Recenzja filmu

Palindromy (2004)
Todd Solondz
Matthew Faber
Angela Pietropinto

Palindro-my

Najnowszy film Todda Solondza "Palindromy" to bardzo kontrowersyjne dzieło, na pewno nie dla wszystkich, bowiem ciężko jest zaakceptować wizję człowieka, jaką reżyser tu prezentuje. Bohaterami
Najnowszy film Todda Solondza "Palindromy" to bardzo kontrowersyjne dzieło, na pewno nie dla wszystkich, bowiem ciężko jest zaakceptować wizję człowieka, jaką reżyser tu prezentuje. Bohaterami filmu są zwyczajni, prości ludzie. Możliwość poznania ich psychiki daje nam obraz istot obłudnych, pustych, które nie potrafią kochać i nie są dobre. Co gorsza nie ma żadnej szansy, żeby udało im się to zmienić. "Palindromy" to film palindrom, początek jest równocześnie końcem. A zaczyna się to tak: dwunastoletnia Aviva chce mieć dziecko, żeby zaspokoić swoje potrzeby emocjonalne. Udaje jej się zajść w ciążę. Rodzice dziewczynki oczywiście bardzo ją kochają, oczywiście zmuszają ją do aborcji. Tłumaczą, że jest za młoda, że marnuje sobie życie, a myślą tylko o tym, jaki to byłby wstyd przed sąsiadami. Aviva postanawia szukać miłości gdzie indziej i ucieka z domu. Podróżując autostopem, wdaje się w romans z pedofilem, przez chwilę czuje się uszczęśliwiona i spełniona, jednak mężczyzna szybko ją porzuca. W końcu Aviva trafia do najbardziej obrzydliwego miejsca z prezentowanych w tym filmie, do domu Mamy Sunshine, fanatycznej chrześcijanki, która opiekuje się chorymi i ułomnymi dziećmi. Uprawia swoisty kult miłości i cudu życia, ale jakże to egoistycznie i powierzchownie. Dzieci są dla niej tylko laleczkami do zabawy w dom, do przebierania, głaskania, urządzania kukiełkowych przedstawień. To miejsce jest także środkiem palindromu, czymś w rodzaju przesilenia, szczytem patologii. Jest także wskaźnikiem wagi. Na jej szalach spoczywa miłość i nienawiść, życie i śmierć. Tylko co zwycięży, jeżeli ludzie ku chwale życia zabijają morderców. Film nie pozostawia gatunkowi homo sapiens wiele nadziei. Przedstawiona tu filozofia opiera się na twierdzeniu, że człowiek nie jest w stanie się zmienić. Czas ani żadne przeżycia nie wzruszą jego ciasnego ja. Doskonale oddaje to ekstrawagancki zabieg zastosowany przez reżysera. W postać Avivy wciela się ośmiu aktorów o skrajnie różnych cechach fizycznych (długowłosy rudzielec, dorosła blondynka, monstrualnie otyła murzynka, a nawet chłopiec). Jednak nawet przy tak plastycznych zdolnościach człowiek nie ma szansy się udoskonalić. A jaki jest człowiek według obrazu Todda Solondza? W "Palindromach" wszyscy, nie tylko Aviva, są dziecinni, emocjonalnie niedorozwinięci. Potrzebują zabaweczek, żeby się dowartościować, na pierwszym miejscu stawiają wydumane zachcianki. Prawdziwie współczuć i rozumieć potrafiliby tylko na płytkim poziomie sztucznego świata telewizyjnych seriali, plotek i gazetek w stylu z życia wzięte. Tylko że umowne "tak trzeba" a "tego nie wolno" przestaje obowiązywać w świetle problemów, które już nie są na niby, tych zamachów na wygodę i pseudoporządek. Przygnębiający jest fakt, że nawet jeśli taki palindromiczny człowiek dozna oświecenia, to i tak nic mu to nie da, skoro zawsze pozostanie tym samym. Kontrowersyjne tematy poruszane w filmie, takie jak aborcja czy pedofilia, służą tylko udramatyzowaniu obrazu. Natura tych problemów nie jest tu ważna, nie ma żadnego za ani przeciw. Solondz potępia przede wszystkim moralną obłudę, nierozumienie podstawowych wymogów człowieczeństwa. Wytyka ignorancję i zatracenie możności odróżniania dobra od zła. A jest to niestety bardzo realne zagrożenie. Film można by zaliczyć do gatunku dramatu obyczajowego (i to jak obyczajowego i jak bardzo dramatu!), jednak im dalej zagłębiamy się w tę historię, tym bardziej chce nam się śmiać, chociaż na pewno nie radośnie, raczej histerycznie, ze wstrętu do tej ludzkiej ohydy, którą reżyser umiejętnie przedstawił. Wrażenie tym bardziej wstrząsające, że jest to ohyda powszechnie spotykana. "Palindromy" nie są filmem łatwym. To dosadna i bezlitosna refleksja, ciężkostrawna szczególnie dla sfery moralnej i miłości własnej. Nie jest też przyjemne (chociaż było konieczne), że żadnej z postaci nie udało się wyrwać z tego zamkniętego kręgu. Co gorsza film w pewnym stopniu zakłada, że takiej postaci w ogóle nie ma nigdzie. Na szczęście chyba nikt w to nie wierzy. "Palindromy" to mocny film i naprawdę warto go obejrzeć, a później zamiast poseansowej medytacji odnaleźć natchnienie i ułożyć ze swego nazwiska anagram.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Jednym z tematów przewodnich filmów Todda Solondza jest desperackie dążenie bohaterów do zmian w życiu.... czytaj więcej
W dużym skrócie, jest to rzecz o aborcji. Film Todda Solondza nie pokazuje nam jednak, co jest dobre, a... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones