Seria gier "Seven Kingdoms" traktujących o walce ludzi z Frythanami została zapoczątkowana w roku 1997. Ostatnia jej odsłona "Conquest", całkowicie odchodząc od dotychczasowej formy, poniosła
Seria gier "Seven Kingdoms" traktujących o walce ludzi z Frythanami została zapoczątkowana w roku 1997. Ostatnia jej odsłona "Conquest", całkowicie odchodząc od dotychczasowej formy, poniosła kompletną klapę. Ja skupię się na drugiej części trylogii – "The Fryhtan Wars", która bezlitośnie zabrała wiele godzin z mojego życia.
Rozgrywka skupiona jest na konflikcie między ludźmi a górskimi potworami zwanymi Frythanami. Akcja zaczyna się w 1000 roku naszej ery, jednak do dyspozycji mamy również Rzymian czy Egipcjan. I tu mógłbym zakończyć opis fabuły z prostej przyczyny – gra nie posiada standardowej kampanii, w której odkrywalibyśmy w kolejnych etapach genezę tego konfliktu. Wprost przeciwnie – gdy wybierzemy którąś z 12 dostępnych nacji (możemy zacząć jedynie ludźmi), zobaczymy mapę świata złożoną z kilkunastu prowincji, podzielonych między państwa Frythanów oraz dwa ludzkie królestwa. Najciekawsze, że większość parametrów tej rozgrywki (wygląd mapy, niektóre misje) jest generowana losowo i zmienia się z każdym nowym rozpoczęciem gry. Cel jednak pozostaje zawsze jeden – totalna dominacja. Niestety, kampanie zaoferowane przez twórców nie są specjalnie ciekawe, a na przejście którejkolwiek wystarczą nam dwie godziny. Prócz tego mamy do dyspozycji szereg pojedynczych scenariuszy i generator map losowych. Mapy losowe i scenariusze to (jak na klasyczny RTS przystało) budowanie imperium od zera – w tym wypadku zaczynamy z jednym miastem – dzięki jednak wydobyciu surowców i handlu zdobywamy fundusze, aby podbijać kolejne miasta oraz wrogie królestwa. Możemy również wcielić się w którąś z ras Frythanów i podporządkowywać neutralne miasta w celu zdobycia funduszy.
Oprawa wizualna od czasu wydania (1999 rok) znacząco się postarzała. Choć jest ona czytelna i nie mamy wrażenia chaosu na ekranie,zwłaszcza podczas bitew, to na dzisiejsze standardy nie ma czym zachwycić. Niemniej jednak wiele gier z tamtego okresu graficznie prezentowało się dużo gorzej (przykładowo "Majesty"). Warstwa dźwiękowa ogranicza się jedynie do tzw. dźwięków tła, ponadto jednostki z różnych nacji mówią we własnych językach, a przynajmniej tak mi się wydaje, gdyż kwestie mówione są fatalnie nagrane. Kolejnym minusem – poza krótkimi przerywnikami w kampanii – jest brak muzyki.
"Seven Kingdoms II" broni się przede wszystkim wysoką grywalnością. Nie tylko w teorii możemy zbudować imperium dzięki zręcznej dyplomacji. Element militarny – choć bardzo ważny, jest tylko jednym z wyznaczników naszej potęgi. Dbanie o silną ekonomię, rozwój technologiczny czy nawet akcje wywiadowcze są równie istotne. Aby to wszystko ogarnąć, należy się nieźle wysilić. Nie raz zdarzyło mi się przespać odpowiedni moment, pozwalając wydawałoby się nieznaczącemu królestwu, przekształcić w mocarstwo.
Nieprzewidywalność i dynamiczna rozgrywka to wielkie plusy tej gry, które potrafią przyćmić jej wady. Bardzo za to nowatorskie i raczej niespotykane potraktowanie kampanii, może się również podobać, lecz nie da się ukryć, iż było to pójście na łatwiznę ze strony twórców, którym zwyczajnie nie chciało się tworzyć oryginalnej historii dla każdej z 12 nacji. Jednak "Seven Kingdoms II" ujawnia swą siłę dopiero podczas potyczki, gdzie oddano nam do dyspozycji cały wachlarz opcji, który zmienia prosty RTS w rozbudowaną grę strategiczno-ekonomiczną z mocno zarysowanymi elementami fabularnymi (jak nabywanie umiejętności przez żołnierzy, magiczne przedmioty i herosi). Można ubolewać, że grając Frythanami, nie dostaliśmy takich samych możliwości jak podczas grania ludźmi. Tutaj element ekonomiczny idzie na dalszy plan, a walka staje się główną treścią rozgrywki.
Nie ma więc róży bez kolców – jest to gra w starym stylu, gdzie trzeba w równym stopniu dbać o ekonomię co wojsko. Dzisiaj gatunek RTS raczej zmienił swą definicję, toteż "Seven Kingdoms II" może się wydać reliktem przeszłości. Grafika i oprawa dźwiękowa również nie zachwycają. Jednak mimo tych mankamentów nadal jest to bardzo dobra, wciągająca gra i dla każdego fana klasycznych strategii pozycja obowiązkowa.