W centrum futurystycznego Hongkongu w tajemniczych okolicznościach znika Wee Ming Lam, córka bogatego, chińskiego mafioza. Po ogłoszeniu jej zaginięcia do miasta przybywa trzyosobowa grupka
W centrum futurystycznego Hongkongu w tajemniczych okolicznościach znika Wee Ming Lam, córka bogatego, chińskiego mafioza. Po ogłoszeniu jej zaginięcia do miasta przybywa trzyosobowa grupka najemników, w składzie: główna protagonistka Hana Tsu Vachel, były żołnierz Royce Glas oraz doświadczony zabójca Jacob "Deke" DeCourt. Ich plan polega na odnalezieniu i porwaniu dziewczyny, a następnie zarobieniu sporych pieniędzy na okupie. Pomysł byłby dobry, gdyby nie nadprzyrodzone siły towarzyszące zaginionej oraz plan samego Lama, który daleki jest od troskliwego uściskania swojej córki.
Tak pokrótce przedstawia się fabuła gry wydanej w 2000 roku przez Eidos Interactive. "Fear Effect" jest bardzo dobrym połączeniem przygodówki z grą akcji, z lekkim zabarwieniem survival horroru. Mimo iż główny nacisk jest tu położony na akcję, poza nią występuje sporo elementów skradania oraz rozwiązywania zagadek. Te ostatnie szczególnie przypadły mi do gustu, są wymagające i w wielu momentach trzeba porządnie ruszyć szarymi komórkami (lub zdać się na szczęście). Całość przedstawiana jest za pomocą statycznych kamer, co łącznie ze sporą liczbą przerywników filmowych nadaje grze prawdziwie hollywoodzkiego charakteru. Duża ilość animacji i filmików miała również wpływ na objętość gry - 4 CD robią wrażenie, jeśli weźmiemy pod uwagę, że gra jest dosyć krótka.
Pewną nowinką jak na tamte czasy jest możliwość strzelania z dwóch broni jednocześnie (np. pistoletów), w dwóch różnych przeciwników. Żeby nie było zbyt trudno, czynność ta została ułatwiona za pomocą autocelowania. Wystarczy ustawić odpowiednio naszą postać, a gdy na ekranie pojawi się charakterystyczny celownik, wcisnąć "fire". Jest to rozwiązanie którego wcześniejsze gry akcji oraz survival horrory nie oferowały. Bardzo dobrze wypada również tryb skradania, podczas którego cichutko podchodzimy od tyłu do przeciwnika i częstujemy go cięciem noża bądź uderzeniem kastetu. Lepiej natomiast można było dopracować kwestie unikania ataków, które w "Fear Effect" ograniczają się do robienia znanego wszystkim z wfu przewrotu w przód. Tradycyjny pasek życia zastąpiono tzw. miernikiem strachu (w postaci paska EKG, a'la "Resident Evil"). Przez całą grę nie uświadczymy przy tym ani jednej "apteczki". Zamiast tego należy dbać właśnie o poziom owego strachu. Gdy nasza postać jest zestresowana, zostaje zauważona przez strażnika, czy też odnosi obrażenia, pasek EKG stopniowo zmienia kolor z zielonego na czerwony, po którym oczywiście następuje śmierć. Gdy natomiast wybijemy wszystkich wrogów i nasza postać się rozluźnia, pasek strachu wraca do normy. Przeżycie całej serii strzelanin i wybuchów jest więc nieraz bardzo trudne.
Pod względem wizualnym "Fear Effect" plasuje się w ścisłej czołówce gier wydanych na konsole PSX. Postacie są pokryte animowanymi teksturami, co daje charakterystyczny, bajkowy efekt. Z kolei tła to nie tylko renderowane obrazy, ale w dużej części również animacje. Do tego przejścia pomiędzy wstawkami FMV a realną grą są tak płynne, że często nie zauważamy że już mamy kontrolę nad bohaterem. Z leciwej wtedy konsoli Playstation wyciśnięto wszystkie soki i graficznie jest to jeden z najlepszych tytułów tamtej generacji konsol.
Inaczej wygląda kwestia sterowania, które już tak dobrze dopracowane nie jest. Jeśli macie pewne przyzwyczajenia z wcześniejszych survival horrorów, to na potrzeby "Fear Effect" musicie je zmienić. Nie jest to jednak wada, która odbierała by całą radość z gry, w szczególności dla starszych graczy. Inną nieco irytującą kwestią jest śmierć naszych bohaterów, a dokładnie łatwość z jaką do niej dochodzi. Czasami wystarczy pół kroku w złą stronę i nasza postać spada w przepaść, wylatuje w powietrze, jest rozstrzelana lub ginie na tysiąc innych sposobów. Przechodząc grę bywały momenty gdy moja postać konała co najmniej 20 razy zanim udało mi się przejść dalej. Co poniektórych mniej cierpliwych może to naprawdę zirytować.
Pomimo nielicznych wad "Fear Effect" jest tytułem jak najbardziej godnym polecenia. Piękne animowane scenerie cieszą oko, a filmowa wymowa scenariusza pozastawia bardzo dobre wrażenie. Mroczna, tajemnicza fabuła spokojnie mogłaby posłużyć za scenariusz dobrego filmu akcji. Ciekawostką jest również fakt, że gra w kilku momentach zawiera w sobie elementy chińskiej mitologii. Dodając do tego świetną oprawę dźwiękową, sporą dawkę przemocy i nagości oraz trzymającą w napięciu, wartką akcję, otrzymujemy jedną z lepszych gier wydanych w tamtych latach. Zachęcam wszystkich do cofnięcia się w czasie o kilka generacji i przekonania się samemu, jak smakuje prawdziwy efekt strachu.