Recenzja filmu

Znamię (1999)
Shin'ya Tsukamoto
Masahiro Motoki
Ryô

Jedna blizna, wiele nieszczęść...

Shinya Tsukamoto zawsze miał sentyment do robienia dramatów. Przedstawia trudne sprawy i zmusza widza do myślenia. Czyni to i tym razem. Po „Tokyo – Ken” i „Bullet
Shinya Tsukamoto zawsze miał sentyment do robienia dramatów. Przedstawia trudne sprawy i zmusza widza do myślenia. Czyni to i tym razem. Po „Tokyo – Ken” i „Bullet Ballet” przyszedł czas na „Soseiji” (amerykańskie tłumaczenie to „Gemini”, a polskie „Znamię”). Wiadomo, że wszyscy dążymy do tego, żeby nasza rodzina była szczęśliwa. Chcemy, żeby wszystko układało się według naszych planów. Niestety nie zawsze tak się da. Ten film bardzo dobrze to pokazuje. Podstawą do stworzenia „Gemini” była powieść Egodawy Rampo. Tym razem reżyser postanowił zrobić nieco inny obraz (mimo tej wszechobecnej „dziwności”, jaka panuje we wszystkich jego dziełach). Tsukamoto dotyka tematu rodziny. Zmieniających się relacji między nimi i konsekwencji tych zmian. Pokazuje nam, iż nawet, mimo tego, że „to tylko film” takie sytuacje zdarzają się naprawdę (tytułowe znamię jest tylko pretekstem do całej historii). Właśnie to „znamię” może być czymkolwiek. Można zostać odrzuconym z jakiegokolwiek powodu. Dr Yuiko Daitokuji jest szczęśliwym człowiekiem. Jest lekarzem mieszkającym nieopodal Tokio i pomaga ludziom jak tylko potrafi. Niestety wszystko, co dobre szybko się kończy. Mimo, że jest szanowany przez swoich pacjentów zaczyna mieć problemy z rodzicami. Nie są zadowoleni z dziewczyny, którą Yuiko obrał sobie na przyszłą żonę. Rin cierpi na amnezję i jej przeszłość jest zagadką nawet dla niej. Koniec końców, gdy trafia do rodzinnego domu zaczynają mieć miejsce dziwne zjawiska. Po śmierci matki i ojca w dzielnicy biedy – która znajduje się niedaleko – wybucha zaraza. Daitokuji boi się zarazić dżumą i gdy przed jego oknem pojawia się kobieta z dzieckiem na rękach nie pomaga jej. W tym samym czasie burmistrz miasta też jest w potrzebie i to właśnie jemu doktor postanawia pomóc. Gdy Yuiko spotyka się twarzą w twarz z mężczyzną, który wygląda tak samo jak on historia zaczyna się wyjaśniać... Fabuła jak widać przedstawia się obiecująco. Wspomniałem, że ten projekt Tsukamoto jest inny od poprzednich. Jak na tego reżysera widzimy tutaj zdumiewająco mało przemocy i brutalności. Oczywiście nie ma tutaj nawet mowy o porównywaniu go np. z „Tetsuo”, bo to zupełnie inna sprawa. Ten ostatni na długo zostanie w pamięci, ponieważ był na swój sposób szokujący i na wrażliwych (i nie tylko) osobach robił duże wrażenie. Filmy jednak dzieli kawał czasu – „Tetsuo” jest z roku 1988 a „Znamię” z 1999 roku. Inną rzeczy wyróżniającą ten film to czas, w jakim dzieje się jego akcja. W większości produkcji Shinya mamy do czynienia ze współczesnością (lata, w których był kręcony każdy film). Tutaj kraj kwitnącej wiśni jest przedstawiony nam w latach dwudziestych swego istnienia. To bardzo ważny fakt. Reżyser zrobił z tego „dramat plastyczny i artystyczny”. Olśniewające obrazy i kolory, artystyczne kino z pięknymi strojami (ma się czasem wrażenie, że ogląda się teatr). Każda scena na swój własny ton, dzięki któremu łączą się one ze sobą w jedną niesamowitą całość. Prócz reżyserii Tsukamoto zajął się również scenariuszem i zdjęciami (patrząc na niego można pojąć słowa „człowiek renesansu”). Muzykę skomponował Chu Ishikawa (wiele produkcji Tsukamoto zostało okraszonych jego muzyką np. obie części „Tetsuo” czy chociażby „Bullet Ballet”). Oddaje nastrój tego, co widzimy i zręcznie komponuje się z całością. Wbrew temu, że dialogów jest tutaj jak na lekarstwo gra aktorska również jest dobra. Polscy dystrybutorzy mają w zwyczaju raczyć nas w największym stopniu naszymi bądź amerykańskimi produkcjami. I w tym przypadku nie odbiega to od normy. Premiery w Polsce nie było i mało prawdopodobne, żebyśmy się jej jeszcze doczekali. Jeśli ktoś był na cieszyńskim festiwalu w 2003 roku miał okazje zobaczyć ten film. Jeśli go tam nie było jego szanse są nikłe. Dlatego zachęcam wszystkich do obecności na tym festiwalu, ponieważ naszym oczom uciekają prawdziwe filmy, a na (przeważnie) amerykańską szmirę, od której jeszcze czuć zapach popcornu zawsze zdążymy pójść do kina...
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones