Zdecydowanie najsłabszym elementem jest sama historia, nie pomagają jej liczne dłużyzny i w wielu miejscach wysilone dialogi, za wszelką cenę próbujące być bon motami (w stylu Pasikowskiego czy Tarantino), które trafią do powszechnego języka. Metafizyka dość naiwna. Czołówka wybitna. Reżysersko, zdjęciowo, montażowo - majstersztyk. Aktorsko - wysoki poziom, choć Jan Frycz po prostu rozbija bank. Brawa za nieschematyczność, zaangażowanie tak wielu świeżych aktorów, świetną muzykę.