Nie do końca rozumiem zachowanie Sikora. Po odkopaniu torby Daria jest cały w euforii, mówi, że świat legł u jego stóp, że czas zacząć nowe życie. Skąd u niego potem ta desperacja, z którą próbuje rozpaczliwie upchnąć Kubie i innym różowy towar? Rozumiem, że miał kłopoty z Jackiem i Stryjem, ale przecież w torbie było poza kokainą od cholery gotówki. Nie mógł po prostu spłacić długo, albo po prostu wyjechać?