Recenzja filmu

Szukając Erica (2009)
Ken Loach
Steve Evets
Eric Cantona

Kiedy Cantona zstąpił z nieba

Był sobie wiekowy już listonosz, któremu w życiu wybitnie nie szło. Synowie mieli go za prostaka, z byłą żoną (wielką miłością swego życia) nie mógł się porozumieć, żył skromnie, ale za to z
Był sobie wiekowy już listonosz, któremu w życiu wybitnie nie szło. Synowie mieli go za prostaka, z byłą żoną (wielką miłością swego życia) nie mógł się porozumieć, żył skromnie, ale za to z pełną dozą nerwów wszelakiej maści. Aż do pewnego dnia, w którym spontaniczna medytacja zaowocowała pojawieniem jego idola, a był nim sam Eric Cantona. Wziął on pod swoje skrzydła biednego listonosza i tak oto historia się zaczęła.

Listonosz jest postacią symboliczną, która pozwala widzowi utożsamiać się z nią. Każdy ma problemy, z którymi zmaga się w samotności i nie może sobie z nimi poradzić. Ten film w bardzo przystępny sposób (ale nie moralizatorski) pokazuje, iż tak naprawdę nikt nie jest samotny. Zawsze może liczyć na rodzinę, przyjaciół, ale przede wszystkim na swoją wewnętrzną siłę, która potrzebuje tylko bodźca, żeby pokazać się światu. To, w jaki sposób pokazał to Ken Loach, jest bezpretensjonalne, skromne, a zarazem wymowne. Być może zakrawa o naiwność (wspólna walka zwaśnionych kibiców w imię dobra jednego z nich), ale można przymknąć na to oko.

"Szukając Erica" to sprytnie zakamuflowany (bo odbywający się w tle całej historii) hołd złożony piłce nożnej. Nie jestem fanką tego sportu, ale ujęło mnie, w jaki sposób można mówić o nim z taką pasją i oddaniem, jak główny bohater - "Jedyne miejsce, gdzie możesz powrzeszczeć, pośmiać się i cię nie aresztują. Nawet rozpłakać. I zobaczyć, jak dwoje Angoli się całuje. Gdzie indziej możesz pośpiewać ze wszystkimi kolegami?"

Wielką zaletą tego filmu jest postać Erica Cantony, legendy futbolu lat 90. Cantona sam jest sobie bogiem w tym filmie. To on decyduje, kiedy gra muzyka. To on posługuje się językiem, w którym zamiast prostych zdań występują życiowe sentencje. To on jest inspiracją, to on wymaga, to on decyduje, w którą stronę pójdzie jego podopieczny. To nawet on występuje na pierwszym planie na plakacie reklamującym film. W końcu "nie jest zwykłym człowiekiem, on jest Cantona!".

Ken Loach po raz kolejny zabiera widza do świata problemów społecznych. Kino społecznie zaangażowane to jego domena. Tym razem otrzymaliśmy obraz optymistyczny, napełniający wiarą. Jeśli więc ktoś celowo omijał filmy tego reżysera ze względu na ich dość posępną tematykę, akurat ten obraz może go mile zaskoczyć.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Kiedy dowcip opowiada taki smutas, jak Ken Loach, specjalista od problematyki społecznej ("Kes", "Ziemia... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones