Film ten rzeczywiście należy do obrazów oryginalnych i nietypowych, jeśli porównamy go z królującymi na naszych ekranach filmami akcji, w których dobry bohater strzela do tych złych, czy też z
Film ten rzeczywiście należy do obrazów oryginalnych i nietypowych, jeśli porównamy go z królującymi na naszych ekranach filmami akcji, w których dobry bohater strzela do tych złych, czy też z kolejnymi ekranizacjami kolejnych przygód kolejnego superbohatera rodem z kolejnego komiksu. Jest to film... no może nie całkiem dokumentalny, bo przecież trochę jednak sterowany, jak wszystko w TV. Oto sympatyczny bohater, pomysłodawca i twórca tego obrazu w jednej osobie, Morgan Spurlock, postanawia zademonstrować na swoim przykładzie, co by się stało, gdyby dość dobrze trzymający się mężczyzna przerzucił się nagle na niezdrowe, hiper-kaloryczne menu najbardziej znanego fastfood'u o wdzięcznej nazwie McDonald's. No właśnie, i jaki jest tego efekt? Lepiej nie pytać... Choć "eksperyment" był rzeczywiście dość radykalny, powiedziałabym, że nawet za bardzo, to jednak twórcy filmu udało się coś nam chyba przekazać.... Może to, że z niczym nie można przesadzać... tak jak on to zrobił przed kamerą. Przed eksperymentem był to bowiem uprawiający sport i zdrowo się odżywiający facet, posilający się raczej sensownymi porcjami pokarmów. Jednak w ciągu tego szalonego miesiąca, kiedy to towarzyszyła mu kamera podążająca za nim niemal krok w krok, postanowił żyć tak jak żyje, według niego, przeciętny Amerykanin, tzn. spożywać dziennie 3 posiłki, składające się wyłącznie z produktów dostępnych w sieci McDonald's (i to z zestawów SuperSize, jeśli tylko przy kasie, by mu to zaproponowano), oraz nie chodzić dziennie dalej niż na odległość 5000 kroków (jeśli mnie pamięć nie myli). Jako typowy Amerykanin skorzystał w tym wypadku z pomocy elektronicznego urządzenia, liczącego kroki. Niezły bajer, swoją drogą... No i jak się można było domyślać, nasz drogi Morgan po miesiącu takiego sposobu życia mógł się pochwalić: podniesionym znacznie cholesterolem, kilkunastokilogramową nadwagą, problemami z prowadzeniem aktywnego życia seksualnego, apatią i początkami uzależnienia od fastfoodów. Bardzo nam przykro, naprawdę. Ale jak sobie pościelesz... Rozumiem, że w Ameryce nadwaga to poważny problem. Wpływa na to wiele czynników. Życie w biegu, królująca powszechnie telewizja, mamiąca nas nieustannie kolorowymi spotami reklamowymi produktów, które mają odmienić nasze życie. Powszechność fastfoodów to na pewno jedna strona medalu. Są blisko, można do nich zawsze wstąpić, gdy nie ma się czasu na domową kuchnię. Za tym wszystkim idzie wielka kampania reklamowa omamiająca umysły małych dzieci, które od swoich pierwszych momentów spędzonych na tym ziemskim padole są oswajane z marką w/w jadłodajni, a także z "twarzyczką" sympatycznego klowna, który przecież nie sprzedawałby im niezdrowej żywności... U nas problem ten nie jest na pewno tak wielki jak w Stanach. No ale tam wszystko jest przecież większe. Poza tym dla przeciętnego Polaka zakup McZestawu nie jest tak tani jak dla przeciętnego mieszkańca Ameryki. U nas nie ma jeszcze Zestawów Super Size. Bo nie są nam jeszcze potrzebne. Strefa wpływów McDonald's nie jest też u nas aż tak szeroka. Nie opanował on jeszcze rynku stołówek szkolnych, więziennych czy też szpitalnych, jak to ma miejsce w Stanach. I to było chyba dla mnie, jako europejskiego widza, najbardziej szokującym aspektem całej tej sprawy. Drugą stroną medalu jest iloraz inteligencji przeciętnego Amerykanina, będącego marionetką w rękach wielkich koncernów żywnościowych (czy jakichkolwiek innych). Patrząc na ten film (no i w sumie wiele innych), odnosi się wrażenie, że to niemożliwe, by ludzie, którzy nie mają o niczym pojęcia, rządzili światem i byli obywatelami jednego z najbardziej wpływowych mocarstw na świecie. A jednak tak właśnie jest. Pomysł ciekawy, film ciekawy. Czasami bardziej zabawny, czasami trochę mniej. Choć jego autor trochę przesadził ze swoim zaangażowaniem, to jednak chciał pokazać jeden z większych problemów Ameryki, Ziemi Obiecanej, i wszystkich szczęściarzy będących jej mieszkańcami.