Jak się przyzwyczai do pewnego stylu filmu i jego bohaterów, to film całkiem ok się ogląda.
Jest sporo fajnych pomysłów, motywów, scen, fajne połączenie muzyki z obrazem itd itp.
Frycz i Więckiewicz - świetne role. Reszta zresztą też (oprócz głównej)
Ale:
- główny aktor jest tak dupowato drewniany, że aż razi. Rozumiem, że dostał taką rolę, ale przesadzili z tym, jest bez sensu i nie przekonuje.
- dialogi głównego bohatera - też kreowane na wielkiego, niewzruszonego twardziela, ale wychodzi z tego zatwardzenie niż twardziel.
- Stryj, jego ekipa, ich zachowanie i 'rozmowy' - nie przekonały mnie, zamiast prawdziwej 'patoli', wyszła trochę dziecinna 'patola'.
- wulgaryzmy i przekleństwa - totalnie za dużo w filmie, na siłę, niepotrzebnie i nieprzekonywujące
- niektóre wstawki muzyczne, gdzie rapują, klną i jadą prymitywem - totalnie, ekstremalnie słabe motywy. Nie rozumiem po co to gówno dodali.
- główny motyw filmu: narkotyki, dealer, mafia - taki sobie pomysł. Z jednej strony za dużo takich tematów przewija się w polskich filmach, ale z drugiej strony może niełatwo znaleźć jakiś inny 'poważny' i groźny temat.
Zakończenie filmu - też takie sobie
Nie wiadomo czy to wymysły dealera czy nie, i tyle. I nie chce mi się nad tym rozkminiać.
Taki motyw był już wykorzystywany w innych filmach, i dla mnie taki chwyt, to trochę chwyt zastępczy - jeśli się nie ma fajnego, normalnego zakończenia:)
"Zróbmy prawie cały film normalny, dodajmy kilka dziwnych scen, a na zakończenie zróbmy z bohatera psychola/ćpacza/dziwologą i niech widzowie myślą czy to wszystko prawdziwe czy nie."
Tak więc jest ok, spoko się ogląda, ale niektóre motywy zupełnie zbędne, a nawet żenujące.