Recenzja filmu

Wojownicy krainy Zu (2001)
Hark Tsui
Ekin Cheng
Louis Koo

Slayers

Na polską premierę <b>"<a href="fbinfo.xml?aa=32714" class="text">Wojowników krainy Zu</a>"</b> czekałem od momentu, kiedy ponad 2 lata temu obejrzałem w internecie zwiastun promujący film.
Na polską premierę "Wojowników krainy Zu" czekałem od momentu, kiedy ponad 2 lata temu obejrzałem w internecie zwiastun promujący film. Dzieło Tsui Harka, twórcy doskonałego "Blade" (org. Dao) zapowiadało się wtedy na obraz, który z powodzeniem mógłby konkurować z bijącym rekordy popularności "Przyczajonym tygrysem, ukrytym smokiem". Podobnego zdania byli szefowie studia Miramax, którzy kupili prawa do dystrybucji filmu w Stanach i na świecie. Niestety, po raz kolejny udowodnili oni, że przezwisko 'MiramAxe', które na stałe już przylgnęło do wytwórni nie jest bezpodstawne. Decyzją wydawców oryginalny trwający ponad 100 minut film skrócono do 76 minut wycinając kilka scen, które i tak zubożyły cieniutką fabułę. A rzecz zaczyna się standardowo. Otóż ponad naszym światem, na szczytach gór znajduje się magiczne królestwo Zu, którego mieszkańcy od setek lat toczą nieustającą wojnę z demonem o imieniu Onyx. Teraz jednak jego moc jest większa niż kiedykolwiek i wszystko wskazuje na to, że królestwo Zu upadnie a demon zacznie atakować ludzi. Magiczni wojownicy łączą siły z ziemską dziewczyną Joy i po raz ostatni sprzeciwiają się Onyxowi... "Wojownicy krainy Zu" to niestety kolejny w karierze Tsui Harka film bez scenariusza (kto oglądał "Czarna maskę 2", ten wie o co chodzi). Wydarzenia toczą się z zawrotną prędkością, ale sensu w nich i logicznych pobudek dopatrzyć się trudno. Należy po prostu wierzyć bezkrytycznie we wszystko, co widzimy na ekranie i nie zadawać żadnych pytań. Na te ostatnie nie będziemy mieli jednak zbyt wiele czasu. Akcja wręcz wylewa się z ekranu, a widz w odstępach minutowych jest raczony kolejnymi pojedynkami i potyczkami. Za choreografię walk odpowiedzialny jest Yuen Woo-Ping - współtwórca sukcesu "Matrixa" zatem stoją one na wysokim poziome, choć akurat w "Wojownikach" na plan pierwszy wysuwają się nie pojedynki, ale komputerowe efekty specjalne, których w filmie jest zatrzęsienie. Śmiało można powiedzieć, że "Wojownicy krainy Zu" to jeden wielki komputerowy efekt. Scenografia, magiczne bronie oraz potwory w większości narodziły się na monitorach komputerów. Ich jakość oczywiście nie dorównuje temu, co możemy zobaczyć we "Władcy Pierścieni", ale w filmie znalazło się wiele scen zapadających w pamięć (walki Czerwonego Sokoła pokonującego wrogów przy użyciu olbrzymich metalowych skrzydeł należą do moich ulubionych fragmentów). "Wojownicy krainy Zu" nie są z całą pewnością filmem dla każdego. Mi podczas projekcji towarzyszyło cały czas uczucie jakbym oglądał jeden z odcinków serialu anime, z tą różnicą, że rysunkowych bohaterów zastąpiono w nim aktorami. Całe ujęcia, sceny i sekwencje akcji przepełnione są tą stylistyką. Jeśli nie gardzicie anime i lubicie kino z Hongkongu możecie spokojnie sięgnąć po "Wojowników". Film Was może nie zachwyci, ale nie powinien rozczarować. Pozostałych ostrzegam. To nie powtórka "Przyczajonego tygrysa, ukrytego smoka", czy "Hero". Jeśli szukacie czegoś w tym klimacie to od produkcji Tsui Harka trzymajcie się z daleka. PS. O dodatkach DVD nie piszę, bo ich zwyczajnie zabrako. Nie umieszczono nawet zwiastuna promującego filmu. Warto zaznaczyć, że obraz możemy obejrzeć z dźwiękiem DD 5.1 jak i DTS ES.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones