Ćwierć wieku dominacji

Tryb prowadzenia drużyny z powodzeniem łączy zwykłą symulację sportową z grą strategiczno-ekonomiczną i powoduje to, że gra tak łatwo się nie nudzi, a największe emocje to te zarówno w
Do gier sportowych trzeba mieć zdrowie. Śmiało można je zaliczyć do tego sortu rozgrywek, które potrafią uzależnić gracza w pierwszej fazie grania, a potem jeszcze szybciej znudzić. Powodem tego jest oczywista monotonia symulacji sportowych. O ile jeszcze można pograć sobie w różne tryby, to jeśli interesuje nas - przy sportach zespołowych - granie ulubioną drużyną, wówczas euforia gaśnie niespodziewanie szybko po zakończeniu pierwszego sezonu rozgrywek. A gdy da się nam możliwość kontynuowania historii zespołu przez 25 kolejnych lat... "NHL 18" należy do tych tytułów, które jednocześnie wciągają i nużą zarazem. Ale chwileczkę - czy niżej podpisany sam nie narzekał w 1999 roku wraz z rzeszą fanów serii, że w "NHL 2000" można kontynuować historię drużyny "tylko" przez 10 lat? Oczywiście. Teraz gracz ma niemałe narzędzia w ręku, by móc sprawić, że gra będzie emocjonująca jeszcze przez długi czas.



Seria symulacji hokeja na lodzie powstała już w 1991 roku (na stałe nazwa NHL jest od "NHL 94" z 1993 roku) i jest przez to starsza nawet od serii "FIFA" tego samego wydawcy. Tu trzeba doprecyzować, że za hokejową franczyzę odpowiada kanadyjski zespół EA Sports, co chyba średnio obeznanym w temacie mówi wiele - Kanada uznawana jest za ojczyznę hokeja na lodzie i jest to też jeden z najpopularniejszych fenomenów popkulturowych tamże, wszak największe gwiazdy tego sportu są tam celebrytami i uprawia go olbrzymia liczba dzieci, w tym dziewcząt. NHL (National Hockey League) jest uznawana za najpotężniejszą ligę hokejową świata i nawet mimo dominacji Związku Radzieckiego w tym sporcie niegdyś, sowieccy gracze zawsze marzyli o grze za oceanem. Dość powiedzieć, że przez Międzynarodową Federację Hokejową zdobycie Pucharu Stanleya za zwycięstwo w NHL jest wraz ze złotem olimpijskim i mistrzostwem świata uznawane za tzw. Triple Gold Cup, czyli elitarny klub, którego tytułem mogą być zaszczyceni tylko najlepsi z najlepszych. I choć hokej rozpowszechnili w USA Kanadyjczycy i choć jeszcze 35 lat temu ponad 70% graczy było w tej lidze znad Mackenzie i Jukonu, choć kanadyjskie drużyny zdobyły większą ilość razy Puchar Stanleya, a hokejowy odpowiednik Michaela Jordana, Wayne Gretzky, oczywiście też jest Kanadyjczykiem, to teraz jednak liga jest zdominowana przez amerykańskie drużyny. Niespecjalnie zanosi się na to, by w najbliższych latach miało się coś zmienić, przez co symulacja gry daje fanom tych drużyn iluzję odzyskania narodowego honoru po raz pierwszy od 1993 roku, kiedy po to trofeum sięgnęli Montreal Canadiens. Można to zrobić na kilka sposobów, ale wcale nie jest to takie łatwe.



W "NHL 18" aż roi się od różnych trybów rozgrywek. Mamy choćby pojedyncze mecze, sezony czy same playoffy. Jest tu bardzo wzbogacony "Franchise Mode" z 25-letnim (w grze) czasem zarządzania klubem. Mamy też nieco zabawną opcję "NHL Trees" i w trybie arkadowym pokonujemy kolejne zadania, włącznie z odblokowywaniem maskotek klubowych, którymi możemy... grać mecze. Jest tu także półamatorska zabawa "3 na 3", gdzie mamy nie tylko więcej przestrzeni na lodzie, ale i mniej kar czy brak spalonych. Ciekawi również "Hockey Ultimate Challenge", bowiem losując (i ewentualnie dokupując) karty kolekcjonerskie, tworzymy przypadkową drużynę, której zadaniem będzie pokonywanie kolejnych przeciwników. Za zbierane za to punkty możemy pozyskiwać lepszych graczy itd. Jest też tryb kariery dla jednego gracza, gdzie możemy się wcielić w nowicjusza i zobaczyć, kto po nas sięgnie w drafcie i czy zostaniemy po paru sezonach gwiazdą ligi czy też menedżer zdegraduje nas do drużyny w niższej lidze (gramy tylko swoim zawodnikiem). Po raz pierwszy możemy zagrać w europejską Champions Hockey League (ciekawostką dla Polaków jest możliwość wyboru zespołu Cracovii) oraz Spengler Cup. Po raz pierwszy również pojawiła się liga austriacka oraz druga liga szwedzka. Oczywiście, oznacza to że mamy i ich ekstraklasę, czyli SHL. Z najsilniejszych lig świata poza wyżej wymienionymi są jeszcze te z: Finlandii, Czech, Niemiec, Szwajcarii i niższe ligi z Ameryki Północnej. Brakuje w tym zestawieniu tylko rosyjskiej KHL, ale możemy pomęczyć się i stworzyć te zespoły w bardzo rozbudowanym kreatorze, bowiem są nawet dostępne ich loga, a reszta pozostaje naszą fantazją. Można nawet wykreować całą ligę rosyjską w trybie wielosezonowym. Możliwości zabawy jest tu bardzo wiele. Urozmaicono także treningi, które prowadzi prawdziwy sztab szkoleniowy reprezentacji Kanady i najpierw na filmikach zawodnicy pokazują nam, jak wykonać ćwiczenie, po czym musimy sami odtworzyć to zagranie, by móc przejść do następnego etapu samouczka.



Producenci wyszli naprzeciw oczekiwaniom graczy i dali nam możliwość wyboru sterowania za pomocą pada. Możemy grać w nowoczesny sposób, możemy grać tak, jak grało się w "NHL 94" oraz możemy mieszać te schematy. Minusem jest przy tym to, że gdy symulujemy mecz, oglądając go (czyli nie wybieramy strony), CPU samo nam zmienia... na jakim gra padzie! Nieco niedorzeczne i trzeba to manualnie przywracać do poprzednich ustawień po każdym takim spotkaniu. Sam tryb symulacji wyników też pozostawia wiele do życzenia, bowiem jak to możliwe, że grając drużyną z bilansem 10-0-0 przeciwko takiej z prawie że odwrotnym bilansem zwycięstw, gdy podejmujemy ją na własnej tafli i w składzie mamy absolutne gwiazdy, to w symulacja pokazuje nam naszą porażkę 1-7? Zmusza to niejako gracza do unikania symulacji i rozgrywania każdego meczu w sezonie (np. w NHL są to 82 mecze sezonu regularnego oraz od czterech do nawet i dwudziestu ośmiu meczów w playoffach, w zależności od tego jak daleko dojdziemy). Rozwiązaniem na to jest np. symulowanie wyników pierwszej oraz drugiej tercji i interwencja gracza w trzeciej, która w większości polega na gonieniu wyniku. Niesamowite jak na świat gier jest uczenie się przez CPU tego, jak gramy. Przykładowo przeciwne drużyny z czasem okazują się nieco trudniejsze, jeśli gramy według podobnych schematów. Podobnie z naszymi zawodnikami - ustawienie w jednej linii doświadczonego weterana i dobrze rokującego nowicjusza spowoduje olbrzymi skok jakościowy w cyklu rocznym u tego drugiego. Wzbogacono bardzo mechanikę strzałów, odbić i zwodów. Zarówno uczenie się przez CPU, jak i bogata paleta zagrań powodują, że przez kilka sezonów możemy zaobserwować jak młodzik, którego niegdyś trzymaliśmy w drugiej drużynie (tj. w lidze AHL) na najniższej pensji teraz żąda kontraktu na 10 milionów dolarów za sezon, bo jest gwiazdą pierwszej linii ofensywnej. Przyznam, że nawet w "The Sims 4" patrzenie jak dzieciaki dojrzewają nie sprawia takiej frajdy jak właśnie tu, gdzie zmiany w zachowaniu zawodnika można odnotować w przeciągu kilku kolejnych meczów. Wracając jeszcze do kontraktów, trzeba wspomnieć o tzw. Salary Cap, czyli limicie płac w drużynie. Dodaje to kolejnego smaczku grze, bo jeśli zdobędziemy już puchar, to przed następnym sezonem okaże się, że nasze największe gwiazdy chcą takich podwyżek, iż nie będziemy ich w stanie wszystkich utrzymać. Wtedy można załatać skład zawodnikami z naboru, z drugiej drużyny, wolnymi agentami czy transferami, a przeciwnicy dodatkowo wzmacniają się dzięki pozyskiwaniu naszych gwiazd, co ogólnie podnosi poziom ligi. Sama idea draftu i Salary Cap właściwie po to istnieje w północnoamerykańskich sportach - by wzmacniać słabszych, a przez to wyrównywać poziom ligowy, bo zarówno w NHL, jak i NBA (koszykówka), NFL (futbol amerykański), MLB (bejsbol) czy MLS (piłka nożna) nikt nie spada, ale też nie awansuje się do nich (można co najwyżej za zgodą komisji ligi dołączyć). Jeśli jednak jest to dla gracza za trudne albo wolimy skomponować sobie dream team, to też tak możemy. Jaki fan hokeja nie cieszyłby się z napadu z Aleksandrem Owieczkinem, Connorem McDavidem i Davidem Pastrňákiem w pierwszej linii? A jeszcze jako ciekawostkę dodam, że "NHL 18" jest ostatnią odsłoną serii, w której możemy zatrudnić wiekową legendę - Jaromíra Jágra (u mnie zakończył karierę w wieku 48 lat!). Oczywiście, nic nie stoi na przeszkodzie by wszystkich wyżej wymienionych wziąć do swojej drużyny mimo włączonego Salary Cap, jednak najpewniej będzie to oznaczać, że cała ta czwórka zablokuje nam połowę budżetu i będziemy musieli za nich oddać co najlepszego nam pozostało, a resztę składu zastąpić najmłodszymi i najtańszymi hokeistami. Jeszcze przy młodzikach warto zwrócić uwagę na coś, co wielu graczy uważa za bug - młodzi Kanadyjczycy zaraz po podpisaniu kontraktu znikają ze składów i można ich tylko wymienić do innej drużyny. Otóż to jest efekt porozumienia pomiędzy NHL a CHL (młodzieżową ligą), na mocy którego wszyscy Kanadyjczycy w wieku 18-20 lat, którzy podpisali kontrakt w NHL, powinni jeszcze rozwijać się w CHL. Można za to w grze dostawać raporty z ich postępami i pozostaje tylko czekać jak wzmocnią nasz skład w niedalekiej przyszłości.


Już przeszło ćwierć wieku franczyza wydawana przez EA Sports pod nazwą NHL trzyma wysoki poziom i - co ciekawe - jest to poziom bezsprzecznie wyższy niż w grach serii FIFA, które są najpopularniejszą sportową grą na świecie. Ćwierć wieku to także okres, w którym możemy budować swoją dynastię i obserwować jak gracz, po którego - na początku naszej przygody - wysyłaliśmy skautów, przechodzi teraz na emeryturę. Możemy po raz pierwszy w historii zdobyć Puchar Stanleya drużynami Vancouver Canucks oraz Buffalo Sabres, które są najstarszymi drużynami w lidze bez tego trofeum (w momencie wydania gry takim "rekordzistą" byli St. Louis Blues, którzy w 2019 roku zdobyli swój pierwszy puchar). Możemy po blisko 50 latach powrócić do świetności współzałożyciela ligi i jednego z niegdysiejszych hegemonów - Toronto Maple Leafs. Możemy też po raz pierwszy sięgnąć po puchar z Las Vegas Golden Knights w ich premierowym sezonie po rozszerzeniu (w momencie wydania gry drużyna z Nevady właśnie rozpoczęła swoją przygodę w NHL). Przede wszystkim jednak jest to gra, która promuje bardzo emocjonujący (duża liczba bramek, zwroty akcji) i męski (bójki, uderzenia, bodiczki) sport. Sport będący jednocześnie jednym z wzorcowych przykładów wyższości drużyny nad jednostką i wszechstronności treningowej, ponieważ co lepsi gracze w NHL prócz samego hokeja trenują także wyczynową jazdę na łyżwach, tenis (dla refleksu), koszykówkę (dla zręczności) czy nawet boks (do walk i gry ciałem). Jeśli więc nie możemy zobaczyć meczu najlepszej ligi świata na żywo czy w telewizji co szkodzi by przez chwilę poczuć się zarówno jako gwiazda jak i jej przełożony zarazem? Tryb prowadzenia drużyny z powodzeniem łączy zwykłą symulację sportową z grą strategiczno-ekonomiczną i powoduje to, że gra tak łatwo się nie nudzi, a największe emocje to te zarówno w play-offach jak i... podczas draftu i renegocjowania kontraktów. No i ten charakterystyczny dźwięk klaksonu po zdobyciu gola, prychnięcie pantery na lodowisku na Florydzie, wycie kojota w Arizonie czy staromodne syreny w Montrealu i Bostonie. "NHL 18" jest doskonałą rozrywką dla pasjonatów hokeja jak i dla tych, którzy nic o nim wcześniej nie wiedzieli.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones