Martwy licealista znaleziony w lesie z papierowym workiem na twarzy, na którym ktoś narysował złowieszczy uśmiech – to nie brzmi jak opis gry, która ukazuje się na wyłączność konsoli Nintendo
Martwy licealista znaleziony w lesie z papierowym workiem na twarzy, na którym ktoś narysował złowieszczy uśmiech – to nie brzmi jak opis gry, która ukazuje się na wyłączność konsoli Nintendo Switch, znanej z rodzinnego grania. A jednak! "Emio The Smiling Man: Famicom Detective Club" to pierwsza nowa odsłona serii po blisko 27 latach. Trudno o bardziej mroczne otwarcie w grze wideo, ale jeśli macie nadzieję, że ten ton grozy będzie wam towarzyszył przez całą rozgrywkę, w trakcie której staracie się znaleźć tytułowego Emio, mordercę z miejskiej legendy, to możecie się rozczarować.
Nintendo
"Emio - The Smiling Man: Famicom Detective Club" to przygodowa gra point and click z gatunku visual novel. Oznacza to, że zamiast nerwowo wciskać przyciski podczas sekwencji QTE, będziecie nerwowo zastanawiać się, jak dokładnie czytacie teksty na ekranie i jak dobrze łączycie fakty. Gra przenosi nas do Japonii lat 90., gdzie wcielamy się w dwóch protagonistów – jednego, któremu możemy nadać dowolne imię, oraz jego współpracowniczkę, Ayumi. Razem, pod bacznym okiem ich mentora Shunsuke Utsugi, zamierzają rozwiązać sprawę tajemniczego morderstwa, które powiązane jest z zabójstwami sprzed 18 lat, kiedy to trzy dziewczynki zostały znalezione w podobnych okolicznościach co najnowsza ofiara, z papierowym workiem na głowie i narysowanym uśmiechem. Czy za wszystkim stoi postać z miejskiej legendy, nazywana Emio, która zamienia płacz dziecka w wieczny uśmiech, choćby miał być on tylko narysowany? Tę zagadkę spróbują rozwiązać nasi bohaterowie. Jednak jeśli liczycie, że dreszczyk emocji będzie wam towarzyszył przez całą grę, muszę Was zasmucić – większość czasu spędzicie na przemieszczaniu się z miejsca na miejsce i szukaniu dowodów. Do tego, jak spędza się czas w tej grze, jeszcze wrócimy.
Nintendo
Już na samym wstępie muszę wspomnieć o warstwie wizualnej, która zrobiła na mnie duże wrażenie. Postacie są doskonale narysowane, kolory są żywe, a dodatkowego uroku dodaje fakt, że są również w mniejszym lub większym stopniu animowane. Wiem, że dla osoby, która nie miała styczności z tym gatunkiem, może to brzmieć zaskakująco, ale jeśli porównamy "Emio" do kultowych serii, takich jak "Ace Attorney" czy "Zero Escape", zauważymy, że tam animacje były co najwyżej poklatkowe, zmieniające się, gdy postać miała przekazać zmianę emocji. Nie było mowy o minimalnej animacji ust czy ruchu ciałem – a to wszystko znajdziecie w "Emio" (oraz w wydanej w 2021 roku "The Two-Case Collection", zawierającej remake "Famicom Detective Club: The Missing Heir" oraz "Famicom Detective Club: The Girl Who Stands Behind"). Mam nadzieję, że stanie się to złotym standardem dla gier z tego gatunku.
Nintendo
Moim największym zarzutem do "Emio" jest to, że zamiast kłaść większy nacisk na rozwiązywanie zagadek i łączenie faktów, gra zmusza graczy do przeklikiwania się przez wszystkie opcje dialogowe i sprawdzania, która z nich została już wyczerpana, a co trzeba teraz nacisnąć. Zbyt często uświadamiałem sobie, jak mało intuicyjnie jest to rozwiązane, ale najbardziej uderzyło mnie to w momencie, gdy wszystkie opcje dialogowe nadal pozostawały otwarte, a okazało się, że tym, co trzeba było zrobić, było… spojrzenie na wazon z kwiatami. Bez żadnej logicznej wskazówki czy przyczynowo-skutkowego ciągu, gra zmuszała mnie do przeklikiwania wszystkiego, co się da, na zasadzie "a nuż się uda". Zakładam, że gdyby twórcy poszli śladem wspominanego wcześniej "Ace Attorney" i wyszarzali wyeksploatowane opcje, najnowszą odsłonę "Famicom Detective Club" dałoby się skończyć dwa razy szybciej.
Nintendo
Tym, co zdecydowanie zasługuje na pochwałę, i mam nadzieję, że będzie pojawiało się w większej liczbie gier, jest podsumowanie wszystkiego, co wydarzyło się do tej pory, przy wczytywaniu zapisu gry. Jest to całkowicie opcjonalne rozwiązanie, ale niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto nigdy nie wracał po dłuższym czasie do jakiejś gry tylko po to, by zastanawiać się przez pół godziny, o co właściwie chodzi, by ostatecznie rzucić grę w kąt i nigdy do niej nie wrócić. Pochwały należą się również za iście detektywistyczne podejście do kończenia każdego rozdziału - nasi bohaterowie spotykają się w biurze i podsumowują wszystko, czego dowiedzieli się o sprawie danego dnia. Jest to o tyle angażujące, że musimy nie tylko pamiętać, o czym rozmawialiśmy wcześniej, ale również łączyć wydarzenia zapisane w notatniku i samodzielnie wpisywać konkretne zwroty za pomocą ekranowej klawiatury (np. podać przyczynę zgonu). Chociaż to rozwiązanie nie kończy się ekranem z napisem GAME OVER w przypadku podania złej odpowiedzi, to jednak bardziej angażuje w świat gry i sprawia, że bardziej skupiamy uwagę na fabule.
Nintendo
"Emio" to solidny przedstawiciel gatunku visual novel, ale ma swoje bolączki, które dałoby się łatwo naprawić w procesie produkcyjnym. Historia jest wciągająca, zastosowane w grze mechanizmy angażujące, a sama grafika urzeka paletą barw, śliczną kreską i "życiem" tchniętym w ten świat za pomocą prostych animacji. Jeśli jesteście fanami gatunku i macie sporo cierpliwości, będziecie się świetnie bawić, polując na mordercę z miejskiej legendy.