Recenzja filmu

Pierwszy człowiek (2018)
Damien Chazelle
Ryan Gosling
Claire Foy

"Fly me to the moon"

Damien Chazelle po raz kolejny stawia na pokazywanie indywidualistów. Pod tym względem zarówno Andrew z "Whiplash", jak i główni bohaterowie "La La Land", mogą stawać ramię w ramię z Neilem
Damien Chazellepo raz kolejny stawia na pokazywanie indywidualistów. Pod tym względem zarówno Andrew z "Whiplash", jak i główni bohaterowie "La La Land"mogą stawać ramię w ramię z Neilem Armstrongiem z filmu "Pierwszy Człowiek". Wszystkie postacie to osoby wyjątkowe, stawiające czoła otaczającej ich, problematycznej rzeczywistości. Co jednak najważniejsze, to ludzie, którzy od zera stworzyli coś monumentalnego.

Co znamienne, najnowszy obraz amerykańskiego reżysera całkowicie odrzuca patos i heroizm towarzyszące produkcjom odnoszącym się do szeroko pojętego podboju kosmosu. Bohaterowie tego filmu to ludzie z krwi i kości. Nie ma w nim miejsca na wystawianie laurek. Podczas trwania procesu, którego zwieńczeniem są słynne słowa o małym kroku dla człowieka, ale wielkim dla ludzkości, popełniono wiele błędów, niekiedy ich ceną była wartość najwyższa – życie. Twórcy jasno pokazują, że w samym projekcie nie brakowało idei wzniosłych, ale ich realizacja w różnych aspektach rozmijała się z pierwotnymi założeniami. Nikt nie boi się stawiać pytań o to, czy było warto.

Sama postać Armstronga to nie heros, ale człowiek omylny, niemogący pogodzić się z tragicznymi wydarzeniami z przeszłości. Takim zabiegiem oddano tej postaci większą chwałę, niż miałoby to miejsce w przypadku przedstawiania go w samych superlatywach.Goslingowizarzucano, że jest aktorem jednej twarzy. Ale niekiedy są filmy, w których trzeba taką rolę zagrać, a "Pierwszy człowiek"jest tego idealnym przykładem, bo sama postać głównego bohatera kryje się za maską. Ze strzępów rozmów czy pojedynczych sytuacji możemy odczytywać jego prawdziwe odczucia, schowane za pozorną obojętnością i stonowaniem.

Część filmu służyła zbudowaniu jego relacji z rodziną, niekiedy rozdartą ambicjami Armstronga. Kluczową rolę pełni tutaj żona (imponującaClaire Foy). Wszystkie nastroje, od niepokoju poprzez strach po egzaltację szczęścia, zagrane są świetnie. Dodatkowo fragmenty te pozwalają spojrzeć na głównego bohatera od strony ludzkiej, uczuciowej. Jednak główną osią fabuły i jej przeważającą częścią są droga, jaką przeszli ludzie odpowiedzialni za sukces Apollo 11, i poświęcenie. Ukazanie ich na ekranie to esencja pojęcia "magia kina". Zresztą, nie tylko pod względem konstrukcji bohaterów ten film stara się dążyć do jak największego realizmu. Realizacja (stylizowana zarówno formatem, jak i kadrami,na lata 60.) odpowiada odczuciom samych pilotów (klaustrofobiczność i nieprzyjemne kręcenie w głowie). JednakChazellejawi się również jako esteta (w sukurs przychodzi muHurwitz, dostarczając niezwykle poruszającą ścieżkę dźwiękową), bo w tym filmie nie brak scen pięknych – chociażby "Docking Waltz" czy samo lądowanie na księżycu, poruszając do głębi, ukazują potęgę i piękno przestrzeni kosmicznej.

Damien Chazellezabrał mnie na księżyc. Szczerze mówiąc, nie protestowałem, bo obraz ten może ująć od samego początku. Mimo pewnych perturbacji w czasie prób dostania się na naszego satelitę, efekt finalny był wart każdej minuty spędzonej w fotelu
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Historia fantastyki naukowej to przede wszystkim manifestacja marzeń o eksploracji kosmosu. Rozbudzona w... czytaj więcej
Damien Chazelle jest niewątpliwie jednym z najciekawszych reżyserów młodego pokolenia, konsekwentnie... czytaj więcej
Nie byłoby dużym zaskoczeniem, gdyby kolejne wzniosłe widowisko Damiena Chazelle'a zostało nagrodzone... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones