Recenzja serialu

Plotkara (2021)
Karena Evans
Jennifer Lynch
Jordan Alexander
Whitney Peak

Nowojorski zły sen

Stary świat, nowe czasy. Eko słomki z pszenicy zastąpiły plastik, smartfony – modne Nokie z klapką. Zaś nagrywanie instastories dla setek tysięcy followersów stało się ważniejsze niż knucie
Nowojorski zły sen
Wracamy do Constance, szkoły w czołówce prywatnych placówek w USA. Używki, seksafery, nepotyzm i korupcja są tutaj na porządku dziennym. Szkoła dba jednak o swoją nienaganną reputację, dzięki czemu nawet największy skandal rozejdzie się po kościach. Za sterami placówki stoją uczniowie – próżne i żądne sławy dzieciaki. Nauczyciele próbują jedynie przetrwać pod rządami terroru. O kolorowych opaskach i wielkich królowych Constance – Blair Waldorf (Leighton Meester) i Serenie van der Woodsen (Blake Lively) niewiele osób już pamięta. W nowej "Plotkarze" miłosne zawirowania Chucka (Ed Westwick) i Blair to "historia sprzed cancel culture", zaś tytułowa blogerka z Upper East Side powinna zmienić ksywkę na "Gossip Woman", jeśli nie chce pozostać "ofiarą patriarchatu". Sequel "Plotkary" sięga korzeniami do przeszłości, a jego twórcy próbują na powrót rozpalić iskrę nostalgii. I choć przesiadujące na schodach MMoA stylowe nastolatki z daleka przypominają dawnych bohaterów "Plotkary", z bliska błyszczą odbitym blaskiem. 


Horda wścibskich nauczycieli krząta się po korytarzach Constance w poszukiwaniu soczystych plotek, niczym grupka niedojrzałych małolatów. W nowej "Plotkarze" z czasem to oni przejmują władzę – inaczej niż w oryginale, tożsamość tajemniczej Wielkiej Siostry poznajemy niemal natychmiast. Początkowo nauczyciele nie zdają sobie sprawy, jak potężną oręż dzierżą w swoich rękach – w końcu Plotkara była niegdyś alfą i omegą Upper East Side, wyznaczała trendy, inwigilowała szkolną społeczność na każdym poziomie. Pomysł oddania belfrom władzy kryje w sobie duży potencjał, który w sześciu wyemitowanych dotąd odcinkach nie został jeszcze jednak w pełni wykorzystany. Wszystko w zachowaniu młodych nauczycieli jest z lekka kampowe – ich irracjonalny lęk przed władzą uczniów, niespełnione ambicje oraz emocjonalna niedojrzałość. To zrozumiałe, że twórcy każą nam spoglądać na ich kreacje z mocnym przymrużeniem oka. Szkoda tylko, że wiąże się to z irytacją i zażenowaniem.
 
Stary świat, nowe czasy. Eko słomki z pszenicy zastąpiły plastik, smartfony – modne Nokie z klapką. Zaś nagrywanie instastories dla setek tysięcy followersów stało się ważniejsze niż knucie szkolnych intryg. Główni bohaterowie produkcji: Julien (Jordan Alexander), Audrey (Emily Alyn Lind), Max (Thomas Doherty), Aki (Evan Mock), Obie (Eli Brown) i Zoya (Whitney Peak) to z założenia autonomiczne postacie, których losy różnią się od swoich serialowych poprzedników. Ale czy na pewno? Twórcy sequela nie dają nam zapomnieć o przeszłości: gdy nauczyciele rozmawiają o wybitnych absolwentach Constance, pada nazwisko Nate'a Archibalda (Chace Crawford) czy Dana Humphreya (Penn Badgley), a odwieczny konflikt pomiędzy Sereną i Blair wprost porównywany jest do toksycznej relacji dwóch przyrodnich sióstr: Juliane oraz Zoey. Nieustannie powracające migawki i nawiązania do serialowego oryginału sprawiają, że "Plotkara" wyłania się wtórna wobec historii z 2007 roku.


Produkcja HBO MAX bez wątpienia spełnia kryteria obrazu społecznie zaangażowanego: protagoniści otwarcie manifestują swoje przekonania i nie boją się o nie walczyć. Zoey wspiera ruch BLM i marzy, by stać się kimś na miarę Lorraine Hansberry; Obi jest jak współczesny Robin Hood – z chęcią okradłby bogatych, by móc wesprzeć potrzebujących. Z kolei Juliene prawi o ciałopozytywności i samoakceptacji, pragnie być influencerką na miarę swoich czasów. Młodzieńczy zapał bohaterów oraz świadomość, z jaką budują swój światopogląd, jest jakimś lustrem dla mentalności pokolenia Z, które chciałoby działać tu i teraz. Podczas gdy w 2007 roku personalizowanie mundurków oznaczało zabawę z modą przy jednoczesnym podkreślaniu statusu w szkolnej hierarchii, dziewięć lat później to "pokazanie środkowego palca matriarchatowi, który utrwala wymysły patriarchatu" (cytując Juliena). I choć uczniowie Constance wykorzystują swoje siły, by burzyć stary porządek świata, trudno oprzeć się wrażeniu, że ich osobowość konstytuuje coś poza społecznym zaangażowaniem. 

Julien pretenduje do roli "Queen B" jednak nie stać ją na autentyczność i pokorę; powierzchowny styl Audrey i jej niestabilność bardziej odpycha, niż ciekawi, a nerdowskie usposobienie Akiego i jego miłość do filmów Gaspara Noé oraz Akiry Kurosawy wydają się nieco odklejone od anturażu. Najbardziej wyrazistą postacią jest Max – nieokrzesany buntownik bez powodu, który urokiem i charyzmą przypomina wielkiego Chucka Bassa. Nie wiemy jednak, kim jest naprawdę: imprezowiczem i seksoholikiem, na którego pozuje, czy wrażliwcem ceniącym więzi rodzinne, do czego się nie przyznaje. Kreacja Thomasa Doherty'ego zostaje w pamięci, mimo że przerysowana ekscentryczność oraz rebelianckie uosobienie zamieniają Maxa w postać o niewykorzystanym potencjale dramaturgicznym; być może sześć odcinków to za mało, by nakreślić wiarygodny, psychologiczny portret. Strzałem w dziesiątkę okazuje się natomiast poruszenie problematyki relacji bohaterów z ich rodzicami – zarówno nieobecnymi milionerami z wyższych sfer, jak i troskliwymi opiekunami martwiącymi się o losy swoich dzieci.


Największym problemem serialu jest napisany na kolanie scenariusz, w którym rozwój postaci to kłopotliwy balast. Nastolatkom wystarcza zazwyczaj tylko jeden odcinek, by dojrzeć i zrozumieć swoje błędy, a każdy konflikt zostaje rozwiązany bez poważniejszych konsekwencji dla bohaterów – mimo iż twórcy serialu nieporadnie usiłują zbudować intrygę wokół siostrzanych nieporozumień i miłosnych trójkątów. Protagoniści może i nie epatują młodzieńczą niewinnością, ale nie są też jednoznacznie antypatyczni. Nie mamy wielu powodów, by ich nie lubić, a mimo to trudno jest im kibicować i śledzić ich losy z zaangażowaniem. Pal licho ładne obrazki, ciekawą estetykę i dbałość o detale współczesności, skoro na pierwszym planie brakuje pogłębionych i przemyślanych postaci (szczęśliwie, fuchę narratora ponownie objęła niezastąpiona Kristen Bell, która z ironią komentuje życie nowojorskiej elity). Jeśli więc szukacie beztroskiego powrotu do przeszłości, a przynajmniej poszukujecie dawnego blasku, muszę was rozczarować – tamtej "Plotkary" na Manhattanie już nie znajdziecie. 
1 10
Moja ocena serialu:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones