Przez ponad 35 lat bycia porywaną Księżniczka Peach musiała do tego po prostu przywyknąć. Mogę sobie tylko wyobrazić, że każdy swój dzień zaczyna od pysznej kawusi na balkonie i rozmyślania nad
Przez ponad 35 lat bycia porywaną Księżniczka Peach musiała do tego po prostu przywyknąć. Mogę sobie tylko wyobrazić, że każdy swój dzień zaczyna od pysznej kawusi na balkonie i rozmyślania nad tym, kto dziś przyjdzie uprzykrzyć jej życie. Czy znów będzie to Bowser czy może ktoś inny? Kiedy dzielny hydraulik ruszy jej na pomoc? Dlaczego wszyscy złole tego uniwersum uwzięli się akurat na nią?
Nintendo
Tym razem zagrożenie przyszło ze strony Ollego, samozwańczego króla Origami, który zapragnął "poskładać" cały papierowy świat i rządzić nim twardą ręką. Poskładał nawet biedną Księżniczkę Peach i jej odwiecznego nemezis – Bowsera, a jakby tego było mało – zabrał zamek i postawił go na czubku wulkanu. Na ratunek całemu światu wyrusza oczywiście Mario, a w podróży towarzyszy mu tym razem Olivia, pełna dobra i miłości, ale zupełnie nierozumiejąca życia siostra Ollego. Celem ich wielkiej, wspólnej wyprawy będzie nie tylko pokonanie Ollego, ale i "rozłożenie" wszystkich mieszkańców do ich pierwotnej, płaskiej formy.
Nintendo
Seria "Paper Mario" od samego początku krąży w okół gatunku RPG, choć jej twórca nie ułatwia nam życia i z odsłony na odsłonę zmienia koncepcje i system walki. Raz wychodzi mu to dobrze ("Color Splash"), niekiedy rewelacyjnie ("The Thousand-Year Door"), a czasem wystawia naszą miłość do wąsatego hydraulika na próbę ("Sticker Star"). Odnalezienie się w "The Origami King" zajęło mi chwilę, jednak finalnie wprowadzone nowości do mnie trafiły. Tym, na czym spędzicie najwięcej czasu, będzie eksploracja podzielonego na kilka krain świata i szukanie sposobu na pozbycie się kolorowych, ciągnących się kilometrami wstęg. Czekają na Was długie i przezabawne rozmowy z napotkanymi postaciami, szukanie wskazówek i rozwiązywanie drobnych zagadek. Ciekawym zabiegiem jest wprowadzenie półotwartych światów, po których możemy swobodnie biegać i szukać dodatkowych zadań, oraz poskładanych w przeróżne kształty Toadów. Choć do celu zawsze prowadzi jedna słuszna droga, to ta możliwość zboczenia z niej na chwilę i zajęcia się czymś innym daje nam szansę na złapanie oddechu. Podczas tych wędrówek będziecie oczywiście napotykać poskładanych przeciwników i walczyć z nimi w turowych walkach, które poprzedza zawsze zagadka logiczna. Zaraz, co?
Nintendo
O ile sama walka jest turowa z dodatkową opcją bronienia się przed atakami przeciwników czy wciskaniu przycisków w odpowiednim momencie, aby dopalić swój atak, o tyle zanim zaczniemy walczyć, musimy sobie odpowiednio wrogów poukładać. Mario zawsze ląduje na środku areny, a dookoła niego pojawiają się porozrzucani na polach przeciwnicy. W rogu ekranu pojawia się informacja, ile razy możemy obrócić poszczególne kręgi na arenie, tak aby ustawić przeciwników w wygodny dla nas sposób. Nagrodą za idealne ułożenie jest mnożnik ataku x1,5 oraz możliwość zakończenia walki w jednej turze. O ile początkowe zagadki są łatwe, o tyle na późniejszych etapach trzeba trochę pogłówkować. Na szczęście jest też opcja ominięcia zagadki poprzez rzucenie na arenę monetek – wtedy wskakują po nie siedzące na trybunach Toady i w zależności od tego, ile kasy rzucimy, mogą nam pomóc, lecząc nas, układając wrogów czy nawet zadając im obrażenia. Inna bajka to pojedynki z bossami. Wtedy to przeciwnik jest na środku planszy, Mario na obrzeżach, a obracając kręgi areny, ustalamy preferowaną dla Mario ścieżkę, po której hydraulik przejdzie i z idealnego miejsca zada obrażenia. Choć może się to początkowo wydawać zagmatwane, to gra przez pewien czas prowadzi nas za rękę i bardzo szybko przyswajamy nowe zasady zabawy. Sam początkowo kręciłem nosem, ale finalnie bawiłem się przy tych pojedynkach naprawdę dobrze.
Nintendo
W grze nie znajdziecie tradycyjnego systemu punktów doświadczenia i poziomów, a zamiast tego będziecie szastać na prawo i lewo monetami. Lepsza broń? Monetki. Akcesoria zwiększające życie i czas na decyzje? Monetki. Przywoływanie Toadów podczas walki? Monetki. Jedynie serduszka zwiększające pasek życia znajdujemy poukrywany w różnych zakamarkach.
Docierając do końca pierwszego rozdziału gry, najbardziej bałem się tego, że w kolejnych czeka mnie powtarzanie w kółko tego samego i prędzej czy później wkradnie się nuda. O dziwo, nic takiego nie miało miejsca. Twórcy na każdym kroku zaskakują nas czymś nowym, a każda kolejna lokacja wnosi coś nowego. Mają różne tematyki i różne pomysły na siebie: raz jeździmy buto-autem po pustyni i rozwiązujemy starożytne zagadki, za chwilę pływamy łodzią i trafiamy do odjechanego studia filmowego, a po tym wszystkim stajemy za sterami statku i na otwartym morzu zwiedzamy tajemnicze wyspy, aby finalnie trafić do podwodnego miasta pełnego zagadek. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze charakterystyczne dla serii poczucie humoru oraz relacja pomiędzy Mario a towarzyszącą mu Olivią. W trakcie rozgrywki dołączają do nas jeszcze inne postacie, a za każdą z nich stoją krótka historyjka i pełen wachlarz żartów. Nie można też grze odmówić uroku – "Paper Mario" wygląda ślicznie, a dodatkowa zabawa ze składaniem i rozkładaniem elementów przywodzi trochę na myśl "Tearaway" i "Yoshi's Crafted World". Obraz jest ostry jak żyleta, animacji zdarza się chrupnąć tylko przy większych atakach podczas walk z bossami, a wszystkiemu towarzyszą dziesiątki świetnych utworów muzycznych, idealnie dopasowanych do tego, co akurat dzieje się na ekranie.
Nintendo
"Paper Mario: The Origami King" to niesamowicie wciągająca, wypakowana do granic możliwości pomysłami przygoda, której ukończenie zajmie Wam około 30 godzin i która do końca będzie zaskakiwać Was czymś nowym. Nie wszystko zostało dopięte na ostatni guzik, a okazjonalny backtracking potrafi doskwierać, ale finalny produkt broni się zarówno jako samodzielna gra, jak i jako część wielkiej serii papierowych erpegów. Szkoda tylko, że na kolejną odsłonę przyjdzie nam znów czekać kilka lat.