Rzadko jest tak, że aktor jest przekonywujący i interesujący w swojej roli do czasu gdy nie zacznie mówić. Wraz z pierwszą dłuższą kwestią czas pryska, bohater przestaje intrygować i zainteresowanie przechodzi w irytację. Mój parkiet w salonie jest mniej drętwy od tego aktora.
Tak, mówię o "polskim Danielu Craig'u", jak już media zdarzyły ochrzcić po pierwszym odcinku naturszczyka Kamila Nożyńskiego. Chłopak rewelacyjnie gra ciałem, mimiką, jest oszczędny w ekspresji, słowem miły obrazek dla oka. Ale niech nie gada. A im dalej w serial tym więcej ma do powiedzenia. Niestety.
Obejrzałam tylko dlatego, że miałam od razu 8 odc. Gdybym miała czekać tydzień na kolejny odcinek, po 2 poddałbym się.
Dwóch aktorów "zrobilo" ten film, Więckiewicz i Frycz. I dzięki nim wytrzymałam do końca.
Dłużyzny bez uzasadnienia nic nie wnoszące do historii, psychodeliczne jazdy bohatera bez wyjaśnienia skąd i po co. Miks Kieślowskiego, Wajdy, Tarantino i subiektywnej wizji realizatorskiej twórców serialu jest niestrawny dla mnie.
Dawno mnie tak nic nie zmęczyło jak to "dzieło".
Za drugi sezon dziękuję. Szkoda mojego czasu.