Recenzja filmu

Merv (2025)
Jessica Swale

Merv Actually

Choć całość utrzymana jest w raczej lekkim klimacie, konkretny powód, dla którego relacja Russa i Anny zaczęła się rozpadać, jest przedstawiony całkiem na serio i rzuca nowe światło na fabułę i
Merv Actually
Już drugi tydzień z rzędu Prime Video raczy widzów filmową propozycją, której akcja osadzona jest w okresie świątecznym; na początku grudnia mogliśmy obejrzeć średnie "Co.Za.Radość", w którym atmosfera Bożego Narodzenia ustąpiła miejsca ukrytym rodzinnym pretensjom i rozczarowaniom. Nowość z tego tygodnia, "Merv" także nie kipi klimatem Świąt, choć z innych powodów. Niczym rodzina Kevina McCallistera w "Home Alone 2" w pewnym momencie wyruszamy na Florydę.


Pierwsza scena to jednak zima jak się patrzy – kamera krąży nad przyprószonym śniegiem Bostonem, na ulicach nie brakuje świątecznych dekoracji, jest nawet święty Mikołaj. Rajd ten kończymy w mieszkaniu jednego z głównych bohaterów tej opowieści, Russa (Charlie Cox). Zastajemy go w zabałaganionym mieszkaniu i w towarzystwie tytułowego psa. Wkrótce okazuje się, że Russ – wyraźnie pogubiony w tym punkcie swojego życia – dzieli opiekę nad Mervem z byłą partnerką, Anną (Zooey Deschanel). Pewnego dnia wychodzi na jaw, że zmiany związane z ich rozstaniem wpędziły pieska w depresję. Aby podnieść go na duchu, Russ wylatuje ze zwierzakiem właśnie na Florydę (wziąwszy wcześniej lewe L4), nieświadomy, że Anna postanawia pojechać za nimi. Zostawiamy więc zimowy, świąteczny Boston i trafiamy z bohaterami na plażę przy wakacyjnym kurorcie.

"Merv" został co prawda zatytułowany na cześć psa, ale nie nazwałbym go głównym bohaterem tej historii. Obecność zwierzaka i jego stan to raczej pretekst do tego, by Russ i Anna znaleźli się na dłużej w tym samym miejscu i zyskali okazję na to, by przeanalizować, dlaczego ich związek okazał się nieudany. I choć Merv to uroczy psiak, to jednak zadanie utrzymania filmu na swoich barkach otrzymali Charlie Cox i Zooey Deschanel. Jeśli ktoś w ostatnich latach kojarzy aktora głównie z tytułową rolą w serialach o Daredevilu, może przeżyć niemały szok – Cox jest tu bowiem wygadany, mówi z innym akcentem, często się uśmiecha i jest po prostu pocieszny. Słowem, jest taki, jak sam aktor w wywiadach. Deschanel z kolei wciela się w bohaterkę wpisującą się w swoje emploi – trochę zakręconą, uroczą, lubiącą śpiewać i z sercem po właściwej stronie. We wspólnych scenach ogląda się ich dobrze i czuć bijącą od obojga młodzieńczą wręcz energię – Deschanel i Cox są po czterdziestce, a miejscami patrzy się na nich, jakby mieli najwyżej dwadzieścia kilka lat. Wiek to tylko liczba! 


Choć całość utrzymana jest w raczej lekkim klimacie, konkretny powód, dla którego relacja Russa i Anny zaczęła się rozpadać, jest przedstawiony całkiem na serio i rzuca nowe światło na fabułę i uczucia bohaterów. Mówienie o fabularnym twiście byłoby przesadą, ale jest to element, który sytuuje "Merva" na poziomie nieco innym niż lekka komedia romantyczna – tym bardziej że rozegrany jest z wyczuciem i podsumowany dialogami, a nie żartami dla rozładowania atmosfery. 

Reszta scenariusza korzysta jednak z utartych schematów i rozwiązań, które absolutnie nie zaskoczą fanów gatunku (wliczając w to zakończenie). Mamy bohatera, który nie może sobie ułożyć życia po rozstaniu, wciąż fruwające iskry między parą głównych bohaterów, nowy obiekt zainteresowań, który pojawia się w niewłaściwym momencie czy scenę tańca zakończoną odtworzeniem słynnego podniesienia nad głowę z "Dirty Dancing" (proszę zgadnąć, czy wykonanego z sukcesem). Dzięki głównemu duetowi ma to jednak na tyle dużo uroku, że seans mija z przyjemnością. Na plus traktuję też fakt, że bohaterowie "Merva" mierzą się z problemami, prędzej czy później starając się o nich rozmawiać – postacie ze wspomnianego "Co.Za.Radość." mogłyby się od nich uczyć. 


"Merv" nie zostanie świątecznym klasykiem i nie będzie wymieniany wśród obowiązkowych komedii romantycznych, w okresie przedświątecznym może jednak stanowić przyzwoitą propozycję na seans w gronie rodziny czy w towarzystwie drugiej połówki. Reżyserka Jessica Swale ("Kraina Lata") przyciąga widzów psem, aby opowiedzieć historię o związku, ale w jakimś stopniu też o rodzicielstwie, oczekiwaniach od życia i potrzebie wsparcia. No i Merv jest autentycznie rozczulający. Nie dziwię się, że w ramach fabuły ma tylu obserwujących na Instagramie. 
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?