Recenzja filmu

Ostra noc (2017)
Lucia Aniello
Scarlett Johansson
Jillian Bell

#mnieśmieszy

Nie widać w "Ostrej nocy" ani producenckiego cynizmu, ani próby dyskontowania sukcesu innych filmów, z trylogią "Kac Vegas" na czele. Trudno też obrażać się na równie stereotypowy obraz mężczyzn,
Wywrotka kokainy, martwy striptizer i kac jak stąd do wieczności – niezły bilans jak na jeden wieczór panieński, zwłaszcza że żadnej z jego uczestniczek nie spieszy się za kratki. Frankie (Ilana Glazer) jest alterglobalistką z wyrokiem w zawiasach, Blair (Zoe Kravitz) walczy o prawa do opieki nad synem, zaś Jess (Scarlett Johansson) przygotowuje się do ślubu i szykuje na podbój amerykańskiego senatu. Są też drące koty rywalki Pippa (Kate McKinnon) i Alice (Jillian Bell), które wiele do stracenia nie mają, może poza resztkami godności. To będzie długa noc. 

Rzeczone wyimki z biografii to w zasadzie wszystko, co można powiedzieć o bohaterkach "Ostrej nocy". Reżyserka filmu Lucia Aniello ma doświadczenie w kreśleniu wielowymiarowych kobiecych portretów, co udowodniła chociażby w serialu "Broad City". Tutaj jednak, wyraźnie spętana konwencją głupawej komedyjki, idzie na skróty. Osią fabuły pozostaje wystawiona na próbę przyjaźń bohaterek, którą nawiązały jeszcze w czasach studenckich. Tyle że same przyjaciółki zbudowane są z takiej ilości stereotypów, że trudno brać tę narrację na serio. Historia młodzieńczych marzeń, które zostają brutalnie zweryfikowane przez dorosłe życie, sprowadza się tak naprawdę do anegdotki o "wyluzowanej lasce", która zamienia biodrówki na zgrzebne garsonki. I do kadłubkowych historii jej koleżanek, które widzą nie dalej niż czubek własnego nosa. 

Jako że Aniello nie poświęca wiele czasu na ekspozycję i rozwinięcie relacji pomiędzy kobietami, zostaje go sporo na żarciochy wagi ciężkiej. W części z nich pojawiają się rozmaite płyny ustrojowe, większość nie dopieści entuzjastów subtelnego allenowskiego humoru, słowem – nikt tutaj nie marnotrawi potencjału kategorii wiekowej R. Ale nie będę kłamał – prosty ze mnie chłopak i trochę się pośmiałem, gdyż Aniello odrobiła lekcje z najróżniejszych form komediowych. Wie, jak przełamać rubaszny żart nutą absurdu, potrafi też wykrzesać trochę energii z karykaturalnych postaci. Spora w tym zresztą zasługa aktorskiego kwintetu. Choć bohaterki wyryto dłutem, to dziewczyny mają wystarczająco dużo ekranowej charyzmy, by wznieść film na wyższy poziom. Na czoło wysuwa się tutaj duet Johansson-McKinnon. Ta pierwsza z łatwością bawi się wizerunkiem zapiętej pod szyję nudziary. Tej drugiej wystarcza obłędny australijski akcent, dziwaczna mimika i język ciała sugerujący chorobę dwubiegunową. 

Nie widać w "Ostrej nocy" ani producenckiego cynizmu, ani próby dyskontowania sukcesu innych filmów, z trylogią "Kac Vegas" na czele. Trudno też obrażać się na równie stereotypowy obraz mężczyzn, sprowadzonych albo do hojnie obdarzonych przez naturę byczków, albo do zniewieściałych koneserów chardonnay. To niegroźny film z głupawym założeniem, ale nakręcony przez Aniello bez większych pretensji. Specjalistą nie jestem, ale potrafię sobie wyobrazić gorszy wieczór panieński. 
1 10
Moja ocena:
6
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Ostra noc"Lucii Aniello twórczyni paru amerykańskich seriali, to doskonały debiut na poziomie nieco... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones