liście do Breżniewa" gra on rolę drugoplanową. Ponieważ oglądałem ten film bez lektora, od razu w uszy rzucił mi się wszechobecny liverpoolski akcent. Z drugiej strony mamy język rosyjski bez tłumaczenia. Początkowo zatem trudno jest się wczuć i zrozumieć wypowiadane przez aktorów kwestie. Po jakimś czasie jednak, gdy widz załapie rytm ich mówienia, zrozumienie tekstu nie powinno stanowić już problemu. Dużym plusem filmu jest na pewno ścieżka dźwiękowa zbudowana z utworów rodem z lat 80. na czele z hitem "Hit That Perfect Beat" w wykonaniu zespołu Bronski Beat, która kontrastuje nieco z ponurym widokiem Liverpoolu epoki Margaret Thatcher.

Podsumowując, "List do Breżniewa" stanowi niezbyt skomplikowaną i wymyślną rozrywkę dla widza. Ukazuje życie i codzienne rozterki zwykłych ludzi. Rozterki związane z pracą, uczuciami i ogólnie sytuacją życiową. Myślę, że dzięki temu łatwiej jest się z nimi identyfikować. Można powiedzieć, że w dziele tym każdy znajdzie coś dla siebie. Nie jest przesadnie melodramatyczny jako romans, nie oferuje prostackiego humoru, jest wiarygodny i autentyczny. Mimo że opowiedziana w nim historia brzmi trochę jak wyssana z palca, to łatwo można w nią uwierzyć.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones