Wszystko fajnie, ale scenariusz w porównaniu do książki, to jakaś kpina. Że też Żulczyk maczał palce w "gwałcie na własnym dziecku". Ta powieść jest sama w sobie tak MEGA filmowa, że to mało... Gdyby przenieść ją na ekran 1:1, byłaby rewelacja! Sądzę, że to wina niedoyebanego artystycznie reżysera, który na siłę chciał się wykazać i wciskał, zmieniał na siłę, co by pokazać, jaki z niego twórczy gość, a wyszło tak, że oglądam to i łapię się za głowę z wkoorwienia.