Bo ten serial mnie dowartościowuje. Obejrzałam kilka ostatnich odcinków, żeby zweryfikować swoją notę. Rzadko czytam powieści kryminalne, już częsciej zdarza mi się obejrzeć kryminał na małym bądź dużym ekranie - i niemalże zawsze jestem zaskoczona rozwiązaniem, tożsamością sprawcy, uknutą intrygą. W przypadku "Śladu" natomiast wiem, kto jest zabójcą po maksymalnie 10 minutach odcinka. Pomijając fatalną grę aktorów (wyjątkiem jest tu dla mnie Cezary Łukaszewicz w roli "Kota", Michała Gadomskiego jako Lisowskiego oraz "Waldusia" z jednego z pierwszych odcinków), intrygi są tak toporne, a zarazem proste jak konstrukcja cepa, że nawet tak nieobyte dziewczę jak ja rozplątuje je w try miga :D